W samo południe, pod budynek Zespołu Szkół w Szulborzu Wielkim zajechał samochód osobowy. Młody mężczyzna, który wysiadł z niego, wszedł do szkoły.
Mężczyzna poszedł do sali lekcyjnej, w której uczyła się właśnie klasa III. Dzieci miały religię. Tajemniczy człowiek powiedział, że jest tatą Ewy i chce z nią chwilkę porozmawiać.
Mężczyzna poszedł także do sali gimnastycznej. Tam lekcję wf-u mieli pierwszaki. Powiedział wychowawczyni, że chce chwilkę porozmawiać ze swoim synkiem. Adam wyszedł z tatą na korytarz.
- Widziałam tego mężczyznę na korytarzu - wspomina Alicja Zakrzewska, pedagog szkolny. - Gdy zobaczyłam, że obok niego są dzieci, od razu pomyślałam, że to ojciec. Nie kojarzyłam go sobie za bardzo, ale znam matkę dzieci i wiem, że jest po rozwodzie z mężem.
Mężczyzna wyszedł z dziećmi na podwórko i tam z nimi przez chwilę rozmawiał. Potem
wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali w stronę kościoła.
Matka dzieci, którą natychmiast powiadomiono, powiedziała, że to był na pewno jej były mąż. Mężczyzna miał wyłączony telefon komórkowy, więc próby kontaktu z nim nie dawały rezultatu. Nie wiadomo było, gdzie pojechał. Powiadomiono policję. Szybko ustalono, że porusza się nissanem primerą.
- Dyżurny dostał informację na ten temat kilkadziesiąt minut po zdarzeniu - mówi nadkom. Jan Kudlak, zastępca komendanta powiatowego policji. - Ponieważ w grę wchodziły małe dzieci, a zamiary ich ojca były niejasne, podjęliśmy natychmiastowe działania. Zostali postawieni na nogi wszyscy funkcjonariusze naszej komendy.
Poszukiwania zostały rozszerzone, kiedy w gminie i najbliższych okolicach nie znaleziono samochodu. Wszczęto poszukiwania. W ostatnim czasie mężczyzna mieszkał w miejscowości na Podkarpaciu. Akcję koordynowała komenda wojewódzka policji. Kilka godzin po zdarzeniu auto zlokalizowane zostało na drodze krajowej nr 17 prowadzącej do Lublina. Około godz. 17.45 zatrzymali je policjanci z komendy w Rykach w woj. lubelskim.
Dzieci były całe i zdrowe. Mężczyzna został zatrzymany do wyjaśnienia. Jak wynika z ustaleń policji, wcześniej leczył się psychiatrycznie. Na uznanie zasługuje więc sprawna akcja, która doprowadziła do jego zatrzymania.
- W takiej sytuacji robimy wszystko, co w naszej mocy - mówi komendant Kudlak. - Nie ukrywam, że w pogotowiu byli policyjni negocjatorzy, psychologowie i lekarze.
Matka dzieci mieszka ze swoją matką kilka kilometrów od Szulborza. Nie chciała z nami rozmawiać.
Zatrzymany Artur T. przebywał w policyjnym areszcie 48 godzin. Po przesłuchaniu zwolniono go. Wydawać by się mogło, że można mu postawić zarzut z art. 211 kodeksu karnego, który mówi o uprowadzeniu nieletnich dzieci. Nie ma jednak przestępstwa, jeśli to zrobi któreś z rodziców, a sąd wcześniej nie ograniczył tej osobie praw do dzieci.
PS. Imiona dzieci zostały zmienione.
Szerzej o tej bulwersującej sprawie napiszemy w najbliższym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?