Straszna śmierć! Utonęli w polonezie. Nowe fakty i nowe zdjęcia

Przyczyną ich śmierci było utonięcie, choć policjanci prowadzący śledztwo, mówią, że zgubiła ich brawura kierowcy. Prawdopodobnie z niemałą prędkością wjechał na nasyp kładki nad niewielką rzeczką koło Brańszczyka. Auto aż zarzuciło na pobocze. Potem samochód, nad którym nie było już panowania, osunął się do wody…

Pogrzeb obydwu ofiar tego tragicznego wypadku, który wydarzył się rano 10 sierpnia, odbył się w miniony czwartek. Andrzeja M. i Danutę P. znało i żegnało wielu mieszkańców Brańszczyka.
- Danusia była taka miła, otwarta, sympatyczna, bardzo bezpośrednia.
Mieszkała sama, w Brańszczyku miała tylko dalszą rodzinę - wspomina jej znajoma. - Andrzej M. mieszkał z matką.

Tragiczna śmierć dwojga mieszkańców Brańszczyka wstrząsnęła okolicą. Śmierć bez świadków. Ci, którzy ostatni raz widzieli Danutę i Andrzeja żywych, opowiadają, że jeździli polonezem atu po Brańszczyku.
Ktoś też widział, jak zjeżdżali w polną drogę na końcu Brańszczyka, prowadzącą w kierunku Bugu. To tamtędy rolnicy dojeżdżają do łąk i pól, a wędkarze nad rzekę. Miejsce nie jest jednak często uczęszczane.
- Ktoś widział zjeżdżający w tamtym kierunku samochód, ale nie widział samego zdarzenia. Bezpośrednich świadków wypadku nie ma - mówi prokurator prowadząca śledztwo.

Policja otrzymała wezwanie do wypadku o godz. 10.15.
- Dzwoniła przypadkowa osoba, prawdopodobnie wędkarz, który zauważył samochód w wodzie, w starorzeczu rzeki Bug zwanej przez mieszkańców Skwierna - mówią śledczy. To prawdopodobnie ta sama osoba, która - jak opowiadają mieszkańcy Brańszczyka - narobiła krzyku we wsi, że ludzie się topią. W chwilę potem o zdarzeniu zostały poinformowane straż pożarna oraz pogotowie ratunkowe w Wyszkowie.

Cały artykuł tylko w najbliższym papierowym wydaniu Głosu Wyszkowa