Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sport jest higieną dla ciała kultura higieną dla ducha

Jarosław Sender
Maria Rochowicz przewodnicząca Komisji Promocji i Kultury  Rady Miasta
Maria Rochowicz przewodnicząca Komisji Promocji i Kultury Rady Miasta

Jak z tą naszą kultura jest - dzisiaj w dyskusji o kulturalnej kondycji Ostrołęki głos radnej Marii Rochowicz

W ostatnich numerach TO trwa ciekawa dyskusja o kulturze w Ostrołęce. Sporo ważnych spraw zostało już poruszonych, ale chciałbym uzupełnić tę dyskusję jeszcze o głos z Komisji Promocji i Kultury Rady Miasta.

W poprzednich dyskusjach przewijały się rozważania na temat definicji kultury, oceny jej kondycji, kategorii kultury wysokiej i kultury masowej, edukacyjnego czy rozrywkowego modelu kultury, itp. Jako przedstawiciel mieszkańców w Radzie Miasta chciałabym spojrzeć na kulturę nieco inaczej - jak na "produkt", który samorząd powinien zaoferować swoim mieszkańcom. Jest to zresztą jednym z obowiązków samorządu, a prawem mieszkańców jest wymagać zapewnienia tej kultury dobrej jakości, zgodnej z ich potrzebami.

Co należałoby zrobić organizując proces zapewnienia mieszkańcom "produktu", czy usługi, jakim jest kultura?

Po pierwsze - mówiąc językiem marketingowym - należy dokonać "segmentacji klienta" czyli odbiorcy kultury. A następnie pracować nad jakością dla każdego "segmentu". Samorząd sam w sobie nie musi być animatorem czy organizatorem wydarzeń kulturalnych, tak jak nie jest organizatorem wydarzeń sportowych. Samorząd powinien tylko stwarzać warunki do działania określonym środowiskom, tak jak to czyni np. ze środowiskiem sportowym. Animacją sportu zajmują się kluby i stowarzyszenia. Z budżetu miasta otrzymują kwotę 800 tys. zł. Stowarzyszenia i organizacje zajmujące się kulturą na swoją działalność otrzymują tylko 50 tys. zł. To aż 16-krotnie mniej! Te proporcje dużo mówią o kondycji kultury w Ostrołęce.

Jak słusznie zauważył Paweł Krajewski, podczas dyskusji o kulturze w redakcji TO, wiele środowisk w Ostrołęce jest już aktywnych. To czego te środowiska potrzebują od samorządu to wspieranie ich działalności. Te środowiska to: środowisko literackie, plastyczne, muzyczne, tańca towarzyskiego i regionalnego, środowisko teatralne, filmowe, itd. Każde z tych środowisk ma swoje potrzeby, oczekiwania i ambicje. Ma też krąg twórców i osób zainteresowanych daną dziedziną.

I tak np. środowisko literackie, które skupia się wokół Alfreda Sierzputowskiego i TPO oraz wokół grupy Literatorium, ma nie tylko ambicje wydawnicze. Z pewnością, choć raz na kwartał, chciałoby zaprosić do Ostrołęki jakąś znaczącą postać ze świata literatury, organizować warsztaty literackie, spotkania autorskie, promocje nowości ze świata literatury. I na taką działalność tego środowiska i jego sympatyków powinna mieć środki np. Biblioteka Miejska czy odpowiednie stowarzyszenia.

Środowisko plastyczne - podobnie. Wystawa "Maj sztuki" wiosną zgromadziła ponad 20 artystów, głównie amatorów. Na wernisaże do Galerii przychodzi może niezbyt liczna, ale stała grupa twórców i osób zainteresowanych malarstwem. To środowisko potrzebowałoby częściej ciekawych wystaw z górnej półki, jak choćby Salvador Dali czy Mark Chagall. Ale potrzebowałoby także, przynajmniej raz w roku, pleneru malarskiego integrującego to środowisko, dającego artystom szansę na wzajemne inspiracje i wymianę twórczą. I na ambitne wystawy, i na plener potrzebne są jednak pieniądze.

Swoje potrzeby ma z pewnością także środowisko muzyczne. Dużo się w nim dzieje, działają tu bardzo dobre chóry pana Henryka Gadomskiego czy pani Bożena Harasimowicz-Pęzy. Pan Tadeusz Kowalewski w Oczku prowadzi młodzież, którą oglądamy w konkursach "Talent roku". Działa Szkoła Muzyczna prowadzona przez Piotra Gawrońskiego.

Aktywne jest środowisko filmowe z ambitnym programem Dyskusyjnego Klubu Filmowego, Festiwalem "Zwierciadło", środowisko teatralne czy różnorodnych zespołów tanecznych. Każde z tych środowisk ma swoje potrzeby, ma swój krąg sympatyków, odbiorców.

Aktywność ich uzupełnia działalność impresaryjna podejmowana zarówno przez OCK jak i prywatne kluby np. Avalon, U Gibona czy Ostoja. Działalnością impresaryjną rządzą komercyjne prawa rynku - zaprasza się tego, kto się "sprzeda", na kim się zarobi. Imprezy masowe też są potrzebne, bo one także zaspokajają pewną część oczekiwań mieszkańców. I nie ma co się gorszyć gustami typu Mandaryna. Niestety, w obiegowym rozumieniu to jest najczęściej "kultura", którą powszechnie oceniają mieszkańcy - nie ma imprez, to znaczy nie ma "kultury". Albo słaba gwiazda na koncercie, to taka "kultura" w mieście. To zbyt powierzchowne oceny i uogólnienia, którymi nie należałoby się jednak przejmować.

Osobiście marzy mi się żywe miejsce - centrum kultury z prawdziwego zdarzenia, które tętniłoby swoim własnym życiem. Z kafejką internetową, z empikiem, gdzie na sofach młodzież może spędzać godziny na czytaniu, z biblioteką muzyczną, z biblioteką czasopism w tym także obcojęzycznych, z klimatyczną kafejką w piwnicy. Na ścianach takiej kafejki mogłyby się co tydzień pojawiać wystawy fotografii, malarstwa młodych twórców tak aby każdy z nich miał łatwą szansę publicznego zaistnienia, pokazania swojej twóczości. W takim miejscu mogłyby się odbywać artystyczne czwartki młodych artystów, poetów, itd. Takie żywe miejsce mogłoby z powodzeniem funkcjonować np. w klimatycznym budynku Biblioteki Miejskiej. Ale potrzebny byłby odpowiedni organizator, człowiek-dusza, ogarniający z troską wszystkie środowiska twórcze miasta.

Nie ma uniwersalnego modelu kultury, który zadowoli wszystkich mieszkańców. To co daje satysfakcję to obcowanie z "wyższą półką" w swoim obszarze zainteresowań - ze znanym literatem, z dobrym malarzem, aktorem, muzykiem, itp. I na to właśnie potrzeba więcej pieniędzy.

Jednym ze składników budżetu miasta są wpływy z podatku PIT od osób cywilnych. Około 40 proc. z tych podatków budżet państwa zwraca gminie. Do Ostrołęki wraca 27 mln zł. To są pieniądze nasze - ludzi, którzy ciężko pracują i po pracy chcą też mieć dostęp do kultury na przyzwoitym poziomie. I ten poziom jest możliwy do osiągnięcia. Mamy prawo, jako mieszkańcy, oczekiwać od samorządu odpowiednich nakładów na kulturę, tak samo jak na dobre ulice, chodniki czy zdrową wodę w kranie.

Kultura od lat nie jest hołubiona przez samorząd. Łatwo o pokusę oszczędzania na niej. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że pieniądze są bardziej potrzebne gdzie indziej, ale nie rozumiem czym się różni sport od kultury? Jeśli się porówna środowisko sportu i środowiska różnych sfer kultury, to z pewnością ilościowo będą one porównywalne. Dlaczego więc aż 16-krotnie mniej środków przeznacza się dla animatorów kultury?

Sport jest higieną dla ciała, a kultura higieną dla ducha. Tak jak w sporcie zawodnicy i kibice znajdują samorealizację i relaks, tak i w kulturze twórcy i sympatycy znajdują oddech po ciężkiej pracy, inspirację do twórczego przeżywania życia, samorealizację. Dlatego nie powinniśmy nadal tak po macoszemu traktować sfery kultury. Miejmy nadzieję, że budżet na rok 2008 będzie znacznie łaskawszy dla kultury, choćby tylko w zakresie wspomnianych środków, przeznaczanych dla organizacji i stowarzyszeń - animatorów życia kulturalnego. n

(Za tydzień opublikujemy głos w dyskusji Alfreda Sierzputowskiego)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki