MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabory, ORMO i klarnety

Mariusz Bondarczuk
Wyznaczony na dzień 3 maja jubileusz 120-lecia przasnyskiej Ochotniczej Straży Pożarnej to niezwykła rocznica. Mało kto uświadamia sobie dzisiaj, jak wielkie znaczenie w życiu naszego miasta odegrała wspomniana organizacja, absolutna nestorka wśród wszystkich innych lokalnych stowarzyszeń

Zabory, ORMO i klarnety

OSP swój żywot zaczynała w okresie zaborów. Później rozkwitała w czasie II Niepodległości pomiędzy wielkimi wojnami. W szczątkowej formie funkcjonowała nawet podczas okupacji niemieckiej. Odżyła w PRL-u, kiedy to zdarzało się, iż jej członkom zabraniano uczestnictwa "po galowemu" w procesji Bożego Ciała i podstępnie wciągano ich do szeregów Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Pokwitowanie na liście przydziału gumowego obuwia (do pożaru leciało się przeważnie w swoim), traktowano bowiem....jako akces do reżimowej kohorty w myśl propagandowego hasła: każdy strażak członkiem ORMO.

Kiedy wszystko zaczęło się komplikować cywilizacyjnie, gaszenia pożarów nie można było już dalej powierzać pospolitemu ruszeniu "rycerzy toporów". Przyszedł czas na zawodowców. Już od ponad ćwierć wieku wolontariusze spod znaku OSP kontynuują swoje tradycje tyle, że nie z sikawkami w dłoniach, ale dmąc w klarnety, trąbki, saksofony i wystukując rytm na bębnie.

Do pożarów i na scenę

Ten zachowany do dziś nurt strażackiej, ochotniczej aktywności to skromne świadectwo dawnej świetności, bo kiedyś bez straży ogniowej nic wartego zauważenia w Przasnyszu się nie działo.. Założona dokładnie 19 października 1881 roku miała Ochotnicza Straż Ogniowa (bo tak się wówczas zwała) 107 członków honorowych i 111 czynnych podzielonych na 4 oddziały, sikawkowy, wodny, ochrony i sanitarny. Ale przecież nie tylko o walkę z pożarami chodziło w tym gaśniczym stowarzyszeniu. Niezwykle istotne były również względy społeczne, polityczne, kulturalne, a nawet paramilitarne, jak się w przyszłości okaże. Choć pierwszym prezesem sikawkowego stowarzyszenia był rosyjski hrabia, a naczelnikiem również Moskal, to jednak we władzach zasiadali w większości Polacy i oni stanowili trzon tego przedsięwzięcia.

Była to jedyna, legalna, ogólnospołeczna organizacja, do której każdy dorosły mężczyzna (w latach 30-tych XX wieku doszły do niej także kobiety, zwane samarytankami, a popularnie sikawkami, jako służba pomocnicza, sanitarna) mógł należeć bez względu na wykształcenie, czy pochodzenie społeczne oraz zawód. Już w następnym roku istnienia straż zorganizowała trupę teatralną, a dochód z przedstawień rozdzielono wśród mieszkańców poszkodowanych przez wielki pożar, który strawił znaczną część Przasnysza w 1875 roku. Na początku wieku następnego zorganizowano orkiestrę dętą, a jej kapelmistrzem był wówczas przez pewien okres czasu Żyd.

Brama do prestiżu

Kiedy w 1918 roku przyszedł czas na upragnioną od dziesiątków lat wolność 70 strażaków (w większości byli oni także członkami Polskiej Organizacji Wojskowej) ruszyło z toporkami na koszary, aby .... rozbroić stacjonujących tam Niemców. Kiedy w 1923 roku prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski odwiedził Przasnysz, aby wziąć udział w poświęceniu gimnazjum, wystawiono na cześć dostojnego gościa pięć bram triumfalnych: miejską, cechową, urzędniczą, kupiecką i strażacką. Świadczyć to może tylko o wielkim prestiżu jakim przez cały okres międzywojenny cieszyła się organizacja, której patronował św. Florian.

Bo też widać było i słychać strażaków nie tylko w chwilach trwogi, ale od każdego niemal święta. W letnie niedziele orkiestra strażacka koncertowała w parku, a zimą przygrywała łyżwiarzom pląsającym na zamarzniętej Węgierce wokół Kępy. Wszystkie ważniejsze uroczystości także kościelne musiały również odbywać się z udziałem strażackiego zespołu. Co do pogrzebów, to udział dętej asysty zarezerwowany był przede wszystkim dla członków straży i osób ją wspierających. Kiedy żegnali się oni na zawsze z tym światem mogli liczyć na szczególne honory i wyróżnienie. Pod strażacką egidą powstał w latach 20-tych klub sportowy "Węgierka". Organizowano loterie fantowe, zawody poważne i śmieszne jak bieg z jajkiem, czy w workach. Podczas jednego z bali sylwestrowych taneczny korowód wyruszył z remizy, okrążył ratusz i wrócił z powrotem do strażackiej siedziby, którą usytuowano w latach 20-tych koło teatru miejskiego, czyli późniejszego kina "Światowid". Bezpośrednie sąsiedztwo przybytku X Muzy i kwatery rycerzy Św. Floriana było czymś naturalnym i zrozumiałym.

Powszechne zaufanie i chłopięce marzenia

Każdy niemal pożar był wielkim wydarzeniem, którym żyło prawie całe miasta. W latach 30-tych na ratuszu umieszczono trójtonową syrenę, na dźwięk której kto żyw pędził pod remizę. Wcześniej w przypadku większych nieszczęść wywołanych przez ogień biły na trwogę kościelne dzwony. Rolnicy pełnili kolejno dyżury i kiedy straż nie dysponowała jeszcze samochodami lub sytuacja była szczególnie trudna, musieli stawiać się na akcje gaśnicze ze swoimi końmi. Była ponoć wśród nich para wierzchowców, która na dźwięk syreny sama wyruszała ze stajni, aby jak najszybciej dotrzeć do remizy.

Historia przasnyskiej OSP splata się bardzo ściśle z najnowszymi dziejami miasta. Szacowna dziś straż-jubilatka powołana do istnienia z myślą o ratowaniu ludzi i ich mienia była przez dziesiątki lat także osnową wielu dziedzin lokalnego życia. Ostatnie badania opinii publicznej potwierdziły znowu, iż Polacy największym zaufaniem obdarzają straż pożarną. A mali chłopcy z Przasnysza na pytanie kim pragnęliby zostać w przyszłości, najczęściej i to niezmiennie od dziesiątków już lat odpowiadają- strażakami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki