Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała szkoła na zdjęciu

Mieczysław Bubrzycki
Wójt Czerwonki dziwi się innym wójtom, że nie proponują rodzicom zakładania małych szkół. Kosztują niewiele, a małe dzieci nie muszą zrywać się o świcie, by zdążyć na szkolny autobus.

- Gminy nie było stać na utrzymanie aż czterech szkół podstawowych - mówi wójt Czerwonki Henryk Kozłowski. - Trzy najmniejsze pochłaniały nieproporcjonalnie dużo pieniędzy.
- Wójt nie chciał jednak, aby te szkoły w ogóle zniknęły - mówi Marzena Balcerzak, ówczesny kierownik szkoły w Gutach Dużych. - Podpowiedział nam, żeby utworzyć tak zwaną małą szkołę.
Podobne sugestie otrzymali także rodzice dzieci z dwóch pozostałych niewielkich szkół: w Budzynie-Walędzietach i Krzyżewie-Markach. Wszędzie powstały stowarzyszenia rozwoju wsi. Trzeba było je tylko zarejestrować w sądzie, a potem można już było założyć własną szkołę.
- Czas płynął szybko, zbliżał się początek roku szkolnego, a sąd nie zarejestrował jeszcze naszego stowarzyszenia - wspomina Marzena Balcerzak. - Baliśmy się, że nie zdążymy przed 1 września i dlatego zwróciliśmy się o pomoc do Stowarzyszenia Inicjatyw Gospodarczych i Edukacyjnych w Ostrołęce, które prowadziło już wtedy pięć małych szkół w okolicach Ostrołęki.
W pozostałych dwóch szkołach mieli mocniejsze nerwy. Warszawski sąd zarejestrował przed końcem wakacji ich stowarzyszenia i 1 września 2001 roku w gminie Czerwonka zaczęły działać trzy małe szkoły. We wszystkich uczyły się dzieci klas 0-III. Starsze musiały dojeżdżać do innych szkół: w Czerwonce, Makowie i Gąsewie.
Gmina przekazuje stowarzyszeniom subwencję oświatową na każdego ucznia, a ponadto nie żąda czynszu za budynek i funduje szkole opał na zimę. Płaci rachunki za prąd i abonament za telefon. Małe szkoły nie płacą gminie za wodę.
- Bez pomocy wójta i gminy ta szkoła nie miałaby szans na działanie - zapewnia Anna Kwiecińska, dyrektor szkoły w Budzynie-Walędziętach.
- Gminie to się po prostu opłaca - wyjaśnia wójt Kozłowski. - Najmłodsze dzieci i ich rodzice są zadowoleni, bo mają blisko do szkoły, a gmina przeznacza na te szkoły oprócz subwencji naprawdę niewiele pieniędzy. Dziwię się wójtom innych gmin, że nie proponowali rodzicom takiego rozwiązania.

Budzyno-Walędzięta

W tej szkole jest 13 dzieci. Najmniej w zerówce - tylko jedno, więc przyszłość szkoły stoi pod znakiem zapytania. Za rok w szkole będzie tylko ośmiu uczniów.
- Takie małe szkoły poznikają samoistnie - mówi dyrektor Anna Kwiecińska. - To skutek niżu demograficznego. A u nas dodatkowo część dzieci rodzice posyłają do szkoły w Makowie.
W szkole pracują dwie nauczycielki: dyrektor Anna Kwiecińska i Katarzyna Załęska.
- Ja i koleżanka zarabiamy mniej niż to wynika z Karty Nauczyciela, ale na więcej nas po prostu nie stać, a ponadto swoją funkcję pełnię społecznie - tłumaczy pani dyrektor.
Religii uczy społecznie proboszcz Zbigniew Sajewski z parafii św. Brata Alberta w Makowie. Szkołę sprzątają rodzice, którzy składają się także po 10 zł miesięcznie.

Guty Duże

W szkole jest 20 dzieci. Za rok może być o kilkoro mniej, bo do zerówki pójdzie tylko dwoje dzieci.
- Najbardziej potrzeba nam sprzętu - mówi dyrektor Marzena Balcerzak. - Gdy zaczynaliśmy pracę jako mała szkoła, nie było tu prawie nic, bo przez dwa lata trzykrotnie włamywano się do szkoły. Teraz mamy stary komputer i radiomagnetofon. Bardzo przydałaby się kserokopiarka.
Szkoła dostała ją od wójta na Dzień Edukacji Narodowej.
- Zarabiamy zgodnie z Kartą Nauczyciela, choć mamy wyższe pensum: ja mam 19 godzin tygodniowo, a Małgorzata Kobylińska 23 godziny - mówi dyrektor Balcerzak. - Ponieważ koleżanka jest nauczycielem kontraktowym i jej zarobki są nieco niższe, więc mogliśmy zatrudnić na pół etatu woźną, która nie tylko sprząta, ale i pali w piecach.
Szkoła jest świeżo wymalowana, a sporą część holu zajmują dyplomy za sukcesy w olimpiadach organizowanych przez ostrołęckie SIGiE, które prowadzi obecnie siedem małych szkół. Szkoła w Gutach dwa razy zajmowała w punktacji ogólnej pierwsze miejsce.
- Słowa uznania należą się panu wójtowi Kozłowskiemu, który od początku stara się nam pomagać - mówi Marzena Balcerzak. - Dziękuję także ks. Janowi Orzechowskiemu, wikariuszowi z Gąsewa, który nie tylko bezpłatnie prowadzi lekcje religii, ale także przywozi dzieciom książki, a wszystkie pieniądze uzyskane ze sprzedaży przekazuje szkole. Także ks. proboszcz Stanisław Dziękiewicz pomaga, jak może. Co jakiś czas na rzecz szkoły przekazuje tacę zebraną podczas niedzielnej mszy w kaplicy, która mieści się w szkole.
Dyrektor Balcerzak coraz częściej myśli, jaka będzie przyszłość jej szkoły. Dzieci z roku na rok ubywa.
- Jedyna szansa na dalsze istnienie to rozszerzenie poziomu organizacyjnego szkoły do I-IV, a nawet I-V - mówi Marzena Balcerzak. - Tak zrobiono w małej szkole w Zdunku koło Myszyńca.

Krzyżewo-Marki

Mała szkoła w Krzyżewie-Markach po dwóch latach zniknęła z gminnego krajobrazu.
- Gmina dała jeszcze pieniądze na malowanie pomieszczeń w czasie wakacji, co też zostało zrobione, a pod koniec wakacji okazało się, że szkoły nie będzie - mówi wójt Henryk Kozłowski. - Dowiedziałem się o tym 27 albo 28 sierpnia, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Do szkoły w Krzyżewie chodziło w zeszłym roku dziewięcioro dzieci.
- Wszystko wskazywało na to, że szkoła się utrzyma - mówi Bożena Budniak ze wsi Cieciórki, ówczesny prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi, które prowadziło szkołę.
Pani Budniak była prezesem do 9 lipca zesłego roku. Zrezygnowała, ponieważ jej syn Łukasz skończył już ostatnią, trzecią klasę.
- Chodzi teraz do Czerwonki i bardzo sobie chwali - mówi Bożena Budniak. - Nie ukrywam, że nieraz zastanawiałam się, jaki poziom jest w tej naszej szkole. Był nie najgorszy, bo mój syn przynosi z nowej szkoły więcej piątek niż czwórek.
Nie wiadomo, co kierowało rodzicami, którzy pod koniec wakacji zdecydowali się zrezygnować ze szkoły w Krzyżewie.
- Nie wszyscy zrezygnowali - wyjaśnia Bożena Budniak. - Gdy jednak zostało 4 czy 5 uczniów, to wiadomo było, że szkoły już nie będzie.
Zrezygnowali ci, którzy mieszkają najbliżej szkoły. Do zerówki miała iść córeczka małżeństwa mieszkającego na piętrze szkoły - wnuczka radnego gminy. Rodzice zdecydowali się na szkołę w Gąsewie (nie w Czerwonce). Zrezygnowali rodzice pierwszoklasisty, który mieszka po sąsiedzku ze szkołą.
- Czy jedna nauczycielka mogła wszystkich dobrze nauczyć? - pytają. - Gdybyś pan przyszedł do szkoły zimą, tobyś pan zobaczył, jak tam było zimno.
- Nauczycielki były dwie: dyrektorka i pani na pół etatu - wyjaśnia Bożena Budniak. - Owszem, w szkole nie było za ciepło, ale mój syn przez te lata, kiedy tam chodził, nie chorował z tego powodu częściej niż zwykle.
Nie można wykluczyć, że o losie tej szkoły zadecydował w jakimś stopniu konflikt w Krzyżewie-Markach i Krzyżewie-Jurkach związany z próbą utworzenia nowego sołectwa (obecnie jest jedno dla obu wsi, o konflikcie pisaliśmy przed paru miesiącami - przyp. mb). Być może jeden czy dwóch rodziców, zabierając dziecko z tej szkoły i wysyłając je do szkoły w Gąsewie w gminie Sypniewo, chciał "zagrać na nosie" wójtowi, który - zdaniem przeciwników nowego sołectwa - sprzyja drugiej stronie. To jednak tylko przypuszczenia.
Fakt jest faktem - szkoły w Krzyżewie nie ma.
- Wielka szkoda - mówi Bożena Budniak, która niedawno urodziła córeczkę. - O budowie tej szkoły opowiadał mi kiedyś dziadek. Do tej szkoły chodziła moja mama, chodziłam ja i chodzili dwaj synowie. Mogłaby też chodzić moja córeczka. Aż trudno uwierzyć, że tej szkoły już nie będzie.
Teoretycznie szkoła w Krzyżewie może znowu powstać, bo - jak usłyszałem - za rok w Krzyżewie i okolicach będzie siedmiu sześciolatków.

Jest miejsce
na małe szkoły

Mówi Roman Gawrych, prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Inicjatyw Gospodarczych i Edukacyjnych im. Karola Adamieckiego, w ramach którego działa większość tzw. małych szkół w naszym regionie:
- Obecnie takich szkół w naszym regionie jest siedem. Jest też jedno gimnazjum. Jedna ze szkół, w Rżańcu, to szkoła niepubliczna o uprawnieniach publicznych, a pozostałe, to szkoły publiczne, które mają zgodę gminy na funkcjonowanie. Problemem jest malejąca liczba dzieci, która stawia pod znakiem zapytania przyszłość niektórych szkół. Na pewno rozwojowa jest szkoła w Piaseczni w gm. Kadzidło, w Babie w gm. Łyse i w Zdunku w gm. Myszyniec. Pewne szanse na dalsze istnienie ma szkoła w Gutach Dużych w gm. Czerwonka. Takich małych szkół powinno być znacznie więcej, wszystko zależy jednak od postawy wójtów. Zachowanie wójta gminy Czerwonka było pod tym względem wzorcowe. Polityka oświatowa tej gminy zakłada istnienie takich szkół, miejscowe władze są do nich przekonane i to im się po prostu opłaca. W niektórych innych gminach ta idea spotyka się, niestety, z niechęcią, a nawet wrogością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki