Janina Dębińska z Ostrowi Mazowieckiej od kilku lat praktycznie nie wstaje z łóżka. Mieszka sama w drewnianym domu
Pani Janina nie wstaje z łóżka, bo ma chore nogi, co jest skutkiem cukrzycy. Przeszła także dwa poważne zawały serca. Codziennie przychodzi do niej na kilka godzin siostra z PCK, a w czasie weekendów są u niej dzieci.
Najtrudniej jest nocami i wtedy śpią z nią na zmianę dwie panie, które opłacają dzieci pani Janiny. Dzieci wykupują także część leków. Musi korzystać z pomocy swoich dzieci, bo skromnej emerytury na wszystko nie wystarcza.
- Mam 1100 zł emerytury, ale 220 zł płacę PCK za siostry, 133 zł kosztują pampersy, a 300 zł stałe opłaty, do tego dochodzą lekarstwa - wylicza pani Janina. - Na jedzenie zostaje więc naprawdę niewiele, a muszę utrzymywać dietę, bo inaczej cukrzyca zniszczyłaby mi nie tylko nogi.
6 września ubiegłego roku w drzwiach domu pani Janiny stanął człowiek ubrany na biało. Był bardzo miły. Wyraził ubolewania z powodu choroby gospodyni i oświadczył, że jest masażystą z firmy Harmedy i w ramach promocji może zaoferować jej godzinę masażu za darmo, co jest usługą refundowaną z NFZ. Schorowana i zaskoczona kobieta przystała na to. Nieznajomy miał specjalną poduszkę do masażu, sprytnie podłożył ją pod obolałe nogi chorej, włożył wtyczkę do gniazdka i maszyna zaczęła działać.
- Jeśli będą codzienne masaże, to po trzech tygodniach będzie pani chodzić - zapewniał masażysta.
- Gdy skończył masaż, powiedział, że mogę mieć taką poduszkę na własność, a jest znakomita okazja, bo obowiązuje właśnie promocja - wspomina pani Janina.
Promocja polegała na tym, że poduszka kosztowałaby tylko złotówkę, ale w pakiecie trzeba było zakupić jeszcze materac z poduszeczką za jedyne 2500 zł. Pani Janina skonfrontowała tę kwotę ze swoją emeryturą w wysokości 1100 zł, ale masażysta od razu ją uspokoił, że to będzie na kredyt i miesięczna rata będzie zupełnie nieodczuwalna. Pani Janina mówiła też, że materac nie bardzo pasuje na wersalkę, ale pan stwierdził, że nie można wykluczyć, że sprawi sobie łóżko, a wtedy będzie jak znalazł.
Pani Janina jednak nadal nie była przekonana.
- A jeśli pani będzie niezadowolona z produktu, ma prawo pani go zwrócić - w ten sposób nieznajomy postawił kropkę nad i.
Następnie przedstawiciel handlowy poszedł do samochodu i za minutę przyniósł pakunek z materacem, poduszeczką i poduszką do masażu. Potem sprawnie podsunął do podpisania kilka formularzy umów (wszystkie napisane niezwykle drobnym drukiem), oryginały wziął ze sobą, a kopie pozostawił klientce. Na odchodnym oferował jeszcze sprzedaż fotela do masażu za 3000 zł….
- Kilka godzin po tym masażu poczułam się nie najlepiej - mówi Janina Dębińska. - Ponadto skakało mi ciśnienie. Zaczęłam podejrzewać, że przy stanie mojego serca i wielu innych schorzeniach takie masowanie nie musi być korzystne dla zdrowia. A jeśli chodzi o materac, to w ogóle nie pasuje na moją wersalkę. Gdybym go rozłożyła, to wciąż by spadał.
W ciągu następnych paru dni spróbowała jeszcze kilka razy wykonać masaż, ale po każdym czuła się byle jak.
W tym stanie rzeczy - z taką wiedzą i takimi doświadczeniami - pani Janina postanowiła zrezygnować z towarów.
Niestety, nie udało się.
O tym, jak to się stało i co na ten temat mówi przedstawicielka firmy, przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?