Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osiedle Stacja w Ostrołęce. Tych miejsc nie znacie. Zapraszamy na spacer z Jerzym Grabowskim

Piotr Ossowski
Piotr Ossowski
Kolej w Ostrołęce ma długą i ciekawą historię. Sięgającą jeszcze zaborów. Po największym rozkwicie w latach 70. ubiegłego wieku na początku tego stulecia wydawało się, że jej historia wkrótce się zamknie. Ale wcale nie musi tak się stać...

25 listopada obchodziliśmy Dzień Kolejarza. Z tej okazji wybraliśmy się na spacer z Jerzym Grabowskim - samorządowcem, kolejarzem, pasjonatem lokalnej historii.

Ściągnąłem ją w 2013 roku, oficjalnie jest z nami od 2014. Miasto najpierw podpisało umowę na wynajem na 5 lat, potem przedłużyło o kolejne 10. Tak więc do 2029 roku na pewno tu zostanie. Choć ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby kiedykolwiek ją zabrano. Julii nie oddamy! - śmieje się Jerzy Grabowski - ostrołęcki radny, kolejarz i właściciel małego, prywatnego muzeum kolejnictwa w Ostrołęce.

Mówi oczywiście o pochodzącej z 1955 roku lokomotywie wąskotorowej PX48 „Julia”, która stoi na Skwerze Kolejarzy w Ostrołęce. Formalnie to własność Stacji Muzeum z Warszawy (muzeum kolejnictwa). Od popularnej „Julki” zaczynamy spacer po historii i teraźniejszości, trochę też wychodząc w przyszłość, kolei w Ostrołęce.

„Skwer Kolejarzy” to też nazwa zaproponowana przez Grabowskiego (potem formalnie przyjęta przez radę miasta, która decyduje o nazwach ulic czy placów). Kolejnym jego „dzieckiem” jest stojący tutaj pomnik poświęcony ostrołęckim kolejarzom, jak głosi napis na tablicy „więzionym, poległym i pomordowanym przez Niemców, Sowietów i Urząd Bezpieczeństwa PRL w latach 1939-1956”.

Nie hitlerowcy tylko Niemcy

- Jestem dumny, że udało się to wszystko przeprowadzić. Odsłoniliśmy ten pomnik w 2014 roku. Treść tablicy była konsultowana z IPN - opowiada nam Grabowski, zdradzając pewien niuans tych negocjacji. - Zależało mi, żeby było tu wyraźnie napisane „Niemcy”. W 2014 roku nie było to takie oczywiste, lepiej wtedy byli widziani „hitlerowcy” czy „hitlerowskie Niemcy”. Ja się uparłem na tych Niemców...

Otwarcie Muzeum Kasy Biletowej z pamiątkami kolejowymi Jerz...

Chodziło o prawdę, nie o uprzedzenia. Zwłaszcza że na osiedlu Stacja śladów po niemieckiej okupacji nie brakuje. O ocalenie jednego z nich właśnie stara się Jerzy Grabowski. Mowa o doskonale znanym mieszkańcom bunkierku.

Stoi nieopodal dworca, między placem wykorzystywanym dziś jako parking a terenem, gdzie kiedyś było przedszkole.

To niewielki żelbetowy budyneczek z dwoma otworami strzelniczymi. Niestety, dziś służy za śmietnik. Może dlatego, że jest zbyt mały, żeby zmieściło się w nim kilka osób. Gdyby był większy, pewnie stałby się miejscem częstych biesiad okolicznych amatorów tanich trunków. Jak wiele pustostanów, w tym pokolejowych na tym osiedlu. Ale do nich jeszcze dojdziemy...

- Z tego co ustaliłem to niemiecka budowla z lat 1939-1940. Takie jednoosobowe bunkry strzelców Niemcy stawiali dla ochrony obiektów kolejowych. Było ich tu w sumie siedem. Niestety, nie dotarłem do żadnych planów, ale część z tych bunkierków sam pamiętam, widać je także na starych zdjęciach.

Dużo lepiej niż niemiecki bunkierek wygląda drewniany domek na placu Dworcowym. Bardzo charakterystyczny, stoi opodal dworca, patrząd od ul. Żeromskiego po lewej.

Z jednej strony pocarski, z drugiej poniemieck

i

- Z informacji, które mam, wynika, że to ostatni już chyba budynek drewniany w otoczeniu dworca, który został tu jeszcze z czasów carskich. Nieco dalej, na tej narożnej działce (placu Dworcowego i ul. Żeromskiego - przyp. red.) stał podobny, ale większy budynek, także drewniany, w którym znajdowała się poczta - mówi Grabowski.

Po drugiej stronie placu Dworcowego widać - także stojący szczytem do placu - inny ciekawy budynek. Charakterystyczny wysoki, dwuspadowy dach pewnie wielu podróżującym kiedyś koleją na Mazury (tak, tak, można było kiedyś tak podróżować przez Ostrołękę) sugerował, że już zaczynają się tu „dawne Prusy”. Nie przypadkiem - to budynek poniemiecki.

- Oczywiście cała kadra zarządzająca kolei była sprowadzona z Niemiec po zajęciu tych terenów. I dla tych Niemców budowano tu takie budynki. Ten, ładnie zachowany, jest dziś w rękach prywatnych, mieszkają tu dwie rodziny. Właściciel też jest zresztą z koejowej rodziny - mówi Grabowski.

I prowadzi nas dalej ulicą Żeromskiego w kierunku Tobolic. Po lewej mijamy sporą budowę. Na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać czy obiekt powstaje od podstaw, czy to jakaś modernizacja. Trudno rozpoznać komuś spoza osiedla...

- To stołówka kolejowa - tłumaczy Grabowski. - To znaczy tu była parterowy budynek stołówki. Teraz powstaje duże prywatne przedszkole.

Ostrołęka. Fragment starego mostu kolejowego stanie, jako pa...

W tym miejscu z perspektywy ulicy mamy ciekawy widok. Zza budowanego nowoczesnego przedszkola „wychyla się” jeszcze stary biurowiec. A raczej to co z niego zostało...

- Tu pracowałem, tu byłem dyspozytorem, kierownikiem trakcji. Na samej górze, całe piętro to były pokoje noclegowe dla maszynistów - mówi Grabowski.

Naprzeciw budowanego właśnie przedszkola było kiedyś kolejowe ambulatorium. Po drewnianych budynkach nie ma śladu, widać jednak, że coś się na działce zaczyna dziać - ktoś oczyścił teren, wyciął krzewy. Zostały spore karpy.

Część z nich znajduje się na czymś w rodzaju dziwnego pagórka z jakąś małą budowlą na szczycie. Tak można by pomyśleć patrząc na to od tyłu. Widok z przodu pokazuje, że to...

- To są właśnie te nasze piwnice. Kiedyś na całym osiedlu b było ich przynajmniej kilkanaście - mówi Jerzy Grabowski. - Były wykorzystywane do przechowywania żywności, ale też mogły służyć jako schrony.

Część była zwykłymi ziemiankami, część miała - tak jak ta, przy której jesteśmy - szyb wentylacyjny, pełniący jednocześnie rolę świetlika. Na rdzewiejących zawiasach wiszą ciężkie metalowe drzwi.

Dom Kultury z Sygnałami

Inna z piwnic - nieco przebudowana - cały czas spełnia swoją pierwotną rolę. Służy mieszkańcom wspólnoty mieszkaniowej powstałej w budynku po dawnej szkole podstawowej.

Po drugiej stronie ulicy z piętrowego budynku sypie się tynk. Ale nad drzwiami całkiem nieźle trzyma się baner informujący, że była tu kiedyś firma Astoria zajmująca się sprzedażą mebli i akcesoriów meblowych. To już przeszłość, która dla mieszkańców Stacji (i nie tylko) i tak była tylko krótkim epizodem w długiej i ciekawej historii tego budynku. Dla wielu to wciąż miejsce po słynnej swego czasu dyskotece i klubie muzycznym „Biały Koń”.

Ale dla takich jak Jerzy Grabowski to po prostu...

- Nasz Dom Kultury Kolejarza. Z tyłu dobudowana była do niego tak zwana szopa. Szopa, bo była to drewniana część, w której mieściło się kino „Sygnały”. A tu na dole były też pomieszczenia klubu sportowego. Tu zaczynałem swoją przygodę ze sportem - opowiada Grabowski. - Zaraz obok było boisko.

Dziś dawny dom kultury wciąż jest nieruchomością zarządzaną przez PKP. Jak będzie niszczał w takim tempie, niedługo będzie się nadawał tylko do rozbiórki.

Pracując dla kraju pracujemy dla siebie

Sprzed domu kultury idziemy dalej ścieżką wydeptaną chyba przez wspomnianych wyżej wielbicieli tanich trunków do dwóch budynków znajdujących się już niemal przy torach kolejowych.

- Sam występowałem o wpisanie tego budynku do rejestru zabytków. To jest budynek pocarski z końca XIX wieku, powstały przy budowie linii kolejowej z Ostrołęki do Małkini.

Bitwa Warszawska 1920. Tak jej setną rocznicę upamiętnił ost...

Na niszczejącym w zatrważającym tempie budynku z czerwonej cegły wciąż z łatwością można odczytać pochodzący już z innej epoki napis „Pracując dla kraju pracujemy dla siebie”.

Na budynku wisi tabliczka informująca, że obecnie to własność spółki PKP Energetyka. Nie ma żadnych zabezpieczeń, ani tabliczek informujących o zakazie wstępu. Choć pewnie i tak nie powstrzymałyby one licznych gości tego „lokalu”. Niestety, upstrzone marnej jakości grafiiti ściany i niezliczone butelki (w różnym stanie rozbicia) wskazują, że barwne życie toczy się tu cały czas.

Jerzy Grabowski z kolei bez trudu rozpoznaje pomieszczenia.

- Tu siedział naczelnik, który przyjmował mnie do pracy. Te okna to były biura - wskazuje. - A tu ciekaowstka. Tu był kantorek, do którego przychodził kasjer i wypłacał nam wypłatę. Bezpośrednio z dworu wchodziło się po tych schodach i z okienka dostawało wypłatę - mówi Grabowski.

A na parterze (a właściwie wysokim podpiwniczeniu) budynku była miejska łaźnia.

Na węźle pracowało nawet 2000 osób

- W latach 50. 60. jeszcze do lat 70. korzystało się z tej łaźni. Były tu specjalne boksy, stały w nich wanny. Wchodziło się, pokazywało legitymację kolejarską, panie dawały mydło i się szorowało raz na tydzień! - śmieje się Grabowski.

Z miejsca przed zabytkowym budynkiem dobrze widać najważniejsze budynki (i miejsca po budynkach) byłego węzła kolejowego Ostrołęka.

- Tu była duża kotłownia dla całego dworca i bloków na osiedlu. Już dawno wyłączona z użytkowania oczywiście. Obok lokomotywownia - Grabowski pokazuje dużą halę z błyskającymi gdzieniegdzie resztkami szyb. - W hali były naprawiane lokomotywy spalinowe, potem dobudowano jeszcze tę wiatę z trakcją, gdzie naprawiane były też elektrowozy.

Jak mówi nam Grabowski, w najlepszym okresie, w latach 70. na stanie lokomotywowni w Ostrołęce znajdowało się nawet do 200 lokomotyw różnego typu. Dale widać też budynki wagonowni. Tam naprawiane były i serwisowane wagony.

- Ostrołęka była kiedyś naprawdę dużym, znaczącym węzłem kolejowym. W najlepszym okresie pracowało tu około 2000 osób. To się oczywiście sukcesywnie zmniejszało, kolej powoli się zwijała.

Na dworcu i w jego otoczeniu widać już jednak, że idzie ku lepszemu. W końcu coś się zaczęło dziać. I może wcale nie „coś” - odnowiony na potrzeby Multicentrum budynek dworca z otoczeniem, nowy peron, remontowana linia do Chorzel (z gruntownie wyremontowanym mostem i budową niedaleko dworca nowoczesnego Centrum Sterowania Ruchem).

- Pewnie, że te inwestycje nie przełożą się na zatrudnienie, pewnie ,że w Ostrołęce nigdy już nie będzie takiego węzła kolejowego jak kiedyś, ale znów idą lepsze czasy dla kolei. Jest budowa linii do Chorzel, w dobrym stanie jest linia do Łap, choć bez ruchu pasażerskiego. w perspektywie jest modernizacja linii do Małkini - wylicza Grabowski.

NA 10-lecie i 100-lecie

Nasz spacer skończyliśmy u niego w muzeum. Kasa Biletowa Jerzego Grabowskiego to prywatne muzeum w budynku Multicentrum (choć pewnie przez dekady jeszce będzie się mówiło „budynku dworca”). Warto tam zajrzeć, czynne jest w każdą sobotę od 9.00 do 12.00. Jerzy Grabowski pokazuje nam z dumą małą gablotkę, która w największym skrócie pokazuje jego przywiązanie do kolei, historii, patriotyzmu.

- Tu jest medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości, który dostał Stanisław Małkowski, dziadek mojej żony, a tu jest medal 100-lecia Odzyskania Niepodległości, który Jerzy Grabowski dostał od prezydenta Andrzeja Dudy!

Multicentrum w Ostrołęce oficjalnie otwarte. Wielka impreza ...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki