Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uważaj, co podpisujesz!

Jarosław Sender
Za troje byle jakich i fatalnie zamontowanych drzwi ma zapłacić ponad 6500 zł

Ten lipcowy dzień mieszkaniec podostrowskiej wsi będzie długo pamiętał. Witold Tyszka, lat 63, wraz ze swoim starszym bratem Antonim mieszkają w rodzinnym domu w Podbielku w gm. Stary Lubotyń. Obaj bracia są rencistami, a drewniany dom pamięta jeszcze czasy sanacji.

Zbajerowali go

- To było 1 lipca - wspomina Witold Tyszka. - Ktoś zapukał do drzwi. Dwaj młodzi panowie powiedzieli, że zakładają drzwi i że robią to tanio i solidnie. Potem się okazało, że u innych sąsiadów nie byli, zajechali tylko do mnie.
-
Na święta wielkanocne starszy brat Antoni podpisał umowę z inną firmą, która wymieniła okna i spłaca jeszcze raty za tę wymianę. A drzwi - zewnętrzne i wewnętrzne - też nie były najlepsze.
1 lipca Witold Tyszka był w domu sam. Opowiada, że z początku nie chciał wymieniać żadnych drzwi, ale nieznajomi tak go zbajerowali, że zdecydował się na wymianę trojga: zewnętrznych oraz dwóch w środku domu. Miało to kosztować 4000 zł.

- Najpierw wzięli ode mnie 1300 zł zaliczki, reszta miała być rozłożona na 36 rat po 140 zł miesięcznie - mówi. - Powiedzieli jednak, że jak im dam 2000 zł zaliczki, to raty będą tylko po 90 zł. Poszedłem do sąsiadki, która mi pożyczyła pieniądze. Drzwi mieli ze sobą w samochodzie i wymienili je tego samego dnia. Podpisałem im jakieś papiery. Mnie nie zostawili żadnego dokumentu ani pokwitowania.

Jak mówi, przedstawiciele firmy tłumaczyli, że drzwi miały być metalowe. Okazały się jednak drewniane, a właściwie pilśniowe. Pod każdymi z nim jest szpara, w tych do kuchni ma ona nawet 10 cm! Ponadto futryny są obsadzone w niechlujny sposób.

Nie ma oszustwa?

Już 2 lipca Witold Tyszka był na posterunku policji w Lubotyniu. Złożył zawiadomienie o przestępstwie oszustwa, którego ofiarą padł. Za około dwa tygodnie otrzymał przesyłkę z banku, w której była umowa kredytowa z jego podpisem oraz 36 blankietów na spłatę rat po 130 zł 26 gr każda.

- Zniknęło 1000 zł zaliczki - mówi Tyszka. - Jak dzwonili z banku, to mówili, że wpłaciłem 2000 zł.

Jeśli podsumować wszystkie raty i dodać do nich 2000 zł zaliczki, o których mówi Tyszka, to drzwi kosztować go będą 6689 zł 36 gr! W kilka dni po otrzymaniu przesyłki Witold Tyszka źle się poczuł i wylądował w szpitalu.

- Jeżdżę po sklepach i znam się trochę na cenach usług - mówi kuzyn Witolda Tyszki. - To, co tu jest wstawione, warte jest najwyżej 1200 zł, ale z porządną robocizną. Na dodatek jako zewnętrzne wstawiono drzwi nadające się tylko do środka domu. One po pierwszej zimie spuchną. To jest grube oszustwo. Dlaczego firma z Wielko-polski działa aż tutaj? Po to, żeby kantować.

Policja rozmawiała telefonicznie z właścicielką firmy Woj Bas z Kępna w Wielkopolsce, której dane widnieją na pieczątce umowy kredytowej. Powie-działa, że ekipa wciąż działa na Mazowszu i że zgłoszą się na policję, ale do tej pory nie zrobili tego. Mimo to prokurator odmówił wszczęcia dochodzenia z powodu braku znamion przestępstwa. Napisał w uzasadnieniu, że nikt Tyszki nie zmuszał do składania podpisów, nie ma więc mowy o przestępstwie.

Nasz Czytelnik złożył zażalenie na decyzję, ale jeszcze jej nie rozpatrzono.

Nikt nikogo nie zmusza

Na polecenie właściciela firmy ekipa, która odstawiła fuszerkę, miała się zjawić w Podbielku ponownie, żeby naprawić to, co zepsuła. Umawiali się już kilka razy, ostatnio zapowiadali się na 29 sierpnia, ale nie przyjechali.

- Nie wiem, co mam robić - załamuje ręce Tyszka. - Mam 550 zł renty i trudno będzie mi przeżyć po spłacie raty. Miały być porządne drzwi, a są byle jakie. Gdyby jeszcze przyjechali, założyli tak jak trzeba porządne drzwi, no to trudno. Podpisałem, to muszę płacić. A teraz to za co?

- Nikt z naszych pracowników nie zmusza nikogo do zamówienia usługi, a jeśli już ktoś się na nią zdecyduje, to po zakończeniu pracy pozostawiamy mu fakturę, a także kopię bankową - twierdzi Wojciech Wiza, współwłaściciel firmy Woj Bas z Kępna. - Bank dwukrotnie telefonuje do każdego klienta, żeby sprawdzić wszystkie dane, które znajdą się w umowie kredytowej. Także kwotę wpłaconej zaliczki. W tym przypadku też tak było. Nie rozumiem więc, skąd te zarzuty pod naszym adresem. Gdy ekipa z naszej firmy naprawiać będzie usterki, pojadę wraz z nimi do pana Tyszki, dopilnuję tego, ale także chcę wyjaśnić osobiście wszystkie niejasności dotyczące zaliczki. Zależy nam, żeby klienci byli zadowoleni z naszych usług.

Jakie wnioski można wyciągnąć z tej niemiłej historii? Podstawowy jest taki: trzeba uważnie czytać to, co się podpisuje. Czytel-nikom radzimy, aby nie wpuszczali do domu domokrążców. Jeśli chcą coś kupić, albo wymienić w domu, niech spytają sąsiadów, którzy już to robili i są z tego zadowoleni. N

Mieczysław Bubrzycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki