Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Haracze w Makowie. Bandyci na wolności

possowski
Młody facet w bejsbolówce wchodzi do lokalu. Podchodzi do baru. Pyta o pieniądze. Właściciel lokalu wyjmuje spod lady kopertę. Facet w bejsbolówce przelicza banknoty. Chowa kopertę. W tym momencie z zaplecza wyskakuje dwóch mężczyzn. Zakuwają młodego faceta w kajdanki. Drugiego, który czekał przy drzwiach dopada dwóch innych policjantów w cywilu. Sceny jak z sensacyjnego serialu. Ale na ekranie można rozpoznać makowskich kryminalnych.

Bo akcja miała miejsce w jednym z makowskich lokali. Powiadomił nas o niej jego właściciel, oburzony finałem sprawy.

Zaczęli w Trzech Króli

Właściciel lokalu (nie zgodził się na ujawnienie nazwiska ani nazwy baru) opowiada, jak przez kilka tygodni nękało go dwóch młodych ludzi.

- Pierwszy raz przyszli 6 stycznia wieczorem. W cztery oczy powiedzieli mi, żebym płacił haracz. Zagrozili: rozjebiemy ci lokal. Nie przestraszyłem się. Powiedziałem, że się nie boję - mówi mężczyzna z posturą krzepkiego ochroniarza. - Poszli. Myślałem, że sobie odpuszczą, że to żarty. Jeden z nich bywał w barze. Często czterech pięćdziesiąt na piwo nie miał. Na "kaczora" pił z kumplami, sępił znaczy. Myślałem więc, że się wygłupia, bo był podpity. Ale 12 stycznia przyszli znów. Właściwie tylko on. W samo południe, sporo młodzieży było. Mnie nie było. Za ladą stała pracownica, na zapleczu była żona. Spytał, czy są uszykowane pieniądze. Nie wiedziały o co chodzi. Zagroził.

Bohaterzy do rogatek

Właściciel lokalu, odebrawszy jeszcze telefony z pogróżkami postanowił ukrócić zuchwałość gościa z baru.

- W piątek, 21 stycznia, około godz. 15.00 zadzwoniłem do niego - opowiada. - Zapytałem, kiedy przyjdzie po ten haracz. Za godzinę, odparł. Powiedziałem, że nie wcześniej niż przed 21.00. Rozmowę nagrałem. Zaraz potem pojechałem z tym nagraniem na policję. Policjanci zorganizowali akcję. Szybko i bez zarzutu. Odetchnąłem z ulgą. Na moment. W niedzielę dowiedziałem się, że te łobuzy wychodzą z aresztu - właściciel lokalu nie ukrywa oburzenia.

- Gdybym wiedział, że oni po 48 godzinach wyjdą, sam z nimi bym to załatwił. Nie lubię nikomu w drogę wchodzić, ale nie pozwolę, żeby ktoś po moje pieniądze sięgał. Zwłaszcza tacy "bohaterzy do rogatek Makowa", którzy nic nie znaczą. Dlatego początkowo się nimi nie przejmowałem. Ale ja mam pracownice w lokalu. Jak je utrzymać w takiej sytuacji, gdy jakieś świry bezkarnie wymuszają pieniądze. Proszę o pomoc policję, policja robi akcję, jak trzeba. Daję do ręki dowody. A ich wypuszczają. Żebym wiedział, że tak będzie, po swojemu nauczyłbym ich rozumu. Po policję bym zadzwonił dopiero, by ich pozbierali spod lokalu. To byłoby najprościej. A ja zaufałem wymiarowi sprawiedliwości, jak pierwszy lepszy naiwny. Tymczasem takie łobuzy zniszczą mnie, ludzie przez nich przestaną do lokalu przychodzić.

Zarzut jest, aresztu nie ma

Podejrzanemu został przedstawiony zarzut z art. 282 kk, czyli wymuszenia rozbójniczego. Zarzut nie oznacza jednak automatycznie tymczasowego aresztowania.
- Do tego potrzebny jest materiał dowodowy, który w wysokim stopniu uprawdopodabnia popełnienie przestępstwa - poinformował nas kilka dni po zdarzeniu prokurator rejonowy Artur Folga. - Takiego materiału w pierwszej fazie śledztwa nie udało się zgromadzić, bowiem wyniknęły poważne rozbieżności w zeznaniach podejrzanego i pokrzywdzonego, więc tymczasowe aresztowanie było nieuprawnione. Śledztwo prowadzone jest nadal. Zostanie zakończone w najbliższych dniach albo umorzeniem, albo skierowaniem aktu oskarżenia do sądu.

Prokurator ma swoje racje. Trudno jednak nie zrozumieć wzburzenia i obaw właściciela lokalu. Jeżeli rzeczywiście spotkał się z wymuszeniem i pojął ująć przestępców, a organy ścigania to zlekceważą - sytuacja byłaby karygodna.
- Gdyby to nie było żądanie haraczu, ale jakiś mój szwindel, to poszedłbym z tym na policję? - dziwi się logicznie właściciel lokalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki