Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płoniawy-Bramura. Parafianie bronią swojego proboszcza. I stawiają zarzuty...

Aldona Rusinek
Kto kogo obraził, kto kogo winien przeprosić?

W 6. numerze „Tygodnika Ostrołęckiego” ukazał się artykuł mojego autorstwa, dotyczący konfliktu między jednym z wiernych a proboszczem parafii Płoniawy-Bramura. W skrócie - rzecz dotyczyła wzajemnej obrazy: parafianin poczuł się obrażony przez proboszcza, a proboszcz przez parafianina. Artykuł spotkał się z dużym odzewem Czytelników. Otrzymałam telefony z podziękowaniem za podjęcie trudnego tematu.

Kilka telefonów otrzymał także Jan Poniatowski, w tym również ze wsparciem. Były też telefony broniące proboszcza. Do redakcji zadzwonił m.in. ks.kan. Andrzej Golbiński, dziekan dekanatu krasnosielckiego, do którego po pomoc udał się Jan Poniatowski. Niestety, jak przyznaje, nie zrobił na nim dobrego wrażenia.

- Rozmawiałem z jedną i drugą stroną tego konfliktu, ale również z wieloma parafianami i uważam, że ksiądz został skrzywdzony przez tego parafianina. Nie znalazłem w Janie Poniatowskim wiary. Będę się za niego modlił - zapewnił ksiądz.

Parafianie bronią proboszcza

Odwiedziła nas także w redakcji delegacja parafii pw. św. Stanisława BM w Płoniawach-Bramurze. Oburzona, „w imieniu całej parafii”, na tekst. Osób było sześć - nie przedstawiły się przy wspólnym stole. Nie chciały także podpisać nazwiskami pisma, którego publikacji zażądały, jak twierdziły, w imieniu ponad dwóch tysięcy parafian. W jak najbardziej słusznym i prawdziwym w ich mniemaniu proteście zabrakło im odwagi, by sygnować to własnym nazwiskiem. Szkoda, bo podważa to wiarygodność co do reprezentowania całej parafii. A o tym, że nie wszyscy parafianie podpisaliby się pod złożonym stanowiskiem wiadomo nam skądinąd. Przedstawiamy poniżej fragmenty pisma delegacji parafian, ze skrótami uzgodnionymi z autorami.

„(…) Artykuł p. Rusinek jest stekiem półprawd i pomówień, a jednocześnie obnaża żenujący poziom wiedzy religijnej zarówno autorki tekstu, jak również rzekomo pokrzywdzonej rodziny Poniatowskich z Bobina Wielkiego. Już sama strona tytułowa pokazuje nastawienie autorki tekstu. O księdzu mówi zaimkami „on”, „ten”. Natomiast skarżący posiada: imię, nazwisko i wiek, które to dane mają wzbudzić współczucie dla niego. (…) Przykładem niewiedzy jest zdanie, że w Wielki Czwartek zmarła żona pana Jana i „Pan Jezus w grobie”. Każdy katolik wie, że w czwartek Chrystus spożywa z Apostołami Ostatnią Wieczerzę, ustanawia sakrament kapłaństwa i Eucharystii, a następnie udaje się do Ogrójca na modlitwę, gdzie zostaje pojmany i wtrącony do ciemnicy. Kolejne przekłamanie dotyczy „kobiety z plebanii”, która rzekomo ironicznie się śmiała. „Jest nietykalna i w specjalnych łaskach u proboszcza”. Tymczasem jest to miła, starsza pani, która rzeczywiście osoby przychodzące z różnymi sprawami do proboszcza wita dyskretnym uśmiechem. Nieobecność księdza w Wielki Czwartek jest oczywista, gdyż tego dnia księża zbierają się w kurii u biskupa, a potem uczestniczą w tzw. Mszy Krzyżma Świętego. Jak widać, ani panom Poniatowskim, ani pani redaktor obrzędy liturgiczne Triduum Paschalnego są nieznane. Zbolały wdowiec zażyczył sobie mszy i pogrzebu w Wielki Piątek lub Sobotę, a niemożność jej odprawienia w tych dniach rozwściekliła panów Poniatowskich do tego stopnia, że obrzucili księdza inwektywami i groźbami.

Kolejne przekłamanie to „potraktowanie zmarłej jak poganki”. Jest to nieprawda. Zakład pogrzebowy znajduje się na terenie innej parafii i zwyczajowo, zwłoki zmarłych z sąsiednich parafii przywożone są wprost do świątyni lub miejsca zamieszkania nieboszczyków i dopiero stamtąd prowadzone do kościoła i eskortowane na cmentarz.

Mimo złego zachowania panów Poniatowskich „pogrzeb odprawił ksiądz wikary bardzo ładnie”. Wszystko to jednak nie zadowoliło dyszącej zemstą rodziny Poniatowskich. Przez te kilka miesięcy od pogrzebu pan Jan Poniatowski publicznie znieważał proboszcza. (…) W tej nagonce na księdza dzielnie sekundowali mu synowie: Tomasz i Andrzej.
Kolęda miała być kolejną okazją do obrażania, a być może nawet pobicia księdza, gdyż i od rękoczynów dzielny staruszek nie stronił. O tym wszystkim musiała wiedzieć pani redaktor, gdyż po tylu latach pracy redakcyjnej zna się na emocjach i psychologii. (…)

Między bajki należy włożyć pragnienie pojednania z okazji kolędy. To nie Jan Poniatowski miał przeprosić księdza, ale odwrotnie. Wielu słyszało, jak przez kilka miesięcy od tamtego pogrzebu Poniatowscy lżyli księdza publicznie, chociaż ten nigdy publicznie nie odniósł się ani do ich zachowania na plebanii, ani do pogrzebu.

Miał dużo czasu na opamiętanie

Gdyby powodował nim jedynie żal po stracie żony, to miał czas na opamiętanie się. Było tyle niedziel. Ksiądz proboszcz przyjeżdża w każdą niedzielę odprawiać mszę w kościele w Chodkowie Wielkim, odległym od Bobina o 3 kilometry. Publiczne znieważenie wymaga publicznych przeprosin. Trzeba było przed mszą, czy po jej zakończeniu podejść do mikrofonu i powiedzieć kilka słów łagodzących te krzywdzące i niesprawiedliwe. Niestety, zdaniem rodziny Poniatowskich takie cechy, jak wielkoduszność, dążenie do zgody i pojednania oraz umiejętność wybaczania powinny cechować jedynie księdza, a nie wszystkich katolików. Opinię taką zdaje się potwierdzać red. A. Rusinek.

Dlatego też jako delegacja parafialna wyrażamy stanowisko wobec tego paszkwilu na ks. Krzysztofa Wierzchonia. Człowiek ten położył ogromne zasługi dla parafii. Kiedy przyszedł do nas w 2010 r. zastał plebanię w fazie stojącego w miejscu remontu oraz kościół w opłakanym stanie. Dziś kościół i jego otoczenie są obiektem zazdrości ludzi z sąsiednich parafii. Plebania została wykończona, a kościół wyremontowany. Zmieniło się też otoczenie świątyni. Ponadto ks. Wierzchoń jest też krzewicielem kultury. Organizuje dla swoich parafian różne wycieczki krajowe, a nawet zagraniczne. Niezapomniane są, dla chętnych, wyjazdy do teatrów. Za naprawdę niewielkie koszta można zwiedzić ciekawe miejsca, pomodlić się w znanych sanktuariach, przeżyć wiele religijnych i estetycznych wzruszeń. Nie ma ani jednego wydarzenia gminnego, w którym nasz ksiądz proboszcz nie brałby czynnego udziału. I nie chodzi tylko o odprawianie nabożeństwa. Nikt nie odchodzi od drzwi plebanii niewłaściwie potraktowany. Jest też ksiądz wspaniałym mówcą i bywa często zapraszany na głoszenie słowa bożego. Pięknie odprawia msze jubileuszowe, msze o zdrowie, bądź też z okazji ślubów lub pogrzebów. Dlatego też nie pozwalamy szargać Jego imienia.”

Jesteśmy otwarci na rozmowę

Tyle anonimowego oświadczenia przedstawicieli parafian.

Analiza tekstu doprowadziła autorów stanowiska do wniosków o „żenującym poziomie wiedzy religijnej” moim i rodziny Poniatowskich. Za rodzinę Poniatowskich trudno mi się wypowiadać, aczkolwiek odniosłam wrażenie, że związek z Kościołem jest dla nich bardzo ważny. Natomiast moja wiedza religijna kojarzy faktycznie Wielkanoc w sposób dosyć uproszczony (właściwy, jak sądzę większości ludzi) z grobem Chrystusa i Jego z grobu zmartwychwstaniem. Bo tak nam się to utrwala w powszechnej kościelnej tradycji (dlatego mnie skrót myślowy Jana Poniatowskiego nie poraził). Choć oczywiście, mam inne, pogłębione dywagacje - związane chociażby z kontrowersyjnymi, bardzo dla mnie interesującymi, postaciami Judasza czy Piłata, ale to, jak sądzę, płoniawskich parafian specjalnie nie zainteresuje. I może chodzi tu autorom stanowiska raczej o poziom wiedzy o rytuałach kościelnych, niż wiedzy religijnej. A to są dosyć różne sprawy. Zarówno religia (co czynił podobno Chrystus), jak i Kościół (co winni czynić jego namiestnicy) natomiast powinny się przede wszystkim, moim zdaniem, pochylać nad człowiekiem. Zgodnie z nauką Chrystusa. Zgodnie z wołaniem niektórych papieży. Nie tyle nad wznoszeniem coraz bogatszych świątyń. Nie tyle nad tym dobrym, pięknym i bogatym człowiekiem - bo tego widać sam Pan Bóg dogląda, często także dla pożytku Kościoła. Ale nade wszystko, moim zdaniem (osoby o „żenującym poziomie wiedzy religijnej”) - nad tym zagubionym, błądzącym, złym, chorym, zdeterminowanym, zdesperowanym. Którego trzeba wesprzeć. Poprowadzić na właściwą drogę. Przedstawicielka wspólnoty na spotkaniu w redakcji przekonywała bardzo wzniośle, że ksiądz jest pełnomocnikiem Pana Boga, namiestnikiem Jezusa Chrystusa. I jaka to bardzo trudna dla niego rola, to namaszczenie, to powołanie. Jasne, że trudna, jeśli się tak, w ludzkiej pysze, mianuje. Czy Jezus Chrystus zostawiłby starca tuż po śmierci żony pod drzwiami? Czy orężem Jezusa nie było dobre słowo? I Serce? Otwarte serce? Tak mi się zawsze z wiedzy w kościele głoszonej wydawało. Może więc ksiądz (każdy ksiądz) powinien być przede wszystkim namiestnikiem człowieka na tym padole? W dobrej intencji Pana Boga?

Na szczęście, w mojej redakcji nie jest wymagana poprawność katolicka. Ani zresztą jakakolwiek słuszność światopoglądowa. Staramy się po prostu trzymać zdrowego rozsądku i wrażliwości na człowieka. Każdego człowieka. I zawsze otwarci jesteśmy na rozmowę. Gdyby równie otwarty był ksiądz Wierzchoń, pewnie nie byłoby tego roztrząsanego teraz tekstu i tematu. Ale ksiądz proboszcz ani z Janem Poniatowskim, ani ze mną rozmawiać nie chciał.

Autorom cytowanego stanowiska gratuluję głębokiej wiary w to, że tylko oni operują prawdą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki