Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrał ich Bug

Aldona Rusinek
Elżbieta Kamińska nie potrafi pogodzić się z tragedią
Elżbieta Kamińska nie potrafi pogodzić się z tragedią Fot. A. Rusinek
W Bugu utonęło czterech braci Kamińskich z Kolonii Wschodniej w gminie Nur. Najmłodszy miał osiem lat, najstarszy trzynaście

Elżbieta i Józef Kamińscy mieli dziewięcioro dzieci. Dziś zostało im pięcioro. Czterech najstarszych synów zginęło jednego dnia, może jednej godziny, tragiczną śmiercią w wartkim nurcie rzeki w Kamionce Nadbużnej. - Chłopcy zawsze trzymali się razem. Razem jeździli na rowerze, razem się bawili, razem chodzili do lasu, czy na ryby. Ale za nimi zawsze sznurowały młodsze dzieci, którymi też się opiekowali. Nieraz nie chcieli brać ze sobą Adasia, bo nie lubił ich słuchać. Ale zawsze siebie nawzajem pilnowali. Nie wiem, jak to się mogło stać, nigdy w rzece sami się nie kąpali. Nawet jak szli na ryby, musieli obiecać, że nie będą się kąpać - zapewnia Elżbieta Kamińska. H W czwartkowe południe 17 lipca Kamil, Karol, Marcin i Damian spytali matkę, czy mogą iść do znajomych, w drugim końcu wsi, by pobawić się z kolegami. Zdziwiło ją, że nie chcą zabrać ze sobą młodszych dzieci, ale pozwoliła. - Kiedy do 14.00 nie wrócili na obiad, poszłam po nich. Okazało się, że w ogóle u tych znajomych nie byli. Pomyślałam, że może poszli nad rzekę, bo obok było zejście na taką dziką plażę - wspomina matka. - Okłamali matkę. Od razu pewnie poszli na plażę - mówi sąsiadka Kamińskich. - Tam był mój osiemnastoletni siostrzeniec z psem. Mówił, że kąpali się razem w płytkiej wodzie koło wysepki. On zaraz potem wrócił do domu, oni nie chcieli jeszcze wracać. I zostali tam na zawsze - kobieta kręci głową jakby z niedowierzaniem. Elżbieta Kamińska na dzikiej plaży znalazła rower i ubrania chłopców. - Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że mogło im się coś stać. Przypuszczałam, że poszli gdzieś brzegiem rzeki, lubili tak łazić, jak wszystkie dzieci na wsi. Trochę poczekałam, wołałam, poszukałam. Ale nigdzie ich nie było. Zadzwoniłam do męża do pracy, przyjechał i szukaliśmy razem. Jeździliśmy samochodem, chodziliśmy brzegiem rzeki. Wciąż wierzyłam, że nic złego się nie stało. Nawet jak wyłowili Kamila wierzyłam, że trzej pozostali może gdzieś się w przerażeniu ukryli, może się odnajdą - mówi kobieta. H Najstarszego, trzynastoletniego Kamila wyłowił 73-letni Władysław Murawski. - We wsi pod wieczór poszła wieść, że dzieci w Bugu się potopiły. Na brzeg zleciał się tłum. Nie wiedzieliśmy czyje dzieci. Każdy bał się o swoje, jeśli nie było ich w domu. Są wakacje, dzieci się bawią w różnych miejscach. Na brzegu dowiedziałem się, że to chyba dzieci Kamińskich. Nie znam tych ludzi. Komendant komisariatu z Nura powiedział, że przydałyby się sieci. Wtedy jeszcze nie było strażaków. Wziąłem z synem łódki i sieci. Wypłynęliśmy na rzekę. Zarzuciliśmy sieci raz - nic. Za drugim razem był opór. Ten chłopiec leżał wyprostowany z rękami skulonymi pod brodą, jak z zimna, albo do modlitwy - opowiada pan Władysław. Dodaje ze zdziwieniem, że na brzegu było tylu młodych i nikt nie kwapił się do szukania, do ratowania. - Stali i patrzyli, a przecież to dzieci. Choć nic już nie można było im pomóc - mówi ze smutkiem. H Policję w Ostrowi o prawdopodobnym zatonięciu chłopców około 21.00 powiadomiła jedna z mieszkanek Kamionki. Dzwonił także - jak twierdzi - letnik z Warszawy, bo nad Bugiem w Kamionce nie brakuje letniskowych domków. - Za późno zadzwoniłem - wyrzuca sobie Tadeusz Koc. - Życia dzieciom by to nie zwróciło, ale może szybciej by się ich znalazło. - Po godzinie 21.00 o zdarzeniu powiadomiła nas małkińska policja - informuje kpt. Janusz Iwanowski, rzecznik PSP w Ostrowi. - Około 22.00, wracając od innego tragicznego zdarzenia, przyjechało na brzeg Bugu sześciu płetwonurków z grupy ratownictwa wodnego Państwowej Straży Pożarnej w Sokołowie Podlaskim, która nadzoruje ten odcinek rzeki na granicy powiatu. Przyjechali także strażacy z Ostrowi Mazowieckiej i małkińska oraz ostrowska policja. Na akcję poszukiwania było już jednak zbyt ciemno. Penetrację rzeki płetwonurkowie i strażacy rozpoczęli o brzasku, około czwartej nad ranem. Wkrótce jeden z płetwonurków natrafił na dnie rzeki drugie ciało - jedenastoletniego Karola. W odmętach wody pozostawali nadal dziewięcioletni Marcin i ośmioletni Damian. Akcję poszukiwania w piątek prowadzono do godz. 13.00. Potem po rzece pływały już tylko patrole strażaków z Ostrowi Mazowieckiej i mieszkańcy wsi z sieciami. Na brzegu wciąż gromadziły się grupki ludzi. Akcję strażaków obserwował ojciec chłopców. Nie uczestniczył w poszukiwaniach. - Do czego na wodzie mogę przydać się fachowcom? Mógłbym tylko przeszkadzać - zaciąga się nerwowo papierosem. H Ciało najmłodszego Damiana ostrowscy strażacy wyłowili w piątek o 16.35. Za mostem, kilka kilometrów od miejsca kąpieli chłopców. W sobotę 19 lipca od rana rzekę penetrowali sokołowscy płetwonurkowie. Do południa bez efektu. O 14.00 na wodę znów ruszyli strażacy z Ostrowi. - W tej chwili raczej można już liczyć tylko na to, że ciało wypłynie samo - powiedział nam Szymon Siemieniak, dyżurny operacyjny PSP powiatu Sokołów Podlaski. - Bug to bardzo niebezpieczna rzeka, ma podwójne dna, zakola, potężne wiry. Każdego roku na podległych nam wodach notujemy kilka, a nawet kilkanaście utonięć. Ciało czwartego chłopca strażacy wyłowili w Rytelach Święckich w powiecie sokołowskim w sobotę późnym popołudniem. Jak poinformował nas mł. kpt. Leszek Salbowski z PSP w Ostrowi Mazowieckiej, w tym roku w powiecie ostrowskim zdarzył się jeden przypadek utonięcia - w prywatnym stawie przy ul. Warszawskiej w Ostrowi. Takiej tragedii jak w Nurze strażacy w naszym regionie w ogóle nie pamiętają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki