On jest ordynatorem OIOM-u w ostrowskim szpitalu, ona - elektroradiologiem w ostrołęckim szpitalu. Marta i Wiktor Sułkowscy spełnili swoje wielkie marzenie - otworzyli w klub, w którym muzycy grają na żywo.
Czy jest na sali lekarz? Codziennie
3 czerwca mija pół roku działalności tego ostrowskiego klubu.
- To było nasze wielkie marzenie - mówi Wiktor Sułkowski, a jego żona przytakuje. - A właściwie to jest spełnienie marzeń większej grupy - śmieją się.
- Mamy znajomych, którym, tak jak nam, brakowało w Ostrowi Mazowieckiej miejsca, gdzie można byłoby posłuchać muzyki na żywo. Wszystko zostało przedyskutowane podczas spotkań towarzyskich u nas w domu - wyjaśnia Marta Sułkowska.
- I tak narodziła się idea stworzenia w Ostrowi klubu innego niż wszystkie. W którym można posłuchać muzyki nieco innej niż ta, której słuchamy na co dzień w radiu czy przy której np. bawimy się na weselach. Chcieliśmy zarazić ostrowiaków muzyką, którą sami lubimy: bluesem, jazzem, rockiem... - uzupełnia Wiktor.
Znaleźli lokal przy ul. Warchalskiego, pomiędzy halą sportową a ośrodkiem pomocy społecznej. Nieduży, idealny na kameralny klub. W październiku ub. roku zaczęli remont,
- Pomagali nam znajomi. To było fajne - wspominają Sułkowscy.
3 grudnia Vinyl Klub zainaugurował działalność. Koncertem, bo jakże inaczej.
- Jako support wystąpił nasz lokalny zespół Kasyno, a gwiazdą był J. J. Band - zespół bluesowy - wspomina Wiktor. - I chyba się z nimi zaprzyjaźniliśmy, bo będą u nas niebawem już czwarty raz - śmieje się Wiktor.
Od tego momentu w Vinyl Klubie odbyło się prawie 20 koncertów!
- W zasadzie można powiedzieć, że od J. J. Band zaczęła się ta nasza muzyczna przygoda. Oni nas wspierali mocno, wystawili dobrą opinię klubowi i od tego momentu mamy mnóstwo ofert grup muzycznych z różnych stron Polski - mówi Marta.
Do kwietnia 2017 roku mają uzgodnione koncerty.
- Założenie było takie, aby w naszym klubie odbywały się dwa koncerty miesięcznie - mówi Marta. - Ale ponieważ zespoły chcą u nas grać, nie trzymamy się tego ściśle.
Imprezy są biletowane, ceny od 10 do 35 zł (najdroższe były bilety na ostatni stand-up, 16 maja - red.).
- Nie mamy żadnego dofinansowania, robimy to we własnym zakresie, dlatego imprezy są biletowane - mówi Marta.
W klubie zmieści się do 120 osób, więc koncerty naprawdę są kameralne. Największą, jak do tej pory, publikę przyciągnął Cree (zespół rockowo-bluesowy, którego liderem jest Sebastian Riedel, syn Ryszarda Riedla - twórcy legendarnego Dżemu - przyp. red.)
- Cree faktycznie rozruszał publikę - wspominają właściciele ostrowskiego klubu.
- Ale nam szczęście daje każdy koncert - podkreśla Wiktor.
- Sami się dobrze na nich bawimy - dodaje jego żona. - Pewnie dlatego że to lubimy.
- No i naprawdę fajni ludzie do nas przyjeżdżają - uzupełnia Wiktor. - Poznajemy muzyków. Proszę mi wierzyć, są zupełnie inni, niż nam się wydaje. To bardzo sympatyczni, kontaktowi ludzie.
Grali w Vinylu m.in. Droga na Ostrołękę, Kasa Chorych, The Fuse.
- Mamy też taki pomysł, żeby aktywizować lokalnych muzyków, na naszej scenie stworzyć im możliwość prezentacji - mówi Wiktor. - Planujemy na 8 czerwca jam session z udziałem profesjonalnych muzyków. Młodzi będą z nimi grali. Tego samego dnia w MDK będzie prezentacja nt. historii bluesa, ilustrowana muzyką na żywo.
W przyszłości Sułkowscy chcą zorganizować warsztaty bluesowe, np. w wakacje. W tym roku to już nie wypali, za mało czasu na przygotowanie.
- Takie warsztaty odbywają się w Puławach, Bolesławcu, a my chcielibyśmy zrobić „Blues na Mazowszu” - mówi Marta.
Nie zamykają się też na inne gatunki, np. poezję śpiewaną, czy muzykę poważną.
- Tyle tylko, że musimy kupić koncertowe pianino. To dość poważny wydatek, na razie się wstrzymaliśmy, ale w przyszłości... - mówi Marta. - Planujemy też wieczory tematyczne, np. muzyki rosyjskiej. Takie nawet pytania od gości dostaliśmy. Piotr Grzyb z Ostrołęki wystąpi u nas niebawem z piosenkami bardów.
Stand-up w Vinylu
Vinyl jest jedynym w naszym regionie miejscem, gdzie można posłuchać stand-uperów. Niedawno (16 maja) gościli w Ostrowi Katarzyna Piasecka i Rafał Rutkowski - tuzy stand-upu (byłam, widziałam, spłakałam się ze śmiechu, szczerze polecam! - przyp. autorki), wcześniej na ostrowskiej scenie bawili publikę m.in. Abelard Giza i Kacper Ruciński.
- Współpracujemy z agencją, która reprezentuje stand-uperów. Co ciekawe, sama nas znalazła - zaznacza Marta.
Stand-up to, z grubsza rzecz biorąc, jeden człowiek na scenie, poruszający przeróżne kwestiez życia wzięte. Stand-up jest bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych. W Polsce w zasadzie jeszcze raczkuje, choć przecież stand-uperami są znani konferansjerzy, jak choćby Piotr Bałtroczyk czy Artur Andrus. W stand-upie nie ma tematów tabu i padają czasem słowa powszechnie uważane za obelżywe.
- Fajnie to ujął ostatnio Rafał Rutkowski: Stand-up to jest to, o czym Polacy rozmawiają przy#grillu - śmieje się Wiktor Sułkowski.
Stand-up to nie jest forma kabaretu bardzo popularna w naszym kraju (może z wyjątkiem dużych miast, gdzie są nawet stałe sceny stand-upowe). Stand-uperzy w Ostrowi Mazowieckiej to był swoisty test dla miejscowej widowni.
- Faktycznie, musimy się chyba jeszcze stand-upu nauczyć - podsumowuje Marta. - Kapcer Ruciński powiedział nawet, że to widać, że nasza publika stand-upu jeszcze nie czuje, nie nawiązuje kontaktu ze stand-uperem. Ale myślę, że to kwestia czasu...
Stand-up powróci do Vinyl Klubu jesienią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?