Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na boisku. Bramka przewróciła się na nastolatka!

M. Bubrzycki
Marcin przeszedł operację w warszawskim szpitalu
Marcin przeszedł operację w warszawskim szpitalu M. Bubrzycki
17-letni Marcin trafił do szpitala z urazem czaszki

Niedawno obok szkoły w Jelonkach pobudowano zespół boisk, tzw. Orlik. Otacza go wysokie ogrodzenie. Z Orlika mogą korzystać uczniowie, ale także inni mieszkańcy, od poniedziałku do piątku, w godzinach od 16 do 18.

Obok jest stare boisko, nieogrodzone. Na nim można grać także po osiemnastej. Stoją na nim dwie duże bramki, ale 27 maja, ale także kilka dni potem, stały także dwie mniejsze. Ustawiono je na końcu dużego boiska, poza liniami autowymi.

Marcin Przybysz ma 17 lat. Gimnazjum w Jelonkach ukończył przed dwoma laty, obecnie uczy się w Zespole Szkół nr 1 w Ostrowi Mazowieckiej. Lubi grać w piłkę i nieraz korzystał z boiska przy szkole. Jeszcze jako uczeń szkoły w Jelonkach, ale także po jej ukończeniu.

- W tym roku grałem kilka razy na Orliku, a w ubiegłym roku grałem i na Orliku, i na starym boisku - mówi Marcin.

W poniedziałek, 27 maja, późnym popołudniem, Marcin wsiadł na rower i pojechał do Jelonek. Z Jeleni, gdzie mieszka, jest spory kawałek. Gdy dojechał na miejsce, zobaczył, że grupka chłopców gra w piłkę na boisku. Tym nieogrodzonym. Orlik był zamknięty, bo było po osiemnastej.

- Przyłączyłem się do nich - wspomina Marcin. - Byli tam uczniowie z podstawówki i gimnazjum, ale też dwóch takich, jak ja, co niedawno szkołę skończyli, w tym ja.
Marcinowi przypadła rola bramkarza. Kiedy piłka była na drugiej połowie boiska, podskoczył, złapał się rękami za poprzeczkę bramki i zaczął się bujać. Nagle zauważył, że bramka zaczyna się chwiać. Nie zdążył odskoczyć. Ciężka konstrukcja ze stali wywróciła się. Marcin upadł na plecy, poprzeczka bramki uderzyła go w twarz.

Marcin znalazł się w szpitalu w Ostrowi. Po opatrzeniu głowy i wykonania badania tomograficznego lekarze zadecydowali o przetransportowaniu chłopaka do Warszawy. Do szpitala na Niekłańskiej Marcina dowieziono nocą z poniedziałku na wtorek. Po wykonaniu szczegółowych badań na oddziale neurochirurgicznym Marcin trafił do szpitala na ul. Lindleya, gdzie przeszedł operację. Lekarze zajęli się przede wszystkim roztrzaskanym nosem. Poskładali go i włożyli w gips. Marcin ma także popękane w wielu miejscach kości czaszki, ale lekarze zadecydowali, że nie będą ich składać, założyli tylko na czoło gipsowy opatrunek.

7 czerwca Marcin został wypisany ze szpitala. Tydzień później miał jechać znów do Warszawy na zdjęcie opatrunków. W lipcu trafi tam ponownie na badania, wtedy lekarze zadecydują, czy będzie konieczna operacja popękanej czaszki. Co najmniej przez pół roku Marcin nie będzie brał udziału w lekcjach wf-u.

W dwa dni po wypadku Wiesław Przybysz, ojciec Marcina, kiedy tylko trochę ochłonął, zgłosił wypadek na policji. Był zdziwiony, że policja jeszcze o nim nie wie.

- Jak to możliwe, że szkoła nie zawiadomiła policji? - pyta.

Tego samego dnia, kiedy ojciec Marcina zgłosił sprawę na policji, do Jelonek przyjechał policjant i wraz z Wiesławem Przybyszem udali się na boisko. W szkole nikogo już nie było.

- Bramka była wtedy przymocowana nowiutką śrubą do metalowego elementu, co chronić ma ją przed upadkiem - mówi Wiesław Przybysz. - Musieli to zrobić zaraz po wypadku. Gdyby była umocowana wcześniej, do tego nieszczęścia by nie doszło.

Wkrótce obie bramki zniknęły z boiska. Wywieziono je do składnicy złomu.

3 czerwca policja wysłała do Wiesława Przybysza zawiadomienie o wszczęciu dochodzenia z art. 160 par. 1 kodeksu karnego. Chodzi o narażenie Marcina Przybysza na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

- Szkoła nie ponosi odpowiedzialności za zdarzenia, które miały miejsce poza godzinami pracy - powiedziała nam Beata Haba, p. o. dyrektora Zespołu Szkół Publicznych w Jelonkach. - To stało się w wczesnym wieczorem (w godzinach 19 - 20), kiedy w szkole nikogo nie było. Brama wjazdowa na teren szkoły jest otwarta cały czas, bo na placu szkolnym jest także budynek mieszkalny. Nie mogę brać odpowiedzialności za to, co się tu dzieje poza godzinami pracy szkoły, każdy przecież bez problemu może tu wejść.

Więcej o tej bulwersującej sprawie przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki