Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś zlecił zamach na radnego Rafała Dymerskiego, prezesa spółdzielni “Centrum"?

Redakcja
Znany gangster twierdzi, że dostał zlecenie na zrobienie inwalidy z prezesa spółdzielni Centrum i radnego Ostrołęki. Tę historię opisujemy w najnowszym, papierowym wydaniu Tygodnika

Pewien ostrołęcki przedsiębiorca miał zlecić zrobienie krzywdy Rafałowi Dymerskiemu, prezesowi Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum i radnemu miasta. Wykonawcą wyroku miała być znana persona ostrołęckiego półświatka - człowiek, który sporo czasu spędził za kratkami, a dziś przeciw niemu toczy się kolejne śledztwo. Taka plotka od pewnego czasu "krąży po mieście". Nie jest to jednak zwykła plotka, skoro w tej sprawie prokuratura wszczęła oficjalne śledztwo. Nikomu na razie nie postawiono zarzutów, ale dotarliśmy do człowieka, który miał zlecić zamach na Rafała Dymerskiego. Jego wersja wydarzeń jest zupełnie inna…

Prokuratura wszczyna
Sam zainteresowany, radny i prezes Rafał Dymerski, odmówił nam komentarza w tej sprawie. Oficjalne potwierdzenie wszczęcia śledztwa otrzymaliśmy z Prokuratury Rejonowej w Przasnyszu. To ona - po wyłączeniu się ostrołęckiej prokuratury - zajmuje się sprawą.

- Śledztwo zostało wszczęte w sprawie nakłaniania do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - powiedział nam Artur Folga, prokurator rejonowy w Przasnyszu. - Prowadzone jest w sprawie, to znaczy, że nikomu nie przedstawiono zarzutów. Śledztwo jest w początkowej fazie, nie mogę na razie, ze względu na jego dobro, udzielić żadnych bliższych informacji - dodał.

Nam jednak sporo udało się ustalić. Przede wszystkim to jak miało wyglądać owo nakłanianie do spowodowania "ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" prezesa spółdzielni "Centrum" oraz to, kto miał być wykonawcą i kto zleceniodawcą tego "wyroku".

Spotykają się w sądach
Ten pierwszy to człowiek z ostrołęckiego półświatka, drugi - ostrołęcki przedsiębiorca, który, co nie jest żadną tajemnicą, od dłuższego czasu jest w otwartym konflikcie z prezesem "Centrum". Różne odsłony tego konfliktu opisywały lokalne media, sprawa zresztą stała się publiczna przed ostatnimi wyborami, w których Rafał Dymerski startował na radnego i prezydenta miasta. Wówczas w kilku miejscach miasta pojawiły się plakaty ostro atakujące Dymerskiego. Nie wnikając bliżej w genezę konfliktu przedsiębiorcy z prezesem spółdzielni mieszkaniowej, wystarczy powiedzieć, że chodzi o nieruchomość, którą swego czasu ów przedsiębiorca kupił na osiedlu "Centrum". Ściślej: kupił od poprzedniego właściciela spółdzielcze prawo własności, administratorem nadal jest spółdzielnia.

Od tego czasu zaczął się konflikt przedsiębiorcy ze spółdzielnią. Chodzi o kwestie opłat i podziałów geodezyjnych gruntów pod budynkiem. Prezes "Centrum" uważa, że przedsiębiorca nie płaci za administrowany przez spółdzielnię budynek. Spółdzielnia naliczyła mu ponad 300 tys. zł opłat. Przedsiębiorca jest odmiennego zdania - uważa, że spółdzielnia łamie prawo, nie pozwalając mu przekształcić spółdzielczego prawa własności we własność i nieprawidłowo nalicza opłaty.

Sam konflikt jest bardzo złożony - zajmowały i zajmują się nim już sądy i prokuratura - nie ma jednak większego znaczenia dla sprawy domniemanego zamachu na Dymerskiego. W każdym razie to za jego sprawą przedsiębiorca i Rafał Dymerski wielokrotnie już spotkali się w sądzie.

"Rozwiązanie problemu"
I tenże przedsiębiorca miał znaleźć sposób na zakończenie konfliktu z prezesem spółdzielni - przez zlecenie pobicia go. A być może wyrządzenia i większej krzywdy. Jak ustaliliśmy, policja i prokuratura dysponują zeznaniami przywoływanego już w tym tekście "gangstera", który poświadczył, że przedsiębiorca nakłaniał go do zrobienia krzywdy Dymerskiemu. Skąd kontakty biznesmena z personą z półświatka? Otóż "gangster" ten miał prowadzić w jednym z lokali należących do przedsiębiorcy, siłownię. Wynajmował od niego lokal, a że w tym samym budynku mieściło się biuro przedsiębiorcy, panowie mieli częsty kontakt.

W sprawie pojawia się jeszcze jedna osoba. Znajomy "gangstera" i jednocześnie osoba - w dość specyficzny sposób - ale jednak, związana ze wspomnianym przedsiębiorcą. Otóż to obecny mężczyzna byłej partnerki przedsiębiorcy. I to on, według naszych informacji ze śledztwa, miał ostrzec Dymer-skiego o planowanym na niego zamachu. Co spowodowało, że sprawa ujrzała światło dzienne i stała się przedmiotem zainteresowania policji i prokuratury.

To totalna bzdura!
Tak, z grubsza, przedstawia się sprawa, która musi zostać teraz przez prokuraturę zweryfikowana. Jeśli się potwierdzi, przedsiębiorca będzie miał poważne kłopoty. Nakłanianie do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu to bardzo poważne przestępstwo, zagrożone karą do 10 lat więzienia.
Sam zainteresowany więzienia się jednak nie obawia. Kiedy skontaktowaliśmy się z nim, nie unikał rozmowy na temat tej sprawy. Więcej, dość obszernie nam opowiedział co myśli o swoim domniemanym zamachu na Rafała Dymerskiego. Zastrzegając sobie jednak anonimowość.

- Żadnego pobicia ani innego rodzaju zrobienia krzywdy panu Dymerskiemu nigdy nikomu nie zlecałem. To totalna bzdura - powiedział nam. - Byłem już w tej sprawie przesłuchiwany, w charakterze świadka, przez policję.

Skąd więc - według niego - cała sprawa, dość poważnie potraktowana przez prokuraturę? Bo tak trzeba interpretować decyzję o wszczęciu śledztwa. Ostrołęcki przedsiębiorca uważa, że to intryga wymyślona i przeprowadzona przez wspomniane już wcześniej osoby - rzekomego wykonawcę wyroku i mężczyznę, który miał ostrzec Dymerskiego. Ten ostatni - jak twierdzi przedsiębiorca - nęka go od pewnego czasu z tego powodu, że on reguluje pewne prawne sprawy ze swoją byłą partnerką. A przywoływany już tu kilkakrotnie "gangster" jest po prostu winien przedsiębiorcy pieniądze za wynajem pomieszczeń na siłownię.

Wmanewrowali prezesa?
- Uważam, że ci panowie wykorzystali, mój, powszechnie znany konflikt ze spółdzielnią mieszkaniową i wmanewrowali prezesa Dymerskiego w całą sprawę - powiedział nam biznesmen. - Jestem spokojny, że sprawa w prokuraturze zakończy się umorzeniem. A wtedy wszyscy, którzy stoją za pomówieniem mnie o zlecanie jakichś zamachów, poniosą za to konsekwencje.

Jedno trzeba przyznać. Sprawa powinna się zakończyć jakimiś prokuratorskimi zarzutami. Nakłanianie do zrobienia komuś krzywdy jest poważnym przestępstwem, ale oczywiście przestępstwem jest także pomówienie kogoś o, choćby planowanie, takiego "zamachu".

- A panu Dymerskiemu radzę jak najszybciej wycofać się z całej sprawy, w którą, jak mówię, został wmanewrowany. Bo w przeciwnym razie on także będzie musiał liczyć się z konsekwencjami. Pomawianie mnie o zamach na kogoś, to nie są żarty! - dodaje.

Sprawa rzeczywiście jest poważna. Będziemy ją monitorować na bieżąco i informować o postępach prokuratorskiego śledztwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki