Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Czarzasty: Mafia chce mi zabrać ziemię. Przeczytaj szczegóły

Anna Suchcicka
as
Janusz Czarzasty wraz z czterema synami gospodarzy na ok. 600 hektarach. - Taki sam przekręt został zrobiony w stosunku do dwóch moich kolegów dzierżawców - twierdzi. W Ślubowie, gdzie w dzierżawie było 250 ha i w Strzałkowie, gdzie dzierżawiono120 ha. Wszędzie mechanizm jest taki sam.

W Dzielinie i Chojnowie (gm. Czernice Borowe) Czarzaści mają 180 hektarów swojej ziemi. Mają też dokumenty, które świadczą, że do 2015 roku dzierżawią tu dodatkowych 200 hektarów. Obrabiają więc i swoje, i dzierżawione. Właśnie zebrali pszenicę i, tam - gdzie słoma już sprzątnięta - zaczęli orkę. Ale 7 sierpnia, na dzierżawionych przez nich polach, pojawili się ludzie, którzy uznali, że to oni mają prawo do popegeerowskich posiadłości i, w asyście ochroniarzy, też zaczęli orać. Czarzaści wezwali policję. Policjanci pojawili się szybko, ale równie szybko rozłożyli bezradnie ręce. Marcin K., Anna Michalina B. i Maciej Z. wytłumaczyli im bowiem, że są pełnomocnikami spadkobierców i wylegitymowali się pismem, z którego wynika, że nowi właściciele - czyli spadkobiercy majątku Bojanowskich, rozwiązali umowę z rodziną Czarzastych, a nowym dzierżawcą jest Maria K. (żona Marcina K.). Tym samym policja nie wie, czyich praw ma bronić.
- Sprawę musi rozstrzygnąć sąd - twierdzą. Tymczasem orka idzie w najlepsze. Jedyni orzą. I drudzy orzą. Jedni i drudzy w asyście ochrony.
- Na polach jeszcze leży słoma. Jest już sprzedana i częściowo zbelowana. Na początku próbowali te bele przewozić, ale nie bardzo im szło i teraz je oborywują. Ale w ten sposób żaden samochód już tam nie dojedzie i zwijek nie odbierze - łamie głowę senior Czarzasty, który właśnie zamierzał siać rzepak.

Ugory zamienili w złoto

Janusz Czarzasty, w 1971 roku, w Dzielinie dostał w spadku od krewnych 22-hektarowe gospodarstwo. Postanowił zaryzykować i zająć się gospodarką. Zaczynał od handlu zbożem, ale że ziemie w gminie urodzajne, a gospodarze byli pomysłowi i chętni do pracy, gospodarstwo rosło. I, gdy pojawiła się możliwość przejęcia popegeerowskiego majątku w Chojnowie (220 hektarów ornych gruntów plus 9 hektarów z dworem, parkiem i budynkami gospodarczymi) - Janusz Czarzasty długo się nie zastanawiał. Umowa na dzierżawę, z olsztyńskim oddziałem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa została spisana w 1995 roku. Wprawdzie w ziemię, która leżało odłogiem przez kilka lat, trzeba było włożyć ogrom pracy, ale umowa została spisana na 20 lat. Była też granicząca z pewnością nadzieja, że uprawiane grunty będzie można z czasem wykupić na preferencyjnych zasadach w ramach pierwokupu.

Pojawili się spadkobiercy

- Do wykupu zacząłem robić podchody jakieś trzy lata temu. W Agencji Nieruchomości Rolnej w Warszawie (ANR to następczyni Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa - przyp. red.) zaproponowali, żebym na początek zgodził się na przekazanie podworskiego podwórka w Chojnowie na rzecz gminy. Argumentowali, że tam nie prowadzę żadnej działalności, a gminie na dworku bardzo zależy. Zaraz potem mieli nam wycenić resztę ziemi. Tak też się stało, wójt przejął ok. 9 ha, a mnie Agencja kazała pisać pismo o wycenę i sprzedaż w ramach pierwokupu. Wycenili, ale ta wycena była dla nas od początku podejrzana, bo wyszło 22 tys. zł za hektar uprawnej ziemi, a tu za hektar ugorów płaci się 27 tys. zł. Normalna cena to jakieś 40 tys. zł. Zaraz potem dostaliśmy informację, że z prawa pierwokupu nie my skorzystamy, ale spadkobiercy - opowiada Janusz Czarzasty.

O świństwach Pod Czerwonym Wieprzem

Rolnik z Dzielina twierdzi, że od początku wiedział, że nie o spadkobierców chodzi. Miał bowiem wiedzę, że spadkobiercy Michała Bojanowskiego to sędziwi ludzie, którzy nie są zainteresowani uprawą ziemi i których nie stać na wyłożenie 4,6 mln zł, nawet w ratach.
- Od początku wiedzieliśmy, że o tę ziemię stara się rodzina K. i spółka z nią związana. Próbowałem się więc dogadać i doszło do spotkania z Marcinem K. Spotkaliśmy się w Warszawie, w restauracji "Pod Czerwonym Wieprzem". Prosiłem, by nie robili nam tego świństwa. Mówiłem, że obrabiamy tę ziemię od lat i, że jesteśmy gotowi odkupić ją od spadkobierców za dużo większe pieniądze niż oni proponują. Marcin K. stwierdził, że do tego nic nie ma i za całością stoi jego żona Maria, która zresztą siedziała przy jednym stole. Ona z kolei powiedziała, że nie może się już z tego wycofać - opowiada Janusz Czarzasty, który o reszcie poczynań dotyczących przejmowania ziemi dowiadywał się już tylko poufnymi kanałami.

I kto tu jest właścicielem

Spadkobiercy i przedstawiciel ANR stawili się u warszawskiego notariusza 10 listopada 2011 roku. Tego samego dnia 200 hektarów wróciło do prawowitych właścicieli. Spadkobiercy przekazali Agencji 920 tys. zł i zostali zobowiązani do spłaty pozostałej kwoty w 28 półrocznych ratach. Zobowiązanie to zabezpieczono hipoteką o wartości 5,5 mln zł ustanowioną na zakupionych gruntach i na… mieszkaniu należącym do Marcina K. Dodatkowym zabezpieczeniem stały się też weksle in blanco podpisane przez spadkobierców, a poręczone przez Annę B., Marcina K. i Macieja Z. Dodajmy, że kupujący notarialnie zobowiązali się też do uprawiania zakupionych gruntów i zostali poinformowani, że gdyby w ciągu pięciu lat chcieli ziemię sprzedać, prawo pierwokupu ma ANR i dzierżawca.
Akt sprzedaży gospodarstwa przez ANR na rzecz spadkobierców został podpisany w listopadzie, ale pierwsza umowa przed_wstępna na sprzedaż tego gospodarstwa przez spadkobierców na rzecz Anny B. Marcina K. i Macieja Z. - już kilkanaście dni wcześniej. Odstępne za sprzedanie odzyskanego majątku określono na 600 tys. zł. Określono też karę za ewentualne wycofanie się spadkobierców z umowy. Kara ta opiewa na ponad 2 mln zł.
Druga umowa przedwstępna została sporządzana 10 listopada 2011 roku, czyli tego samego dnia co z Agencją.
- Nas na sporządzenie aktu nikt nie zaprosił, ale wkrótce dostaliśmy wypowiedzenie dzierżawy ze skutkiem natychmiastowym - mówi Janusz Czarzasty. - Moi adwokaci twierdzą, że takie jednostronne rozwiązanie umowy jest nieważne. Jeśli już, muszą to zrobić na drodze sądowej. Muszą uzyskać wyrok sądowy o rozwiązaniu umowy i nakaz eksmisji. Na tę chwilę nie mają nic i uprawiają samowolę.

Figury w obchodzeniu

Na polach jeszcze jest pszenica do omłócenia i słoma do zebrania. Zaraz trzeba siać… A Czarzaści zajmują się głównie pisaniem. Uważają bowiem, że doszło do obejścia prawa, bo faktycznym właścicielem popegerowskich ziem nie stali się spadkobiercy Bojanowskiego. Spadkobiercy, uważają Czarzaści, wystąpili tylko jako figuranci, niezbędni do przejęcia majątku. A, jak mówi kodeks cywilny "czynność prawna sprzeczna z ustawą lub mająca na celu obejście ustawy jest nieważna". Wychodząc z powyższego założenia, Czarzaści złożyli pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie (7 grudnia 2011 roku), żądając unieważnienia aktu notarialnego.
- Ale do dziś sąd nie wyznaczył nawet jednego terminu. Mimo że wartość przedmiotu sporu opiewa na 5,2 mln zł i musiałam uiścić na poczet opłaty sądowej równe 100 tys. zł - denerwuje się gospodarz. I nie kryje, że na opieszałość sądu napisał już skargę do ministra sprawiedliwości.

Przesłuchanie w CBA

Pism zresztą było wiele. Do premiera Donalda Tuska, Ministerstwa Rolnictwa, ANR, Izby Skarbowej, ARiMR, senatorów, a ostatnio i CBA. Adwokat Czarzastych wystąpił do CBA z pismem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników ANR, co miało polegać na przekazaniu tajnych informacji dotyczących wyceny Chojnowa osobom nieuprawnionym i skontaktowaniu ich ze spadkobiercami, co zaskutkowało przejęciem gospodarstwa przez osoby, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego. Na pierwszym przesłuchaniu w CBA Czarzaści już byli, 13 sierpnia.
- Do przasnyskich instytucji też pisaliśmy, m.in. do sądu o zabezpieczenie posiadania. To os_tatnie sąd powinien rozstrzygnąć w ciągu dwóch tygodni. Tym samym wiadomo będzie kto tu powinien orać i siać - ma nadzieję rolnik z Dzielina.
Czarzaści wystąpili też do policji i do prokuratury o ochronę, swojego mienia i swojej rodziny.
- Bo mamy tu do czynienia ze zorganizowaną grupą. Boimy się o swoje życie. Pogróżek wprawdzie żadnych nie mieliśmy, ale widzimy jak wygadają ludzie, którzy pojawią się na polu. Pogoleni, karki, tautaże… - mówią nam o swoich obawach. Janusz Czarzasty twierdzi, że za przejęciem jego ziemi stoi, jak ich nazywa "ziemska mafia".
- Jestem w posiadaniu informacji, że ci biznesmemi współpracują z komornikami skarbowymi, przejmują nieruchomości zadłużone od komorników za 20, 30 proc. i stąd mają pieniądze… - mówi. Uważa też, że "w ten proceder zamieszana jest nie tylko rodzina K., ale także Agencja i Ministerstwo Rolnictwa, bo na takie przekręty musi być przyzwolenie góry".
Jak jest faktycznie, pewnie prędko się nie dowiemy, ale organa sprawiedliwości działać już zaczęły. M.in. w Prokuraturze Warszawa Śródmieście 23 lipca wszczęte zostało śledztwo w sprawie nieuprawnionego udzielenia Maciejowi Z., Marcinowi K. i Annie B. przez pracowników Agencji Nieruchomości Rolnej w Warszawie informacji o tożsamości osób będących spadkobiercami nieruchomości w Chojnowie, co umożliwiło wymienionym osobom kontakt ze spadkobiercami i przekazanie im środków pieniężnych na wykup im nieruchomości w ramach przysługującego im prawa do pierwokupu, czyli czyn z KK art. 231 par. 1.

Jest o co walczyć

Czarzaści mają jeszcze w dzierżawie 200 hektarów w Gostkowie. Boją się, że tam może być podobnie.
- Bo Agencja ma już patent na sprzedawanie takich gospodarstw. Jest też grupa wyspecjalizowana w przejmowaniu nieruchomości. Przyjeżdżają z ochroniarzami, notariuszami i adwokatami na pole, na bieżąco tworzą dokumentny, z nikim i niczym się nie liczą. Przykładowo ludzie, którzy przejęli Chojnowo, występują w KRS w kilkunastu spółkach na terenie całego kraju, takich z kapitałem od 50 tys. zł do 3 mln zł - tłumaczy Janusz Czarzasty, który doskonale wie, że za ziemią kryją się ogromne pieniądze. Przykładowo, tylko roczne dopłaty bezpośrednie do gruntów w Chojnowie wynoszą 240 tys. zł.
Nowych przyszłych "właścicieli" - Annę B. i Marcina K. oraz nową "dzierżawczynię" Marię K. spotkaliśmy na polu w Chojnowie 15 sierpnia. Rozmowa była krótka.
- Nie mamy pełnomocnictwa na rozmowy - uciął Marcin K.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki