Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedzą sąsiedzi, na czym kto siedzi?

MieczysŁaw Bubrzycki
"Mam dobrze z synem" - mówi 90-letnia Józefa Jóźwik o swoim 65-letnim synu Tadeuszu
"Mam dobrze z synem" - mówi 90-letnia Józefa Jóźwik o swoim 65-letnim synu Tadeuszu M. Bubrzycki
Mieszkaniec Sulęcina zarzuca, że pewien emeryt źle opiekuje się swoją matkąstaruszką: - Syn powinien opiekować się matką, a nie robi tego, bo ciągle nie ma go w domu - mówił czytelnik telefonujący do redakcji. - Jest zimno, staruszka jest przerażona, to jest obóz koncentracyjny. Szkoda tej kobiety. Na moje interwencje nie reagują ani komendant policji, ani opieka społeczna.

Pojechaliśmy niezapowiedziani do Sulęcina Włościańskiego. Z początku nikt nie reaguje, gdy pukamy do drzwi drewnianego domu. Za chwilę na podwórku pojawia się mężczyzna. Wyjaśniamy cel naszej wizyty.
- To znowu ten T. - Tadeusz Jóźwik nie kryje zdenerwowania. - On już parę razy dzwonił na posterunek i był tu komendant, a potem jeszcze drugi policjant. Mówił policjantom przez telefon, że znęcam się nad matką. Przecież to nieprawda!

Matka i syn chorzy oboje

Wchodzimy do domu. Jedno z pomieszczeń spełnia rolę kuchni, salonu i sypialni. W łóżku przy drzwiach śpi starsza kobieta.
- To matka - mówi Tadeusz Jóźwik. - W kwietniu skończy 90 lat. Wymaga coraz większej opieki, bo wiadomo, że z wiekiem jest coraz gorzej. Ale nie jest tak źle. Matka jeszcze chodzi o własnych siłach.
Józefa Jóźwik ma dwie córki. Jedna mieszka w Gdańsku, a druga po sąsiedzku, ale tak się złożyło, że dożywa u jedynego syna, który nie założył rodziny.
Starsza pani nie dosłyszy. Nie wie, dlaczego w oczach jej 65-letniego syna co chwila pojawiają się łzy. Tadeusz Jóźwik nie może opanować emocji, gdy opowiada o swoich chorobach, ale najbardziej denerwuje się, gdy tylko wspomni o sąsiedzie. Mimo że nie podaliśmy mu nazwiska osoby telefonującej do redakcji, on jest pewien, że to T.
- To zięć mojej siostry, która mieszka w jednym domu razem z córką i jej rodziną, a z nami po sąsiedzku - mówi. - Ponieważ u mnie ze zdrowiem coraz gorzej, a matka jest w takim wieku, że wszystko jest możliwe, więc on wymyślił sobie, że zabierze to wszystko, co tu jest, bo nie wyszło mu tak, jak planował, z majątkiem po jego rodzicach. Na dodatek niedawno kupiłem nowy samochód. Ale wróciłem ze szpitala i te jego plany diabli wzięli. Dlatego wydzwania i opowiada,
że ja matkę źle traktuję.

Józefa Jóźwik wstaje z łóżka. Już wie, o czym rozmawiamy. Ogarnia się nieco, zakłada sweter i włącza się do rozmowy. Mówi z żarliwością, o którą trudno byłoby ją posądzać.
- Czego on od nas chce? - pyta rozżalona. - Ja mam dobrze z moim synem, naprawdę. Niczego mi nie brakuje. On jest dla mnie najlepszy. Ciągle pyta, co ma mi kupić. A jak w nocy obudzę się, to on też się budzi i pyta, co mnie boli.
Chwyta syna za rękę, przytula się do jego boku.
- Ja jestem na emeryturze, ale mam też drugą grupę inwalidzką z powodu chorego serca. Tadeusz Jóźwik tłumaczy: - W tym roku pięć razy byłem w szpitalu. Ostatnio, w listopadzie, w Aninie robili mi balonikowanie tętnic. Wykryli też, że mam zapchaną tętnicę szyjną i nawet nie powinienem patrzeć na boki, tylko prosto, bo to grozi udarem. Matce jednak niczego nie brakuje. Ona ma 650 zł emerytury, daje mi co miesiąc 500 zł na wszystkie wydatki, a resztę ma dla siebie. Kupuję jej to, co lubi.

Otwiera lodówkę. Po ulubioną przez matkę roladę z bitą śmietaną jeździ do Ostrowi. Kupuje też często serki, bo matka je lubi.
- Zjeść za bardzo nie mogę, bo środki już nie te, co dawniej - żali się Józefa Jóźwik. - Najbardziej smakuje mi kasza manna na mleku.
Mieszkają tu tylko we dwoje: schorowany syn i matka-staruszka, ale w domu jest raczej czysto, choć dosyć chłodno.
- Już nie wszystko sam potrafię zrobić, ale przychodzi tu co jakiś czas taka kobieta, która kiedyś przez osiem lat tu mieszkała i robi w domu to, co trzeba - mówi Tadeusz Jóźwik. - Gdy byłem ostatnio w szpitalu, przychodziła codziennie, a nawet zostawała na noc. A on ten T. przychodził i ciągle miał o coś pretensje.
- Jak Tadek był w szpitalu, to on tu stale zachodził z ciekawości - mówi Józefa Jóźwik o sąsiedzie, mężu swej wnuczki. - Ale córka nie przychodzi już do mnie, choć ma bliziutko. Pewnie ten zięć jej zakazał.

Córka i zięć

- Mieszkam po sąsiedzku, ale wcale tam nie chodzę, bo jestem bardzo chora - mówi 72-letnia córka Józefy Jóźwik. - Mam wysokie ciśnienie i jak tylko tam zaszłam, to zawsze w głowie mi się kręciło. Dlatego nie chodzę.
- Mnie nie wypada nawet wypowiadać się w tej sprawie, bo to przecież rodzina - powiada Jan T., którego Tadeusz Jóźwik oskarża o to, że wciąż na niego donosi. - A jeżeli on twierdzi, że na niego donoszę, to możemy się spotkać w sądzie. Niech pan tylko powie: czy to logiczne, że ja niby zabiegam o spadek po Jóźwikach, a jednocześnie im dokuczam i donoszę na nich? W tym przecież nie ma żadnej logiki. A poza tym ja nie potrzebuję żadnych spadków, bo na biedę nie narzekam. Mieszkam tu jednak dopiero od pięciu lat i jak taka plotka pójdzie po wsi, to ja będę ten niedobry, który zazdrości im i donosi. A to na pewno nie ja, choć nie ukrywam, że nie podoba mi się, jak w domu rządzi ta pani, która tu kiedyś mieszkała. Gdy Tadeusz Jóźwik był w szpitalu, to każdego dnia go odwiedzałem. W tym czasie chciałem też odwiedzić babkę, a ta kobieta uwiązała psa na schodach i nie chciała mnie wpuścić do domu. To zupełnie obca osoba i chyba powinienem zwrócić jej uwagę, bo tam mieszka przecież babka mojej żony i mam prawo ją odwiedzić. Ja naprawdę nie chcę od nich nawet złotówki. To naprawdę przykre, że obcy człowiek jest tam panem, a rodzina nie ma wstępu. A tak naprawdę, to oni oboje: i syn, i matka, są chorzy i wymagają opieki.
- Nie było żadnych telefonów w tej sprawie do nas - mówi pracownica socjalna z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Starym Lubotyniu. - Znam akurat tę wieś, bo tam pracuję. Znam także tę rodzinę. Gdyby na przykład Tadeusz Jóźwik znów musiał iść na dłużej do szpitala, możemy zaoferować pomoc opiekunki na kilka godzin dziennie. Wystarczy nam to zgłosić.

PS. Jan T. oburza się posądzaniem go o donoszenie na kuzynów zza miedzy. Zasugerował, kto może robić mu na złość i telefonować m.in. do redakcji. Rozmawialiśmy ze wskazanym mężczyzną. Roześmiał się i powiedział, że to nieprawda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki