- Tutaj nie chodzi o sztuczki - tłumaczy Monika. - Oczywiście nauczyłam swoje zwierzęta kilku pokazowych numerów, jak kładzenie się czy ukłon. Jednak najważniejsze jest pokazanie koniowi, że się rozumie jego język. Jak moje konie reagowały, gdy po latach złego traktowania spotykały kogoś takiego jak ja? Świetnie. - wspomina Monika Zielińska. - Nareszcie miały do czynienia z kimś, kto wiedział, co "mówią’ i potrafił "odpowiadać".
Te umiejętnosci wykorzystywała, pracując w róznych stajniach, z końmi trudnymi. Nareszcie postanowiła zebrac własne małe stadko i trzymać konie blisko domu. Marzenie się spełniło. W stajni w Wykrocie zamieszkało kilka zwierząt. Wszystkie są tutaj, bo miały szczęście. Ich los nie był zbyt wesoły.
Zwierzęta Moniki Zielińskiej są "z odzysku", odratowane, wyciągnięte z szop albo … z wozu rzeźnika. Na pomysł kupienia własnych koni i umieszczenia ich w pobliżu domu wpadła stosunkowo niedawno. Stajnia ma mieszkańców od pół roku. Kary Kalif, główny artysta, który najchętniej uczy się sztuczek, miał być po prostu zjedzony. Właściciel utuczył go do granic możliwości, żeby więcej dostać za żywiec w skupie.
Teraz wszystkie są spokojne, posłuszne, wypielęgnowane. Dostały drugie życie, ale też zmieniły życie swojej właścicielki. Zaczarowały "czarownicę od koni".
(więcej w wydaniu papierowym TO)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?