Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W bólach ćwiczył cierpliwość

Jarosław Sender
24-letni Mariusz Bralski musiał czekać trzy tygodnie z połamaną miednicą na operację

Jak tak można postępować z człowiekiem? - Rafał Bralski, ojciec 24-letniego Mariusza, przyszedł do naszej redakcji oburzony. - Syn czekał trzy tygodnie w ostrołęckim szpitalu z połamaną miednicą, zanim został przewieziony na operację do Otwocka. Lekarze mówili, że tam dzwonili, ale moim zdaniem, przez dwa tygodnie tego nie robili. Dopiero dzięki interwencji rodziny, udało się przewieźć tam syna - twierdzi.

27 czerwca około pierwszej w nocy Mariusz jechał z kolegami ostrołęcką obwodnicą. Kierowca źle ocenił swoje możliwości. Wypadł z zakrętu. Uderzyli w płot.

Szybko, czyli… wolno

Mariusz trafił do ostrołęckiego szpitala z najcięższymi obrażeniami - z połamaną w kilku miejscach miednicą, a także z połamanymi żebrami. Lekarze nie podjęli się zoperowania skomplikowanych złamań miednicy. Woleli, by pacjent został przetransportowany na wyspecjalizowany w tego typu operacjach oddział - Oddział Uszkodzeń i Patologii Miednicy w Szpitalu Klinicznym w Otwocku.

- Na początku mojego pobytu przyszedł do mnie ordynator i poinformował, że będą chcieli mnie jak najszybciej wysłać do Otwocka - opowiada mężczyzna.

Okazało się, że musiał czekać aż trzy tygodnie.

- Lekarze potem mówili, że nie mogą się dodzwonić... - mówi z powątpiewaniem mężczyzna. - Po tygodniu miałem nogę na wyciągu. A po ponad dwóch tygodniach moja mama i dziewczyna wzięły sprawy w swoje ręce. Pojechały do Otwocka z moimi zdjęciami rentgenowskimi. Zastępca ordynatora tamtejszego oddziału powiedział, że mogą mnie przyjąć napoczątku przyszłego tygodnia - wtedy, kiedy będzie ordynator (ordynator był w tym czasie na urlopie - przyp. red). Dodał, że czas oczekiwania na operację był za długi i mogę mieć problemy z chodzeniem.

I tak miał szczęście

W końcu, 20 lipca, Mariusz został przyjęty na oddział. Operację przeszedł 23 lipca. Udało nam się porozmawiać z doktorem Adamem Cabanem, ordynatorem otwockiego oddziału i zarazem jednym z najbardziej cenionych i znanych ortopedów w Polsce.

- Nie wiem dlaczego pacjent czekał - przyznał dr Caban. - Mogło być tak, że był pełen oddział. Ale nie sądzę, by ktoś powiedział pacjentowi, że przez trzytygodniowe oczekiwanie będzie miał problemy z chodzeniem - dodał oburzony. - Pacjent i tak miał dużo szczęścia, że został przyjęty. Na oddziale mamy 36 miejsc. Na przyjęcie czekają osoby z różnych zakątków kraju. Nie uważam, by lekarze z Ostrołęki dopuścili się jakiegokolwiek zaniedbania. Nie widzę powodu, by pacjent robił z tego tragedię. Być może chce otrzymać większe odszkodowanie. Na pewno nie został przyjęty po interwencji rodziny, a na wniosek lekarzy.

Dr Caban dodał też, że operacja była wykonana trzy dni po przyjęciu pacjenta do szpitala, więc nie było potrzeby robić jej "na cito".

Musieliśmy czekać

Mieczysław Gadomski, ordynator oddziału urazowo-ortopedyczego w ostrołęckim szpitalu, jest oburzony pretensjami pacjenta.

- To, co mówi pacjent jest pomówieniem. Jestem gotowy nawet wystąpić o bilingi z wykonywanych połączeń z Otwockiem i je przedstawić - powiedział. - W ciągu tych trzech tygo¬dni ordynator oddziału w Otwocku był na urlopie. Z jego zastępcą trudno się było skontaktować. Kiedy już nam się udało do niego dodzwonić, stosowaliśmy się do jego wskazówek. Kazał zlecić profesjonalne badania - robiliśmy to. Z jego polecenia pacjent czekał na operację z nogą na wyciągu. Po prostu musieliśmy czekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki