Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten człowiek przebiegł kulę ziemską

Archiwum zawodnika
Andrzej Żach (nr 1508) na mecie swojego jubileuszowego maratonu w Poznaniu.
Andrzej Żach (nr 1508) na mecie swojego jubileuszowego maratonu w Poznaniu. Archiwum zawodnika
Instruktor Małkińskiego Klubu Biegacza TEAM Andrzej Żach w październiku 2011 roku przebiegł swój 50. w życiu maraton. Jak przyznaje w tych i innych biegach pokonał już dystans równy obwodowi kuli ziemskiej. O swojej przygodzie z biegami opowiedział nam w krótkim wywiadzie.

- Po co Pan biega? Jaki widzi Pan sens pokonywania kolejnych kilometrów?

- Współzawodnictwo, sprawdzenie swoich możliwości, korzyści zdrowotne - to wszystko okazało się moją potrzebą. Podobno wszystko może się znudzić, ale wiem z praktyki, że nie dotyczy to biegania. Im więcej masz za sobą kilometrów, tym bardziej czekasz na następne. Bieganie kształtuje zdrowe społeczeństwo, wyrabia samodyscyplinę. Poza tym bieganie pomaga obniżyć ciśnienie co zmniejsza ryzyko zachorowania na takie choroby, jak choroba wieńcowa, zawał serca, udar mózgu i wiele innych. Regularne bieganie jest doskonałą odskocznią od codziennych problemów. Jeśli ktoś nie wierzy może przekonać się o tym na własnej skórze. Gdy już złapiesz bakcyla pojawia się pragnienie, by postawić sobie ambitny cel w życiu. Gdyby dodać do tego świetne samopoczucie, atrakcyjność biegania wydaje się oczywista.

- Czy najważniejszy jest dla Pana sam udział w zawodach i dotarcie do mety, czy liczy się też wynik?

- W każdych zawodach przeznaczonych dla amatorów najważniejszy jest udział. Dawniej wynik był dla mnie sprawą równorzędną, jak sam start. Teraz po latach, gdy nie mam już takiej szybkości każde dotarcie do mety jest czymś, co wzbudza we mnie radość z przebiegniętych kolejnych kilometrów. Często powtarzam po kimś mądrym hasło "Biegam nie dla wyniku, lecz dla zdrowego nawyku". Kiedy stajesz na starcie biegu amatorskiego czujesz, że jesteś wśród przyjaciół. Apogeum dla biegacza jest przebiegnięcie maratonu. Oprócz maratonu startuję w biegach krótszych, takich od 5km do półmaratonu
czyli 21,1 km. Często jest ze mną najbliższa rodzina, to bardzo podnosi morale.

- Przygodę z biegami zaczął Pan dość późno. Jak w ogóle do tego doszło?

- Całe moje życie kręciło się wokół jakiegoś sportu. Do lat 90. fascynowała mnie piłka nożna. Choć z techniką nie wszystko było OK, to chęć rywalizacji tkwiła we mnie zawsze. Przez kilka ładnych lat trenowałem piłkę nożną w MKS Małkinia. Zawsze inspirowały mnie w sporcie zmagania gdzie dominowała wytrzymałość, a pierwszy start w maratonie był dla mnie swoistą szkołą życia. Zaczynając moją przygodę z bieganiem nigdy nie przypuszczałem, że biegnąc okrążę kulę ziemską. Tak wynika z moich notatek i obliczeń, że przebiegłem już ponad 45 tys. kilometrów. Późne starty wzięły się stąd, że w czasach komunistycznych nie organizowano biegów masowych dla amatorów.

- W minionym roku pokonał Pan aż 5 maratonów. Czy był jakiś szczególny powód, dla którego chciał Pan akurat w 2011 roku przebiec ten 50?

- Tak, w roku 2011 przebiegłem 5 maratonów w różnych zakątkach Polski. Chociaż kiedyś nawet o tym nie myślałem i nie marzyłem, to narodziło się coś z czego można być dumnym i zawsze do tego powracać. Otóż, 16 października 2011 roku w Poznaniu obchodziłem jubileusz ukończenia 50-tego maratonu. Wybrałem to miasto na swoje święto ponieważ maraton w Poznaniu uważam za najlepszą imprezę maratońską organizowaną w Polsce.

- Dlaczego akurat ten?

- Maraton w Poznaniu jest największym organizowanym w Polsce. W 2011 r. wystartowało w nim prawie 6 tys. biegaczy z całego świata. Jest tam dobra organizacja, wspaniała atmosfera, którą tworzą poznańscy kibice oraz zespoły muzyczne na trasie. Wspaniała lokalizacja linii mety, która znajduje się wokół sportowego ośrodka wioślarskiego toru wyścigowego Malta. Podczas biegu magia miasta Poznań wprost oczarowuje. Na tej imprezie czuć, że najważniejszy jest zwykły biegacz. By pomóc pokonać ten morderczy dystans organizatorzy wykazują się wspaniałą obsługą na trasie. Ponadto organizator zawsze zadba o darmowe zakwaterowanie w przeddzień biegu. Po biegu każdy może skorzystać ze wspaniałego kompleksu socjalnego, gdzie można swobodnie wziąć odnowę biologiczną, zjeść posiłek przygotowany specjalnie według menu sportowego.
Głównym daniem na zakończenie imprezy jest losowanie samochodu osobowego wśród zawodników, którzy dystans maratoński pokonali w czasie poniżej 6 godz. W roku 2011do wylosowania był samochód VOLVO.

- Który ze startów najbardziej zapadł Panu w pamięci?

- Oczywiście pierwszy start w Warszawie w 1993 roku. Wspólne odliczanie ostatnich sekund do startu, strzał startera, huk, olbrzymie napięcie, spiker, muzyka, tłum biegaczy, oklaski, wiwaty, flagi, mnóstwo kibiców, telewizja - to wszystko wtedy przerastało mnie i towarzyszyło mi na pierwszej prostej. Nie były to już marzenia. Mój maraton i moja przygoda stała się faktem. Radość była ekstremalna, lecz tkwiła we mnie niepewność czy dam radę. Ukończyłem ten królewski dystans i stałem się maratończykiem. Kolejny start, który zapadł mi bardzo w pamięci to Maraton w Berlinie w 2001 r. Oprawa imprezy niepowtarzalna. Na zawsze zostanie w pamięci coś czego nie doświadczyłem nigdzie indziej. Jest to szum i tumult 32 tysięcy biegaczy z całego świata.

- Gdzie jeszcze poza granicami Polski Pan startował? Czy biegi zagraniczne mocno różnią się od tych nad Wisłą?

- Jak już wspomniałem w 2001 r. startowałem w Berlinie. Wyjazd zawdzięczam Panu Wójtowi Gminy Małkinia Górna. Maraton w Berlinie jest jednym z pięciu największych biegów na świecie. Na starcie 32 tys. biegaczy, a na trasie obliczono, że biegaczom kibicowało ok. 1,5 mln ludzi. Niesamowite zjawisko. Nie da się tego opisać. Doping na całej trasie jest wprost ogłuszający, mieszanka narodowościowa, wspaniały medal nie pozwalają zapomnieć uroku tego miasta. Po latach mogę stwierdzić, że te największe imprezy biegowe w Polsce organizacyjnie dorównują tym z zachodu Europy. Różnica polega na ilości startujących zawodników. Poza Berlinem, dzięki uprzejmości firmy Rockwool, w której pracuję dwa razy startowałem w Danii. Byłem tam zauroczony podejściem społeczeństwa do sportu. Sport amatorski widać tam na każdym kroku. Ruch na świeżym powietrzu, zabawa w sport jest wpajana od dzieciństwa. Na zachodzie występuje większa masowość startujących w imprezach sportowych. Masowość jest po prostu modna. Pamiętajmy, że my w Polsce bierzemy wszelkie wzorce na modę z zachodu…

- Pasją do biegania stara się pan zarażać kolejne pokolenia, m. in. prowadząc Małkiński Klub Biegacza i organizując rok rocznie cykl Grand Prix Małkini. Jakim największym sukcesem mogą pochwalić się pańscy podopieczni?

- Obecna młodzież nie bardzo garnie się do sportu. W modzie są całkowite zwolnienia z WF. Statystyki mówią, że tylko 9% polskiej młodzieży uprawia jakiś sport. Pasja do biegania moich podopiecznych zmienia w nich w pewnym sensie ich osobowość. Uczą się samozaparcia, stają się twardzielami w codziennym życiu nie mówiąc już o korzyściach zdrowotnych. Małkiński Klub Biegacza to rzeczywiście jest miejsce dla twardzieli. Ja przekazuję im swoje doświadczenia zdobyte przez lata treningów. Wskazuję cel, że bieganie jest dla nich celem samym w sobie. Udowadniam im, że ktokolwiek biega rekreacyjnie i jest elastyczny, może się bieganiem zwyczajnie zarazić. W Małkini wspólnie z Gminnym Ośrodkiem Kultury i Sportu jestem współorganizatorem 10-ciu imprez biegowych dla wszystkich kategorii wiekowych. W Małkini organizujemy również zawody dla przedszkolaków. W czasie istnienia naszego klubu wielu wychowanków odeszło do profesjonalnego klubu biegowego w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie startowali na wielu imprezach wysokiej rangi w całej Polsce z dużym powodzeniem.
Jednak ja za największy sukces swoich podopiecznych uważam przebiegnięcie maratonu przez Kamila Michalczuka. Zawodnik trenuje u nas już 11 lat i po osiągnięciu pełnoletności postanowił przebiec maraton. Wielkie brawa. Ponadto wielu wychowanków startowało wiele razy w półmaratonach.
Najlepszym wynikiem legitymuje się Piotr Piech, który dystans ten przebiegł w czasie
1 godz. i 24 minut. Jest to dobry wynik tego młodego biegacza

- Czy Pana zdaniem popularność biegów będzie w Polsce nadal rosła tak, jak w ostatnich latach?

- Dawniej gdy truchtałem po ścieżkach mojej miejscowości, praktycznie nie spotykałem amatorów biegania. Mało tego, zdarzało się, że przypadkowi obserwatorzy byli mocno zdziwieni, a czasami nawet pukali się w czoło chcąc mi w ten sposób pokazać jak bardzo się wygłupiam. Często początkiem do biegania jest zastanowienie się nad zjawiskiem rosnącego brzucha oraz to kiedy człowiek ma kłopot z zawiązaniem sznurowadeł. Obecnie na biegaczy jest inne zapatrywanie. Bieganie stało się modą. Coraz większa popularność zdrowego i aktywnego stylu życia, ogólnodostępność, a zwłaszcza to jak bardzo jest to wciągające, to wszystko powoduje, że bieganie staje się coraz bardziej popularne. Liczba biegaczy rośnie w bardzo szybkim tempie. Dla porównania w latach 90-tych w maratonie w Polsce startowało 500 biegaczy, obecnie startuje ich 5 lub 6 tys. Liczby mówią same za siebie. Wraz z ilością biegaczy rośnie w Polsce liczba imprez biegowych przeznaczonych dla amatorów. Jestem pewien, że biegaczy będzie przybywać.

- Jak długo zamierza Pan jeszcze biegać? Czy możemy spodziewać się kolejnego jubileuszu, a więc 100 maratonów?

- Przede wszystkim będę obserwował, jak mój organizm reaguje na wysiłek. Sam będę regulował ilość przebiegniętych kilometrów i startów w zawodach biegowych, a biegać będę jak Bozia da i nie wiem kiedy osiągnę swoją metę. Wiadomo, latka lecą i jak mawiała Hanka Bielicka "Jak się ma te lata, to już się tak nie lata". 100 maratonów - to czas bardzo odległy. Nie będę dążył do tego za wszelką cenę.
Dziękuję wszystkim tym, którzy razem ze mną dzielą pasję biegową, za wszystkie życzenia z okazji jubileuszu i do zobaczenia na biegowych trasach. Biegajmy, to naprawdę najprostsza forma ruchu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki