Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wśród ekshumowanych na Powązkach ofiar były szczątki Stanisława Kutryba z Oborczysk

Aldona Rusinek
Spełniłam obietnicę daną memu ojcu: że odnajdę i pochowam jego brata, stryjka Stacha - mówi Krystyna Majk, bratanica Stanisława Kutryba, ps. „Ryś”, jednego z Żołnierzy Wyklętych, ekshumowanego i ponownie pochowanego wraz z innymi w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach.

- To był starszy o trzy lata brat, urodzony w1925 roku. Urodzili się i wychowali w Oborczyskach, za Baranowem. Mieli jeszcze siostrę Zofię, najmłodszą, dziś Maziewską. Mieszka w Kopaczy-skach. Ma osiemdziesiąt lat - mówi Krystyna Majk,emerytowana nauczycielka z Chudka.

Rozstrzelany tuż po urodzinach

Swego stryja Stanisława nie poznała. Już nie żył, gdy przyszła na świat. Ale od dawna jego losami się interesowała.
- Kiedy byłam jeszcze młodą dziewczyną, w domu rodzinnym tacie mojemu ktoś ciągle donosił, że widziano Stacha. A to tu,a to tam. Tata mój, Bolesław, nie dawał temu wiary. Niemożliwe, mówił. Gdyby żył, jakoś by nas, nawet tajemnie powiadomił. Ciągle tatę o stryjka podpytywałam, ale mówił o powojennych latach bardzo niechętnie. Zbyt bolesne to dla niego było. Jak stryjka nie mogli ująć, to aresztowali mojego ojca. Miał wtedy 19 lat. Wzięli go najpierw do Działdowa, potem do Przasnysza, do karceru. Siedział tam kilka tygodni. Bity i przesłuchiwany. A on naprawdę nie wiedział, gdzie jest Stanisław. Gdyby wiedział, też by pewnie nie powiedział. W tym czasie, w lutym1947 roku zmarła jego matka. Przed śmiercią strasznie rozpaczała, że żadnego z synów na pogrzebie nie będzie, bo jeden w więzieniu, a drugi nie wiadomo nawet gdzie - powtarza Krystyna Majk zasłuchane rodzinne historie.

W latach 90. ubiegłego stulecia namówiła ojca, za radą Fali 56 PR, dokąd napisali prośbę o pomoc w poszukiwaniach Stanisława, żeby złożyć wniosek do sądu warszawskiego o odpis wyroku.

- Dostaliśmy ten odpis 25 stycznia 1993 roku, z VIII wydziału karnego Sądu Wojewódzkiego w Warszawie - Krystyna Majk pokazuje kilka stron starego maszynopisu. Uzasadnienia do kary śmierci orzeczonej 15 stycznia 1949 roku. - Zastanawialiśmy się potem zawsze, gdzie stryjek został pogrzebany. Bo rozstrzelany, wiedzieliśmy już, był na Mokotowie, w „katowni” na Rakowieckiej. Wyrok wykonano 19 maja 1949 roku. Mój tata zmarł w 1995 roku. Przed śmiercią prosił, żebym spróbowała się dowiedzieć, gdzie Stach może spoczywać. Okazało się,że leżał za cmentarnym murem, na powązkowskiej „Łączce”. Czterdzieści centymetrów pod ziemią. Chodnik na nim położyli.

Krystyna Majk dowiedziała się o tym kilkamiesięcy temu.
- Trzy lata temu, latem, córka mieszkająca w Warszawie zadzwoniła do mnie. Mama, zapisz numer telefonu dr. Andrzeja Osowskiego, który w telewizji apeluje do rodzin rozstrzelanych w latach pięćdziesiątych, o zgłaszanie się do badań DNA. Oddzwoniłam natychmiast. Dowiedziałam się o ekshumacji na Powązkach, o próbach identyfikacji szczątków.
Próbkę śliny do badania DNA pobrano we wrześniu 2012 roku od młodszego brata Krytyny Majk, bo wierniejszy kod genetyczny tkwił w linii męskiej. W lutym 2015 roku otrzymali potwierdzenie zgodności DNA z fragmentami szczątków odnalezionych na „Łączce”.

Pamięć uroczyście rahabilitowana

- Noty identyfikacyjne otrzymaliśmy 1 marca tego roku, w Święto Żołnierzy Wyklętych, w Pałacu Prezydenckim. Byłam ja z mężem na tym spotkaniu, moje dzieci, moja siostra, siostrzeniec stryjka Stasia. Jego siostra, ciocia Zosia nie mogła być, bo miała nieco wcześniej udar - wspomina pani Krystyna. - W Pałacu Prezydenckim wystawiono fotografie ostatnich pięciu, spośród czterdziestu zidentyfikowanych osób. Przemawiał prezydent Komorowski, Łukasz Kamiński - prezes IPN, Andrzej Kunert - sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Spotkałam u tam panią Jadwigę, córkę “Lasa” - Józefa Kozłowskiego, dowódcy oddziału, w którym był stryj Stanisław. Dowiedzieliśmy się też wtedy, że uroczystości pogrzebowe odbędą się we wrześniu.

Półtora tygodnia przed pochówkiem ekshumowanych miało miejsce także uroczyste spotkanie z nowym prezydentem, Andrzejem Dudą.

- Był wtedy też mój brat i ciocia Zofia. We trójkę również byliśmy w Mauzoleum - Panteonie na Powązkach 27 września - mówi Krystyna Majk.

Ale na uroczystości pogrzebowe do Warszawy tego dnia pojechał cały autobus ( za sprawą wójta gminy Kadzidło, Dariusza Łukaszewskiego i z pomocą Krystyny Majk) młodzieży, nauczycieli, kombatantów. Ze sztandarami.

- Msza św. na Placu Piłsudskiego, celebrowana przez biskupa polowego, gen. Józefa Guzdka była bardzo wzruszająca. Trumienki jak dla dzieci. Jak zobaczyłam trumienkę stryja w biało-czerwonej fladze, łzy jak grochy mi płynęły - wzrusza się Krystynna Majk. - Te trumny po trzy w eleganckich karawanach wieziono na Powązki. Za nimi podążały autobusy z rodzinami. I rządowe limuzyny. Ogromny kondukt był . I bardzo podniosła uroczystość w Mauzoleum- opowiada.

Narzeczona pamięta do dziś

Uroczystości pogrzebowe oglądała także, na ekranie telewizora, Genowefa Kutryb. Dawna narzeczona Stanisława Kutryba, która jakiś czas po jego śmierci wyszła za mąż też za Stanisława, też za Kutryba, krewnego byłego narzeczonego z rodzinnych Oborczysk.

Pani Genowefa mieszka tu do dziś w urokliwym, drewnianym domu. Zastaję 89-letnią gospodynię nad balią kapusty do szatkowania! Mimo sędziwego wieku bez większego trudu przywołuje zdarzenia i nazwiska sprzed lat - może wskutek częstego przypominania tych historii.

- Od dziecka ze Stanisławem trzymaliśmy się razem, był rok starszy ode mnie - wspomina. - Ledwie wojna się skończyła, była pierwsza branka do wojska polskiego, ludowego. Pięciu chłopaków w Oborczyskach dostało wezwanie - pani Genowefa bez zająknięcia wymienia imiona i nazwiska swoich rówieśników sprzed 70 lat. - Starsi ludzie przestrzegali, że z tego komunistycznego wojska na Syberię trafią. Żaden z nich się nie zgłosił. Ukrywali się po domach. A potem pojawili się partyzanci. Zaczęli straszyć peeperowców we wsi, w gminie. Nie wiem, w jaki sposób. Zaglądali też czasami na wiejskie zabawy, bo dużo młodych się zawsze schodziło. Na jednej takiej zabawie rozdzielili kobiety od mężczyzn do dwóch izb. Chłopaków zrewidowali. Pozabierali scyzoryki, noże. Trochę ich postraszyli. I tak się z naszymi chłopakami zapoznali. Potem dopiero nasi do nich przystali, to było zaraz po wojnie, jakiś 1946 rok. Początkowo w domu jeszcze dosyć często też bywali. Ale potem zniknęli na stałe w lesie. Kwaterowali za Glebą. Mieli podobno taki wielki bunkier, dla dowództwa. Mieszkał tam komendant, „Las”. Podobno z żoną i córeczką tam mieszkał. I całe dowództwo.

Pani Genowefa przypomina sobie, jak potem szła obława na ten bunkier.

- Tyle tego wojska ciągnęło, że nie mogli ci „leśni” sobie poradzić. Część zabito, część wzięto żywych, bo się poddali. Mojego Stanisława tam wtedy nie było, jego kolegi Stanisława Bączka też. Poszli na akcję. Potem musieli się ukrywać, bo ich oddział się rozpadł. W różnych miejscach się chowali, u znajomych, u wuja w Jeglijowcu. Niektórzy namawiali, żeby się ujawnili. Ale znów się bali, jak wojska. Że po ujawnieniu i oni i rodzina ucierpią. Nadal się tułali po lasach. Wieczorami zachodzili do wsi. My ze Stasiem się już tak na stałe spotykaliśmy. Ale musieliśmy uważać, bo ubecy cały czas kontrolowali okolicę. Na noc zawsze obaj wracali do bunkra, przy drodze do Brodowych Łąk. Wydał ich znajomy, który wcześniej namawiał na ujawnienie. Wzięli ich w nocy z soboty na niedzielę, w październiku 1948 roku. Nawet nie wiedzielibyśmy, co się z nimi stało, gdyby nie znajoma kobieta, która rankiem szła do kościoła i rozpoznała Stanisława w szybie samochodu. Potem już go nie widziałam. Tylko zdjęcie mi pozostało - mówi pani Genowefa.

Przy szczątkach Stanisława Kutryba znaleziono medalik z wizerunkiem Matki Boskiej Kodeńskiej, który narzeczona mu podarowała. Miał go chronić.

Jakiś czas po śmierci narzeczonego pani Genowefa wyszła za Stanisława Kutryba, stryjecznego brata aresztowanego.

- Ten mój mąż późniejszy też trafił do więzienia, za mojego narzeczonego. Bo myśleli, że to ten poszukiwany Stanisław. Wiele tygodni go przesłuchiwali i tłukli, zanim się zorientowali, że on jest syn Józefa, więc nie ten, którego szukają. Wrócił strasznie wymizerowany, ledwie żywy. Jak on wiele lat później o tym wszystkim opowiadał, to ja zemdlałam - wspomina Genowefa Kutryb. - To były strasznie trudne czasy - dopowiada sędziwa kobieta. - Do wsi ciągle zaglądali a to leśni, a to ubecja. Jedni i drudzy mieli orzełki na czapkach.

Stanisław Kutryb (1925-1949), żołnierz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Urodził się w Oborczyskach. Należał do oddziału partyzanckiego PAS XI, dowodzonego przez Józefa Kozłowskiego ps. „Las”. W 1947 roku służył w patrolach dowodzonych przez Bolesława Szyszko „Klona” i Wacława Mówińskiego „Szczygła”, a w 1948 w patrolu KP „Płomień”. Ukrywał się wraz ze Stanisławem Bączkiem „Wiewiórką”. Zadenuncjowani przez TW „Błyskawicę” zostali aresztowani 3 października 1948 r. Kutryb osadzony był najpierw w Przasnyszu, potem w więzieniu na Mokotowie. Stracony w 1949 roku. Stanisław Bączek także.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki