Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Trzaska uratował dziadka przed utonięciem. Bohater z Ostrowi chodzi do lll klasy szkoły podstawowej! Zdjęcia

Milena Jaroszewska
Milena Jaroszewska
Szymon z dziadkiem Januszem.
Szymon z dziadkiem Januszem. M. Jaroszewska
Szymon Trzaska ma 9 i pół roku, jest uczniem klasy 3 Szkoły Podstawowej nr 2 w Ostrowi Mazowieckiej. Ferie spędził z rodziną na Mazurach. Doszło tam do niebezpiecznego zdarzenia. Na szczęście Szymon wiedział, jak się zachować.

W trakcie pobytu na Mazurach dziadek Szymka, pan Janusz, wpadł do zamarzniętego jeziora.
Szymon, wykazując się ogromnym opanowaniem, dojrzałością i odwagą, pomógł dziadkowi wydostać się z wody. Wykorzystał do tego szczotkę, której chwycił się tonący dziadek. Wskutek niskiej temperatury wody i ciężkiego, nasiąkniętego nią ubrania, dziadek nie był w stanie samodzielnie wydostać się z wody. Bohaterski wnuczek uratował swojego dziadka, a od klasy i nauczycieli otrzymał dyplom Wielkiego Bohatera, ogromne brawa i wyrazy uznania. Szymku, jesteśmy z Ciebie dumni!
- czytamy na stronie szkoły.

O zdarzeniu porozmawialiśmy również z Januszem Trzaską i jego wnukiem Szymonem.

„Nie miałem siły”

Pan Janusz powiedział, że ma domek na Mazurach, a że Szymon uwielbia tam jeździć, wybrali się tam całą rodziną podczas ferii zimowych. Pewnego dnia Janusz Trzaska postanowił odepchnąć krę, którą woda spychała z jeziora bocznego w stronę pomostu. Ubrał się ciepło i poszedł na pomost z wnuczkiem. Na początku odpychał lód z pomostu za pomocą piki, później zszedł na y-bom, czyli odnogę cumowniczą służącą do cumowania łódek.

Pomost jest długi. To było ok. 30 metrów od brzegu. W pewnym momencie pika przebiła się przez lód i poleciałem do przodu, uderzyłem głową w krę i wpadłem do wody. Próbowałem wspiąć się na y-bom, ale bezskutecznie. Za drugim razem było jeszcze gorzej, nie miałem siły się podciągnąć. Próbowałem wspiąć się na taflę lodu, ale załamała się pode mną i znów zakryła mnie woda

– opowiada Janusz Trzaska.

Szymon nie stracił zimnej krwi

W miejscu, gdzie pan Janusz wpadł do wody, było 2,5 m głębokości. W końcu udało mu się złapać y-bomu, ale nie miał siły, aby przesunąć się w stronę pomostu. Deska, której próbował się chwycić złamała się. Ciepłe ubranie nasiąknęło wodą, było dodatkowym obciążeniem. Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie.

Szymon był na pomoście, pytał, jak może pomóc, myślał co robić. Nie stracił zimnej krwi.

Zapytałem dziadka: dziadku, co mam robić? Potem wziąłem szczotkę, złapałem jej jeden koniec, a drugi podałem dziadkowi

– wspomina Szymon.

Tą szczotką udało mu się „doholować” dziadka bliżej pomostu, a potem do kolejnego y-bomu, z którego (także z pomocą wnuka) pan Janusz wspiął się na lód, a potem na pomost.

Całe zdarzenie trwało zaledwie kilkanaście minut.

Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły stanąć na nogach. Wnuk pomógł mi zdjąć ciężką od wody kurtkę i ciężkie, myśliwskie spodnie. Gdybym był sam po prostu trzymałbym się y-bomu. Dopóki nie straciłbym sił…

- mówi Janusz Trzaska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki