Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z okna nie widać zachodu

Mieczysław Bubrzycki
Czy ta tablica przestanie zasłaniać widok z okna mieszkania Stanisława Romanowskiego?
Czy ta tablica przestanie zasłaniać widok z okna mieszkania Stanisława Romanowskiego? M. Bubrzycki
Z okna dużego pokoju mieszkania Stanisława Romanowskiego widać na wprost Miejski Dom Kultury, na prawo najbardziej ruchliwe skrzyżowanie w Makowie, a na lewo... tył wielkiej drogowej tablicy informacyjnej.

- Tablica zasłania mi cały pomnik, widok na skrzyżowanie ulicy Moniuszki i 1 Maja oraz na ulicę 1 Maja, a przede wszystkim - zacienia pokój. Czas przeciąć to bezprawie - mówi Stanisław Romanowski.
Mieszkanie na parterze bloku komunalnego przy ul. Moniuszki 1 należało kiedyś do matki Romanowskiego. Po jej śmierci współwłaścicielami stały się jej dzieci: Barbara i Stanisław.
Za oknem dużego pokoju jest ulica Moniuszki, stanowiąca fragment drogi krajowej z Warszawy do Szczytna. Kilkadziesiąt metrów dalej jest skrzyżowanie z drugą drogą krajową (Ostrów - Ciechanów) z jedyną w Makowie sygnalizacją świetlną. Od ruchliwej ulicy Moniuszki ścianę domu oddziela nie więcej niż cztery metry. Najpierw jest pas ziemi należący do działki, na której stoi blok, potem niezbyt szeroki chodnik i jezdnia.
Prostopadle do ściany domu ustawiona jest tablica informacyjna, pokazująca kierowcom jadącym od Pułtuska, gdzie prowadzą poszczególne odnogi pobliskiego skrzyżowania. Tablica stoi już od lat. Jest wsparta na trzech metalowych rurkach, z których jedna tkwi w chodniku, a dwie w działce, na której stoi blok. Tablica jest niemal dokładnie na wysokości okna mieszkania Stanisława Romanowskiego, który zmierzył ją dokładnie. Ma 3 m 2 cm długości i 1 m 18 cm wysokości, co w sumie daje ok. 3,6 m kw. powierzchni.
- Tablica uniemożliwia mi ujrzenie zachodu słońca - powiada Romanowski.

Z tablicą walczyła siostra

Tablicę próbowała przestawić w 1996 roku Barbara, siostra Stanisława Romanowskiego. Nie na siłę, tylko urzędowo. 13 maja tegoż roku napisała do Zarządu Dróg w Przasnyszu, sugerując drogowcom, żeby przestawili tę tablicę. Otrzymała odpowiedź podpisaną przez Ryszarda Sobieraja, zastępcę kierownika Rejonu, który "po analizie sytuacji na miejscu nie widzi możliwości zmiany". Zastępca kierownika tłumaczy, "że lokalizacja tablicy drogowskazowej E-2a została sprecyzowana w uzgodnionym i zatwierdzonym schemacie oznakowania skrzyżowania", a "przesunięcie dalej od skrzyżowania jest niemożliwe, ponieważ wtedy jej część znalazłaby się w skrajni drogowej".
- Pal licho, że pan kierownik nie zna interpunkcji i w ogóle nie wie, gdzie stawiać przecinki - zżyma się Stanisław Romanowski czytając to pismo sprzed prawie 8 lat. - Ta odpowiedź jest jednak cwaniacka. Pan kierownik zastosował taką oto metodę, że wymienił wiele bardzo mądrych słów ułożonych w długim szyku, żeby pokazać, że to sprawa bardzo przemyślana i urzędowo zatwierdzona, i że taki przeciętny obywatel nie może tego podważyć. Ponadto to pismo siostra skierowała do wiadomości do Urzędu Miasta. Ono leży wciąż w jakiejś teczce, ale ani burmistrz, ani żaden inny urzędnik, tym się nie zainteresował, choć przecież racja była po jej stronie.
Barbara Romanowska próbowała jednak coś zmienić. Napisała jeszcze jedno pismo próbując tłumaczyć, że nawet podwyższenie tego znaku o jego wysokość (czyli o metr z kawałkiem) poprawi sytuację: odsłoni widok z jej okna, a na pewno nie zasłoni widoku mieszkańcom pierwszego piętra.
- Na to drugie pismo nikt nie odpowiedział, co jest przejawem dużej arogancji - twierdzi Stanisław Romanowski, który od paru lat mieszka przy ul. Moniuszki.

Brat postanowił zwyciężyć drogowców

Do tej sprawy Romanowski w ogóle by nie wracał, gdyby nie wydarzenie z soboty 13 grudnia 2003 roku. Pod oknem jego mieszkania pojawiło się wtedy trzech panów z firmy drogowej i przy użyciu specjalistycznego świdra wykonali dziurę w ziemi na działce, na której stoi blok - pomiędzy ścianą budynku a krawężnikiem chodnika. Otwór jest jeszcze bliżej okna mieszkania Romanowskiego.
- Powiedzieli mi, że będą stawiać nowy znak drogowy - wyjaśnia Romanowski. - Powiedziałam, że to najbliższe okno należy do mojego mieszkania i jako współwłaściciel działki, na której stoi blok, zabraniam stawiania tego znaku. Spojrzeli na mnie, jakbym przyleciał z Marsa. Zrobili dziurę i poszli. Jak później zauważyłem, podobne wykopy znalazły się także w paru innych miejscach przy głównych trasach przebiegających przez Maków.
Romanowski zadzwonił na policję.
- Zrobiłem to, bo naprawdę przeraziło mnie, że jeszcze bardziej chcą ograniczyć widok z mojego okna - mówi Romanowski.
Dziura jest ogromna, a więc i planowany znak może być duży.
Dyżurny na policji poradził mu, żeby zatelefonował do oddziału dróg w Makowie i podał mu numer. Niestety, nic nie wskórał, bo była sobota.
Po niedzieli Stanisław Romanowski poszedł do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i tam utwierdził się w przekonaniu, że granica działki, na której stoi blok, przebiega po krawężniku chodnika. Nie ma wątpliwości, że zarówno dwa z trzech słupków, na których wspiera się duży znak, jak i dziura wykopana pod nowy, znajdują się na działce nr 985/4, należącej do wspólnoty mieszkaniowej, a więc także i do niego.
- W ZGM dowiedziałem się także, że to nie jedyny przypadek, i że drogowcy szarogęsią się nie pytając nikogo o zdanie - relacjonuje Romanowski.
16 grudnia napisał skargę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Zaniósł ją osobiście. Dowiedział się, że to kompetencja Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Skarga miała tam być przekazana po linii służbowej.
- Spodziewam się usunięcia tablicy i tego, że nie pojawi się tu jakiś nowy znak - tłumaczy Stanisław Romanowski. - W Europie Zachodniej tego typu znaki przed skrzyżowaniami umieszczane są nad drogami. U nas minimalizuje się własne koszty i nie liczy się z cudzą własnością, ani z tym, że to komuś przeszkadza. Czas najwyższy, aby ci, którzy stawiają takie znaki, zaczęli myśleć o tym, czy te znaki nie przeszkadzają innym.
Stanisław Romanowski czeka obecnie na odpowiedź z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, ale ma w zanadrzu jeszcze jeden plan.
- Gdy na szczytowej ścianie naszego bloku dwie firmy chciały powiesić swoje reklamy, to zwróciły się o zgodę do zarządcy i płacą co miesiąc za ich wywieszenie - mówi Romanowski. - Tak właśnie jest w kapitalizmie, że za takie rzeczy się płaci. Drogowcy mają inne podejście. Znajomy inżynier radzi, abym skierował pozew cywilny do sądu o odszkodowanie za wieloletnie uciążliwości związane z nielegalnie postawioną tablicą. To mogłaby być precedensowa sprawa.
A jeśli drogowcy przyjadą, żeby postawić nowy znak, Stanisław Romanowski zawiadomi komendanta Straży Miejskiej, który obiecał, że będzie interweniował.

***

Po świętach rozmawialiśmy ze Zdzisławem Sobierajem, kierownikiem przasnyskiego rejonu Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wie już o piśmie Stanisława Romanowskiego do nadzoru budowlanego. Mówi, że w wykopie pod oknem mieszkania Romanowskiego umieszczona ma być nowa tablica informacyjna. Teraz będzie się wspierać na jednym słupku, a nie na trzech, jak dotychczas. Chodzi o to, żeby tablica nie przeszkadzała przechodniom. Czy nowa tablica nadal będzie przeszkadzać Romanowskiemu?
- Szkoda, że pan Romanowski nie skontaktował się od razu ze mną - mówi kierownik Sobieraj. - Pan Romanowski ma częściowo rację. Jestem gotów dogadywać się z nim. Jeszcze dzisiaj spróbuję z nim porozmawiać. Do czasu zakończenia negocjacji z nim roboty zostały wstrzymane. Mam nadzieję, że się porozumiemy.

PS. Za tydzień poinformujemy, czy negocjacje zakończyły się pomyślnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki