Problemy pojawiły się już dawno, ale ostatnia odwilż definitywnie pokazała skalę dziadostwa - bo trudno inaczej nazwać wykonanie nawierzchni tej drogi - na odcinku od skrzyżowania z aleją Jana Pawła II do skrzyżowania z 11 Listopada. Miejscami dziury mają metr średnicy. A właściwie miały, bo wyrwy w asfalcie są na bieżąco łatane przez miasto. To jednak tylko doraźne rozwiązanie. Konieczny jest duży remont odcinka obwodnicy. Nie ma wątpliwości - konieczne będzie sfrezowanie całego asfaltu na obu pasach ruchu.
Zapłacą za to podatnicy. Obwodnicy nie obejmuje już gwarancja. Ta droga miała bowiem - wyjątkowo krótką - roczną gwarancją.
Przypomnijmy, że sprawą obwodnicy zajmowała się także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która pod nadzorem ostrołęckiej prokuratury okręgowej, prowadziła śledztwo.
- Postępowanie było prowadzone w kierunku niedopełnienia obowiązków przez pracowników Urzędu Miasta Ostrołęki - mówi Andrzej Rycharski, rzecznik Prokuratury Okręgowej. - Nikomu nie postawiono zarzutów, postępowanie zakończyło się umorzeniem.
Tak więc i prokuratura nie doszukała się nieprawidłowości przy przeprowadzeniu, nadzorze i odbiorze inwestycji. Czyżby zagadka asfaltu, który nie może wytrzymać zaledwie kilku lat eksploatowania, była nie do wyjaśnienia? Nie do końca. Osoby znające kulisy budowy obwodnicy, nieoficjalnie ale za to bardzo konkretnie, potrafią wytłumaczyć dlaczego asfalt na odcinku od alei Jana Pawła II do ul. 11 Listopada jest taki jaki jest.
ABW nic nie znalazła - my wyjaśniamy zagadkę
Przypomnijmy, że choć austriacki Teerag-Asdag formalnie był jedynym wykonawcą tej inwestycji (zakaz brania podwykonawców było określony już w specyfikacji przetargu na budowę obwodnicy), w rzeczywistości budową obwodnicy zajmowały się ostrołęckie firmy - głównie spółka Dromost.
To jej pracownicy (w ubraniach z logo Teerag-Asdag) i jej maszyny (tak samo oznakowane) kładły asfalt. Asfalt pochodzący z ostrołęckiej wytwórni mas bitumicznych Dromostu. Jeszcze w trakcie budowy doszło do wzajemnych roszczeń firm Teerag-Asdag i Dromostu. Ten ostatni przestał dostarczać asfalt na plac budowy obwodnicy. A terminy goniły…
Jak twierdzą nasi informatorzy, wówczas - właśnie na rozpadającym się dziś odcinku - kładziono asfalt dowożony z innych wytwórni, spoza Ostrołęki. I takie właśnie - niezgodne z zasadami sztuki budowlanej - dowożenie asfaltu spowodowało, że nawierzchnia drogi nie mogła zachować odpowiednich parametrów. Musiała się po stosunkowo krótkim czasie "posypać". Na szczęście dla wykonawcy, wyjątkowo krótki okres gwarancji powoduje, że nawierzchnia, owszem, "posypała" się, ale wtedy kiedy ostrołęckiej obwodnicy nie obejmowała już gwarancja…
Więcej o tej sprawie w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?