Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W zaklętym kręgu tragedii

Jarosław Sender
Dwa miesiące temu straciła męża, dwa tygodnie temu doszczętnie spłonął jej dom. Renata Makowska została sama z piątką dzieci i potrzebuje pomocy

W życiu Renaty Makowskiej tyle już było bólu, tragedii i nieszczęść, że tym bagażem można byłoby obdzielić kilka osób. Dwa miesiące temu powiesił się jej mąż i młoda kobieta została sama z piątką dzieci. Teraz spłonął niewielki domek, w którym mieszkali. Pozostało jej jednak to, co najważniejsze: zdrowe dzieci i mówi, że tylko one trzymają ją przy życiu. Gdyby nie dzieci, pewnie nie miałaby siły, żeby dalej żyć…

Najstarszy syn Renaty, Eryk, ma 12 lat, najmłodsza, Iza - 4. Są jeszcze 11-letnia Ola, 8-letni Kuba i 6-letnia Wiktoria.

- Dobrze, że już prawie są wakacje, bo inaczej chyba bym tego nie ogarnęła - mówi Renata.

Renata ma 28 lat, chociaż na tyle nie wygląda. Drobna, szczupła i nieśmiała.

Pożar wybuchł 4 czerwca po południu. Renata była w domu z najstarszym synem, Erykiem.

- Dopiero co schowałam mięso do lodówki. Sąsiadka poporcjowała mi połówkę świniaka - opowiada kobieta. - I nagle jakiś błysk. Wszystko stało się tak szybko, że zdążyliśmy tylko uciec.

Pozostałe dzieci na szczęście bawiły się na dworze, przed domem.

Pili piwo, patrzyli jak się pali

Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zwarcie w instalacji elektrycznej. Doszczętnie spłonęło wszystko: sprzęty domowe, meble, ubrania. A to co kilka dni po pożarze udało im się z pogorzeliska wyciągnąć, zupełnie nie nadaje się do użytku.

Niedaleko domu Renaty jest sklep. Kiedy dom płonął, stało przed nim kilku mężczyzn ze wsi i pili piwo.

- Prosiłam, żeby mi chociaż lodówkę pomogli wyciągnąć, bo mi tego mięsa, które dopiero co kupiłam, było szkoda - opowiada Renata. Nie pomógł nikt.

- Znieczulica kompletna - komentują pracownicy pomocy społecznej.

I teraz, po tragedii, Renacie i jej dzieciom pomagają najbliżsi sąsiedzi i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej z Goworowa. Nikt więcej ze wsi do pomagania się nie wyrywa.

Renata bezradnie patrzy na to, co zostało z jej życia. Dwa miesiące temu zawaliło się, bo powiesił się Przemek. Po tej tragedii zaczęła powoli stawać na nogi. Planowała pomalować ściany w domu. Teraz nie ma wyjścia: w 48-metrowym mieszkaniu zastępczym, które dostała od gminy, zaczyna życie od nowa. Tam na jakiś czas znajdzie schronienie dla siebie i piątki dzieci. Poza tym nie ma nic: własnego kąta, podstawowych rzeczy, niezbędnych do życia.

Więcej w najnowszym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

kup Tygodnik Ostrołęcki szybciej niż w kiosku - już w poniedziałek na twoim komputerze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki