Pani Teresa mieszka w skromnym domku wraz z 78-letnią, bardzo chorą mamą. Nie pracuje, utrzymuje się z renty seniorki. Jest wdową, ma dwóch synów. Wiele w życiu przeszła, mimo to jest ufną osobą, życzliwą i bardzo otwartą na innych. Dlatego kiedy w południe 5 marca na podwórko wjechał obcy samochód i wysiadła z niego kobieta, pani Teresa wysłuchała, co nieznajoma miała do powiedzenia.
- Powiedziała, że jest przedstawicielką jakiejś fundacji, ale nie pamiętam nazwy i że ta fundacja może przekazać mnie i mamie zapomogę, ale konieczne jest wpłacenie składki. Im wyższa składka, tym potem wyższa zapomoga. Nie ukrywam, że pieniądze bardzo by się nam przydały, mama jest bardzo chora, po udarze i zawale oraz operacji na kamienie. Wymaga stałej opieki i licznych wyjazdów do szpitala, więc ucieszyłam się z propozycji - opowiada nam pani Teresa.
Nic nie wzbudziło jej podejrzeń. Kobieta, która oferowała pomoc mogła mieć ok. 40-50 lat, 160 cm wzrostu, była średniej budowy ciała, miała ciemną karnację skóry oraz opadającą z jednej strony wargę.
- Miałam na koncie siedem tysięcy i tyle mogłam jej przekazać. Pieniądze miały mi zostać zwrócone i dodatkowo miałam dostać kolejne siedem tysięcy właściwej zapomogi - wyjaśnia pani Teresa.
Wsiadła z nieznajomą do samochodu, który prowadził mężczyzna.
- Przyjechaliśmy do banku do Płoniaw. Ta pani nie wyszła z samochodu. Jak wróciłam to dałam jej pieniądze, a ona wyjaśniła, że jeszcze mają jechać do trzech kolejnych osób i spotkają się na plebanii, bo tam ksiądz ma pieniądze na zapomogi. Podrzucili mnie na plebanię i kazali czekać, a sami pojechali. Tyle ich widziałam - kończy pani Teresa.
Oszuści odjechali samochodem prawdopodobnie koloru granatowego lub fioletowego. 60-letnia kobieta czekała jakiś czas, spacerowała, ale po "przedstawicielach fundacji" ślad zaginął.
- Wtedy zrozumiałam, że zostałam oszukana. Wróciłam do domu i opowiedziałam wszystko mamie. To mama kazała mi zadzwonić na policję. Ja może bym tego nie zrobiła. Było mi tak bardzo wstyd, że dałam się tak łatwo nabrać - pani Teresa kręci głową. - Ale potem pomyślałam sobie, że oni będą chcieli oszukać kolejne osoby, a może moje zeznania pomogą w ich ujęciu. Straciłam wszystkie pieniądze. Tyle razy słuchałam o podobnych oszustwach, a jednak sama padłam ich ofiarą. Do tej pory nie rozumiem jak to się mogło stać. Głupio mi było o tym zdarzeniu opowiedzieć synom i synowym, ale wszyscy zachowali się wspaniale. Nie wypominają mi tego, tylko zaproponowali pomoc - podkreśla pani Teresa.
Wszystkie osoby, które posiadają jakiekolwiek informacje na temat opisanego zajścia proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji lub pod numerem alarmowym 997 lub 112. Policja apeluje do mieszkańców powiatu makowskiego o niewpuszczanie do domów nieznanych, podejrzanych osób oraz o nieprzekazywanie pieniędzy takim osobom.
Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu Tygodnika w Makowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?