Doświadczenie samorządowe dla Europy - Stanisław Kubeł, kandydat do Parlamentu Europejskiego z Listy Trzeciej Drogi

Ogłoszenie wyborcze KWW Trzecia Droga Polska 2050
Rozmowa z doktorem Stanisławem Kubłem – Kurpiem, mieszkańcem gminy Kadzidło w powiecie ostrołęckim, doświadczonym samorządowcem, kandydatem do Parlamentu Europejskiego z listy Trzeciej Drogi, lista nr 1, pozycja 2.

Co Pana skłoniło, żeby wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego?

Przede wszystkim bagaż doświadczeń samorządowych. Pracuję w samorządzie już 35 lat – najpierw na stanowisku wójta gminy Kadzidło w powiecie ostrołęckim, potem przez siedem lat jako wicewojewoda ostrołęcki, a przez ostatnich 25 lat pełniłem funkcję starosty ostrołęckiego. Ale nie ograniczałem się tylko do powiatu - przez 25 lat uczestniczyłem w pracach komisji wspólnej rządu i samorządu, działając w zespole finansowym i zespole infrastruktury polityki regionalnej samorządu terytorialnego. Większość ustaw dotyczących powiatów przechodziła przez te zespoły. Zasiadałem też przez dziewięć lat w radzie ekspertów ministra infrastruktury. Tam tworzyliśmy prawodawstwo do sprawnego realizowania inwestycji w Polsce. Brałem także udział w tworzeniu różnych rozwiązań formalno-prawnych, chociażby dotyczących rządowego funduszu przebudowy dróg. Oczywiście nie zawsze brano pod uwagę stanowisko samorządów, ale często pewne treści udawało nam się przenieść, czy poprawiać mechanizmy dotyczące funkcjonowania finansów publicznych. A więc nie ograniczałem się wyłącznie do lokalnego podwórka, ale patrzyłem na różne sprawy trochę „znad stołu”. Przez te wszystkie lata zdążyłem spojrzeć na świat bardziej refleksyjnie. Działania lokalne są niezmiernie ważne, ale muszą być powiązane z tym, co dzieje się w województwie, w kraju, a także w Unii Europejskiej. Mądre korzystanie z wszystkich możliwości i uzyskiwanie wsparcia przez samorządy z województw, z programów krajowych czy unijnych to bardzo ważna sprawa i trudno mówić o rozwoju, jeśli nie próbujemy tego łączyć. Chciałbym wrócić do pewnej normalności, która była w relacjach z Unią Europejską. Szczytowy okres, w którym i my jako samorząd korzystaliśmy ze środków unijnych, to były lata 2009-2012. Inwestowaliśmy dużo i byliśmy nagradzani za to inwestowanie. W tej chwili ze środkami unijnymi jest pewien problem, dlatego że one trafiają do Polski niesystematycznie. Kiedyś był siedmioletni okres programowania i wiadomo było, że w określonych latach korzystamy z unijnych środków. W ostatnich latach te środki były blokowane, myślę tu też o środkach z Krajowego Planu Odbudowy. To nie jest sytuacja zdrowa, jeśli nie korzystamy z unijnych środków przez kilka lat. Trzeba byłoby wrócić do sytuacji normalnej. Ja nie kandyduję po to, jak większość rasowych polityków, żeby uprawiać awanturnictwo polityczne. Chcę reprezentować i Kurpie i samorządy polskie w Unii Europejskiej, ale jednocześnie chcę reprezentować Unię Europejską tutaj - z poszanowaniem wartości ogólnounijnych, ale także wartości regionalnych, narodowych, patriotycznych. Myślę, że wszystko można uporządkować, ale nie można podchodzić do tego emocjonalnie, tylko racjonalnie. Z pożytkiem dla Europy, ale i naszych małych ojczyzn, które reprezentujemy w Europie. I chodzi o to, żeby dalej iść w kierunku rozwoju, a nie w kierunku awantur politycznych, co często jest udziałem polityków PiS czy Platformy Obywatelskiej. Trzecia droga jest „miejscem” dialogu, tworzenia. Chcemy budować rozwój Polski w Unii Europejskiej. I to skłoniło mnie, żeby kandydować. Chcę przeciwstawić się awanturnictwu politycznemu dwóch dominujących partii politycznych. Bądźmy merytoryczni i pragmatyczni. Mam 35 lat pracy za sobą na tym obszarze i chciałbym też pewne refleksje i doświadczenia przenieść. I myślę, że jeśli mieszkańcy mnie wybiorą, to na pewno się za mnie nie będą wstydzić.

Chce Pan pracować za granicą. Jak u Pana ze znajomością języków obcych?

W szkole podstawowej uczono mnie języka rosyjskiego. Język niemiecki miałem w szkole średniej, na studiach, zdawałem go też na egzaminie doktoranckim. Posługiwałem się tym językiem płynnie, kwestia odświeżenia. Jeśli chodzi o angielski, to uczyłem się angielskiego przez kilka lat na kursach. Myślę, że jestem w stanie w krótkim czasie dojść do poziomu prezydenta Dudy.

Dlaczego właśnie teraz zdecydował się Pan na kandydowanie? Czy dlatego, że przegrał Pan wybory na starostę ostrołęckiego?

Nie, propozycję kandydowania do europarlamentu otrzymałem od Szymona Hołowni – litera Polski 2050 długo przed wyborami na starostę. I pomyślałem, jeśli nie teraz, to kiedy? Jestem po sześćdziesiątce, ale jestem aktywnym człowiekiem – cały czas pracuję, mam 45 uli, hoduję daniele, króliki, uprawiam sport – sztuki walki, kajakarstwo, narciarstwo, jeżdżę na rowerze, spaceruję z kijkami nordic walking. Jestem w pełni sił – mogę wiele zdziałać dla naszego regionu i kraju.

Jakie, Pana zdaniem, wyzwania stoją teraz przed zjednoczoną Europą?

To przede wszystkim kwestie bezpieczeństwa. I muszą być potraktowane bardzo poważnie. Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, to oczywiście w sensie militarnym, ale to przecież także obrona cywilna i straż pożarna. Ten segment wymagałby wsparcia środkami unijnymi. Wsparcia wymaga także infrastruktura, która przyczynia się do rozwoju gospodarczego. Bardzo ważne jest komponowanie środków inwestycyjnych: lokalnych, krajowych, unijnych. Warto byłoby wypracować mechanizm, który by to ułatwiał. Szczególnie w zakresie inwestowania w transport drogowy i kolejowy. To ważne dla wielu mazowieckich miast i wsi. Dążyłbym do tego, żeby panowała zasada nieszufladkowania środków aż tak mocno na poszczególne działania, bo często trudno z części tych pieniędzy w pełni skorzystać. Oczywiście rozumiem, że muszą być priorytety, ale chodzi o to, żeby je redagować troszkę szerzej niż do tej pory.

Mieszkańcy regionu ostrołęckiego z pewnością kojarzą Pana z budową mostu w Teodorowie. Można powiedzieć, że to Pana sztandarowa inwestycja…

Tak, ten most to moje ukochane dziecko. Przed laty, kiedy zacząłem o tym mówić, ludzie pukali się w głowy, mówili, że kaktus im wyrośnie jak w Teodorowie stanie most. Bo przecież tam jest prom, bo to obszar Natura 2000, bo nikt nie pozwoli na budowę, bo pomysł jest głupi… – argumentów przeciw było mnóstwo. Niechętni byli też na początku samorządowcy gmin Lelis i Rzekuń. Szczerze mówiąc, trudno było ludzi do tej inwestycji przekonać. A ja od początku widziałem ten most jako element większej układanki komunikacyjnej wokół Ostrołęki – by wyeliminować korki w mieście i ułatwić życie transportowcom. W związku z tym, że to moje ukochane dziecko, to rośnie szybciej niż inne i nawet w ostatnim czasie przyspieszyliśmy harmonogram inwestycji. Uzyskałem zgodę ministra infrastruktury na przesunięcie środków z roku 2026 na lata 2024 i 2025. Firma wykonała już 2/3 prac - konstrukcje mostowe są w końcowym etapie, zostały tylko te przyjemne, czyli asfaltowanie, oznakowanie poziome i pionowe, humusowanie skarp. Wszystkie roboty ziemne zostały już wykonane. W związku z tym można powiedzieć, że jest to zadanie, które nie będzie zepsute. Nie podzieli losów pylonów ostrołęckiej elektrowni. Wiem, że niektórzy chcą się lansować na tym moście, także kandydaci w eurowyborach. Może bardziej powinni się fotografować przy rozebranej elektrowni? Chcę zapewnić wszystkich, że ta inwestycja zostanie dokończona. A dlaczego jest niezagrożona? Bo koszty rozbiórki mostu na tym etapie są znacznie wyższe niż koszty jego dokończenia. Zresztą tak na marginesie ta elektrownia by się nam bardzo przydała w krajowym systemie elektroenergetycznym. Nie musielibyśmy wtedy kupować energii elektrycznej w innych krajach. No cóż, nie jest dobrze, gdy polityka miesza się do inwestycji.

Co Unia Europejska może jeszcze, oprócz środków na rozwój, dać naszemu regionowi?

Mieszkamy na terenie, gdzie świetnie rozwija się przemysł rolno-spożywczy. Warto podkreślić, że w powiecie ostrołęckim produkujemy tyle, że możnaby wyżywić nie tylko Warszawę, ale także Mazowsze z Warszawą. Potrzebujemy rynków eksportowych. Unia Europejska nie tylko kwestia środków z Brukseli, ale to także możliwości eksportu nadwyżek żywności. Jeśli chcemy się gospodarczo rozwijać, to musimy również prowadzić eksport na rynki europejskie. Wschód Europy jest odcięty, pozostaje nam zachód i południe.

W najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, 9 czerwca, Polacy wybiorą 53 europosłów, a cała Unia Europejska - 720 nowych reprezentantów. W poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja w Polsce wyniosła ok. 45 procent. Polacy tłumnie do urn nie ruszają. W tym roku może być podobnie, oby nie gorzej. Jak przekonałby Pan mieszkańców Mazowsza do pójścia na wybory?

Młode pokolenie nie zna problemów, które ludzie w moim wielu poznali w latach 80. ubiegłego wieku. Wyjazd z Polski to był wówczas wielki problem. Wejście Polski do Unii Europejskiej przed dwudziestu laty otworzyło nas na świat. Co nam daje Unia? Warto choć raz przemierzyć kraje należące i nienależące do UE. Ja to zrobiłem. Różnica jest kolosalna. Unia daje też wiele naszej młodzieży. Choćby poprzez możliwość uczestniczenia w programach, takich jak Erasmus. Młodzi ludzie mogą bez przeszkód zwiedzać Europę, ale też wykonywać pracę na praktykach w unijnych krajach. Przedsiębiorcy mogą prowadzić działalność w dowolnym kraju... możliwości jest naprawdę bardzo dużo. Jako mieszkańcy Polski nie jesteśmy izolowani. Warto korzystać z rozwiązań i mechanizmów, które są w UE. Posiłkujemy się także nadal środkami z Unii Europejskiej na rozwój Polski, bo chociaż wiele przez te 20 lat w Unii osiągnęliśmy, to wciąż sporo zostało do zrobienia. Nie możemy dać się wyrugować z Unii Europejskiej. A wielu polityków ma na to ochotę. Są jak wilki w owczej skórze. Tak naprawdę udają, że są za Unią Europejską, a w rzeczywistości tylko knują i skłócają społeczeństwo. Masowy udział w wyborach do europarlamentu jest ważny. Z UE płyną do nas pieniądze, także na rozwój każdego z nas. A więc jeśli nie idziemy na wybory do Parlamentu Europejskiego, to możemy na tym stracić jako kraj. Wyborcy zdecydują, czy będą głosować na farbowane lisy, które mają dużo pieniędzy na kampanię wyborczą i mogą obwiesić banerami wszystkie miejscowości. Zobaczymy, co zrobi na wyborcach większe wrażenie: czy będą głosować na osoby, które znają, które coś mogą zrobić dla Polski czy „baneroza” opanuje wyborców z naszego województwa.

Czy w Pana ocenie samorządowiec z niedużego polskiego miasta czy powiatu może coś wnieść do olbrzymiego europejskiego organizmu?

Oczywiście. Przecież my tu, lokalnie, prowadzimy wielomilionowe inwestycje. Doskonale orientujemy się w realizacji często skomplikowanych przedsięwzięć. Nie chciałbym się tutaj przechwalać, ale moje doświadczenie w tym zakresie jest dosyć duże i chciałbym je wykorzystać do promowania pewnych rozwiązań, które są do wykorzystania w całej Europie. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Myślę, że niektóre kraje mogłyby się samorządności od Polski uczyć i korzystać z naszych doświadczeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki