Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie do wiary! Amstaff zaatakował drugiego listonosza

(mb)
Fot. www.warszawa.olx.pl
Pies ponownie pogryzł listonosza. Ta historia nie musiała się powtórzyć

28 sierpnia ubiegłego roku, Zdzisław Małachowski - najstarszy z listonoszy poczty w Bogutach - Piankach zajechał na posesję Jadwigi i Włodzimierza N. w Białych - Misztalach Miał dla nich rachunek za telefon. Ten rejon obsługiwał od sześciu lat. Doskonale wiedział, że po nieogrodzonym podwórku często biega amstaff.

Na podwórko zajechał około południa. Psa nigdzie nie widział. Wyszedł z auta rozglądając się wciąż na boki i poszedł do domu. W kuchni była niepełnosprawna córka N. oraz jej ciocia. Dał im rachunek i zamierzał wyjść. Wtedy zaatakował go amstaff. Złapał go za rękę, potem za drugą i nie puszczał. Mężczyzna mocno krwawił i błyskawicznie tracił siły.

Gdyby nie pomoc sąsiadów, listonosz mógłby nie przeżyć. Jego ręce były tak zmasakrowane po pogryzieniu przez amstaffa, że lekarzom skojarzyły się z… tatarem. W ostrowskim szpitalu przeszedł już dwie operacje na obie ręce, czeka go kolejna. Mimo wielotygodniowej rehabilitacji dłonie wciąż nie są sprawne, zwłaszcza lewa.

Okaleczonego przez amstaffa Zdzisława Małachowskiego zastąpił w jego rejonie Wojciech Stańczuk. We wtorek, 29 stycznia, nie po raz pierwszy zajechał swoim samochodem na podwórko N. Miał dla nich list polecony, trzeba było podpisać potwierdzenie odbioru.

Listonosz widział psa biegającego po podwórku, więc nie wysiadał w ogóle z auta, tylko czekał na kogoś z domowników. List oraz dokument do podpisania dał Jadwidze N. przez lekko uchylone drzwi. Kobieta podpisała, co trzeba, ale biegający po podwórku pies nieoczekiwanie wsadził łeb w szparę drzwi i chwycił siedzącego w aucie listonosza za lewe przedramię. Włodzimierz N., który też był na podwórku, podbiegł do psa, chwycił go za obrożę, zaczął dusić i odciągać od listonosza, a jego żona próbowała rozewrzeć zaciśnięte szczęki amstaffa. W końcu udało im się jakoś odciągnąć agresywnego psa.

Ranny listonosz trafił na obserwację do szpitala w Wysokiem Mazowieckiem. Jak nam powiedziano na policji, ma obrażenia jednej ręki. Są - na szczęście - dużo mniej dotkliwe od tych, jakich doznał Zdzisław Małachowski.

O drugim pogryzieniu poinformowała nas czytelniczka, mieszkająca niedaleko miejsca bulwersującego zdarzenia. Nie kryła oburzenia:

- Drugi pogryziony listonosz trafił do szpitala, na miejscu oczywiście była policja, ale co z tego? Dochodzenie z poprzedniego pogryzienia zostało umorzone, a pan Zdzisław Małachowski czeka na kolejną operację! To jest skandal! Jak można było pozostawić takie bydlę, aby dalej atakowało ludzi? Ile jeszcze będzie pogryzień przez tę bestię, aby ktoś się tym zainteresował?

W sprawie pogryzienia listonosza Wojciecha Stańczuka policja wszczęła postępowanie. Chodzi nie tylko o wykroczenie czyli nieupilnowanie psa, ale także o przestępstwo, czyli dopuszczenie przez właściciela do spowodowania obrażeń ciała listonosza.

- Na pewno coś jest nie tak, jeśli na tej samej posesji ten sam pies znów pogryzł człowieka - przyznaje Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy. - Zdaję sobie sprawę, że odbiór społeczny tego, co się stało, nie jest najlepszy, rozumiem oburzenie ludzi. Chcę jednak powiedzieć, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. Wciąż trwa postępowanie w sprawie wykroczeń popełnionych przez właściciela psa. Wszczęte też zostało postępowanie w tej drugiej sprawie i będziemy postulować skierowanie psa na obserwację pod kątem jego skłonności do agresji.

Więcej o tej bulwersującej sprawie przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki