Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Murem za księdzem

Jarosław Sender
Parafianie z Szelkowa czekają na wyjaśnienie motywów decyzji biskupa

W parafii Szelków wciąż wrze. Po odpuście w Św. Rozalii i powiatowych dożynkach, w sobotę ponad sto osób wypełniło przykościelny plac. Członkowie komitetu, który zawiązał się, by reprezentować parafię w rozmowach z hierarchami kościelnymi informowali, co udało się zdziałać w ciągu kilku dni między odpustami w Rzewniu (biskup wręczył dekret o przeniesieniu ks. Rogowskiego) a minionym właśnie odpustem w Św. Rozalii. Parafianie odgrażali się bojkotem biskupa na odpuście, omijaniem tacy. Przygotowali nawet pieśń protestacyjną, którą mieli odśpiewać w Św. Rozalii. W rezultacie jednak zachowali spokój.

- Ksiądz Marek prosił nas, byśmy uszanowali to święto, połączone w dodatku z dożynkami. Że jakiekolwiek protesty postawią kościół w złym świetle wobec wielu "świeckich", dożynkowych gości. Nie wiem jednak, czy dobrze zrobiliśmy - powątpiewał Jan Ziółkowski, przewodniczący Rady Gminy w Szelkowie.

Nie powinien zakładać gumiaków

Dwa dni po odpuście proboszcz miał opuścić parafię.

- Byłam u arcybiskupa Ozorow¬skiego w Białymstoku - mówi Monika Stańczak, wiceprze¬wod¬nicząca komitetu. - Po trzech godzinach oczekiwania, od ks. Leszka Jakoniuka, sekretarza białostockiego metropolity, dowiedziałam się, że oni w sprawy administracyjne nie ingerują, bo jest to wyłączna kompetencja biskupa Stefanka. Dowiedziałam się jednak z pewnych źródeł, że mamy prawo wyrazić swoje niezadowolenie ze sposobu w jaki biskup potraktował nas i naszego duszpasterza - mówiła do zebranych przed kościołem. - Zostaliśmy zlekceważeni, biskup nie przyjął naszej rady parafialnej, która pojechała z nim rozmawiać. Wykorzystamy wszystkie możliwości, będziemy pisać wszędzie, a jak będzie trzeba to i do papieża dotrzemy.

Również nieoficjalnie Stańczak dowiedziała się, że powody dla których biskup Stefanek postanowił urlopować ks. Marka są takie, iż jest on zaniedbany, pracuje sam a powinien mieć robotników, jeździ starym samochodem a powinien mieć nowy i lepszy oraz zadaje się z niższymi od siebie, a to nie pasuje do wizerunku księdza.

- Niestety, w hierarchii kościelnej, podobnie jak w świeckiej, wysoko postawiony urzędnik nie powinien zakładać gumiaków i pracować fizycznie - Stańczak przytaczała argumentację wysoko postawionych duchownych. Wśród zebranych zawrzało. Szczególnie ostatni powód głęboko ich dotknął.

- A pan Jezus co robił, z ludźmi był! Tak i nasz ksiądz jest z nami! W pracy i w zabawie. Na co dzień i od święta. Jak się to biskupowi nie podoba, to nie będzie miał parafii - mężczyzna z tłumu nie wytrzymał. - Na co nam taka hierarchia, co pracą się brzydzi, a tylko kasę od nas chce ciągnąć?!

Po trwającej ponad godzinę dyskusji zgromadzeni ustalili skład komitetu, do którego weszli przedstawiciele wszystkich miejscowości z parafii w Szelkowie. Postanowili jeszcze tego samego dnia przygotować i wysłać do metropolity białostockiego skargę na biskupa Stefanka, która musiała trafić na jego biurko do godz. 24.00 w niedzielę, aby zapobiec wejściu do parafii nowego administratora.

Komitet postanowił czuwać pod kościołem - w razie, gdyby pojawił się administrator.

Chcą znać powody decyzji

- Nie będziemy zakładać łańcuchów na drzwiach kościoła, bo prosił o to ks. Marek, by wstydem kościoła nie okładać. Jednak będziemy pilnować bramy. Nie wpuścimy nowego proboszcza, nie oddamy parafii, póki biskup nie przedstawi nam zarzutów, jakie ma wobec naszego księdza - mówił przewodniczący komitetu, Lucjan Trętowski na spotkaniu z radnymi i sołtysami, zorganizowanym przez wójta Milewskiego 7 września w domu kultury.

- Gmina nie tylko buduje drogi i wodociągi. Interesuje się tym, co dzieje się wśród ludzi, także tym, co dzieje się w parafii - mówił wójt Czesław Milewski. - Od dłuższego czasu mieszkańcy są wzburzeni decyzją biskupa o urlopowaniu ks. Marka. Ludzie dopytują, nie wiedzą co się dzieje. Z drugiej strony niepokoją pomysły zamykania kościoła, "omijania" tacy, organizowania wieców, na których padają groźne słowa. Sytuacje takie jak u nas sprzyjają pomysłom zabierania krzyży i religii ze szkół. Godzą w siłę Kościoła. Dlatego pytamy o motywację decyzji biskupa. I prosimy ks. Marka o wyjaśnienie.

- Skoro stoję przed wami, muszę wszystko powiedzieć. Wszystko, co wiem - mówił do zebranych proboszcz. - Po czerwcowej wizytacji, 23 czerwca przyjechał biskup Bronakowski i powiedział, że podobno nadużywam alkoholu. Nie chciałem o tym rozmawiać z biskupem pomocniczym w drodze z kościoła na cmentarz. 15 lipca przyjechał biskup Stefanek i oznajmił mi, że jestem pijakiem, nie odprawiam nabożeństw, niszczę ludzi i księży. Nie mogłem tego słuchać. 17 sierpnia, jak wiecie, dostałem dekret zwalniający mnie z obowiązków ojca duchowego dekanatu różańskiego i diecezjalnego domu rekolekcyjnego w Szelkowie. Oraz urlopowanie z parafii. Nigdy nie przedstawiono mi zarzutów czy powodów takiej decyzji. Muszę ją uszanować. Godzę się z nią i odejdę. Nie występuję przeciwko biskupowi, ale domagam się odpowiedzi od zwierzchników - dlaczego taki werdykt na mnie wydano, w taki sposób i teraz, tak nagle. Gdy posypały się śluby, jest początek roku szkolnego - zawsze ważny dla kościoła, był odpust w Św. Rozalii, którego atmosferę ta
decyzja zakłóciła. Jest mi bardzo smutno. W dzisiejszych czasach nie można być tak poddanym. Że ktoś ci coś każe, robisz to w ślepo i z uśmiechem na ustach idziesz dalej.

Lekceważeni przez hierarchów

Ksiądz Rogowski miał odejść na urlop 6 września. Termin został przedłużony o kilka dni. Żeby posprzątać po odpuście. I ocenić z ekonomem kurii szkody na dachu kościoła wyrządzone przez wichurę.

- Może biskup myślał, że ja dachem chcę się zasłonić. Ale on faktycznie jest poderwany. Wymaga poważnego remontu - mówił ks. Marek. - Nie ma ludzi niezastąpionych, ale czy ktoś nowy jest w stanie wejść i z marszu podołać wszystkim potrzebom nie powodując strat - powątpiewał proboszcz.

Chodzi nie tylko o straty materialne. Ale także o straty w ludziach. W ludzkich duszach. Parafianie wciąż podkreślają, jak wspaniałym duszpasterzem jest ks. Marek.

- 20 sierpnia napisaliśmy prośbę do biskupa Stefanka. Poparta była podpisami prawie półtora tysiąca parafian - informuje Lucjan Trętowski - Sześcioosobowa delegacja zawiozła ją do kurii. Ks. Sołowianiuk, wikariusz biskupi, bardzo życzliwie przyjął nasze wyjaśnienia. Powiedział, że będzie rozmawiał z biskupem,

żeby rozważył naszą prośbę. Ale biskup odpowiedział, że jest to sprawa między nim a proboszczem. Nie znalazł dla nas czasu. Nie odpowiedział też na nasze pismo. 30 sierpnia wysłaliśmy faxem kolejne pismo do biskupa. Pozostało bez odpowiedzi, ale ks. Marek został zaproszony na rozmowę do kurii 1 września. Pojechaliśmy z nim, by go wesprzeć, mając także nadzieję na rozmowę z biskupem. Poinformowano nas jednak, że ksiądz biskup ma inne obowiązki. 2 września wysłąliśmy kolejne pismo do biskupa. Bez odpowiedzi. Dzień później osobisty sekretarz biskupa ks. Jacek Kotowski poinformował nas, że jeżeli parafianie godnie zachowają się podczas odpustu, to spróbuje umówić nas na audiencję z biskupem.

Komitet obrony księdza 5 września wysłał też faxem pismo do metropolity białostockiego - abp. Edwarda Ozorowskiego. Z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i podanie definicji urlopu szabatowego. Tą samą drogą nadeszła dzień później odpowiedź, że metropolita nie sprawuje władzy w diecezjach sufragalnych, gdzie wyłącznie biskup posiada nieskrępowane uprawnienia mianowania i przenoszenia proboszczów. Na temat urlopu nie było nic.

Co warta owczarnia bez owiec

- Należy zaufać biskupowi, pasterzowi który dba o powierzoną sobie owczarnię - doradzał w piśmie arcybiskup. Ale co będzie warta owczarnia tego pasterza bez owiec? - pytał Lucjan Trętowski.

- Biskup nie jest od tego, by burzyć zgodę w parafii, ale by ją wzmacniać - mówił radny Roman Pło¬dziszewski. - Nie wiem, co biskup taką decyzją chciał osiągnąć. Myślę, że w tej chwili jest to próba sił. Ważne jest, czy ks. Marek ją przetrzyma, a przede wszystkim czy wytrwa w powołaniu, w hierarchii, w której nie ma miejsca na osobistą wolność, na godność. Choć najważniejsze przecież powinno być posłuszeństwo Panu Bogu, a nie biskupowi.

- W ciągu dwóch dni zebralimy prawie półtora tysiąca podpisów. Świadczy to o szacunku i uznaniu, jakim ludzie darzą proboszcza. Szkoda, że biskup, mając tyle argumentów nie znalazł nawet czasu, by z delegacją porozmawiać - ubolewa Hanna Chodyna-Sołtysiak, dyrektor szkoły.

- Zaskakuje mnie mała wiara biskupa w pozytywne relacje między parafią a księdzem proboszczem. To, że biskupi nie wierzą w mądrość ludu, który potrafi stanąć w obronie skrzywdzonego - wtórował Sławomir Jasiński, dyrektor gimnazjum.

O wielkiej duchowej opiece, duszpasterskiej trosce i posłudze ogromnie zaangażowanej mówiły Wiesława Sarnowska, dyrektor biblioteki i Anna Guza, dyrektor przedszkola.

- Opluć, zniszczyć, znieważyć człowieka można bardzo szybko, jak to jest w przypadku naszego proboszcza. Dlatego musimy się jednoczyć dla zatrzymania księdza za wszelką cenę - mówił Jan Ziółkowski.

Osiągnęli kompromis

- Nie widzę żadnych osobistych spraw i relacji między mną a biskupem. A jeśli biskup takie widzi, nie powinno to się odbijać na parafii - zapewniał ks. Rogowski.

Dwa dni po tym spotkaniu ks. Rogowski ponownie rozmawiał w kurii z biskupem Stefankiem. Biskup zgodził się także wysłuchać przedstawicieli parafian.

W rozmowach osiągnięto kompromis.

- Usłyszeliśmy, że ks. Marek zostanie w parafii jeszcze kilka tygodni, potem pójdzie na urlop i wróci do naszej parafii w czerwcu - powiedział nam jeden z członków komitetu obrony księdza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki