Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkali się by powspominać czas, kiedy zdawali maturę. A było to 55 lat temu. Zobacz zdjęcia

possowski
Maturę zdawali dokładnie 55 lat temu.

Maturzyści rocznik 1955

Pół wieku później postanowili: trzeba się spotkać i wspomnieć stare czasy. Było tak przyjemnie, że musieli to powtórzyć. Niedawno, pięć lat po tamtym spotkaniu, w 55. rocznicę matury uczennice i uczniowie ostrołęckiego ogólniaka znów zjechali do Ostrołęki.

- Można powiedzieć, że to nasze drugie wspólne spotkanie, całego rocznika - mówi Krystyna Jarząbek, jedna z jego organizatorek. - Wcześniej były spotkania poszczególnych klas. Na nasze spotkanie pięć lat temu przybyło około 60 osób. Niestety, czas leci i teraz jest nas tylko ponad 20 osób - dodaje.
To jednak i tak, biorąc pod uwagę upływ czasu, imponująca frekwencja. 55 lat temu do matury przystąpiło z tego rocznika w Ostrołęce ponad 70 osób.

Spotkanie maturzystów rocznik 1955 (większość to osoby urodzone w 1937 roku) trwało dwa dni. Zaczęło się w sobotę mszą świętą. Z tym, kto ją odprawi nie było problemu - na spotkanie stawiło się trzech, z czterech księży, którzy zdawali maturę 55 lat temu. Potem maturzyści spotkali się na uroczystym obiedzie w restauracji "Marco Polo". Obiad, jak na młodych duchem przystało, przeciągnął się do kolacji. Były wspomnienia, dobra zabawa i, rzecz jasna, tańce. Następnego dnia, ci którzy nie musieli wracać do domów, odbyli sentymentalny spacer po Ostrołęce i odwiedzili koleżanki, kolegów i nauczycieli, którzy odeszli już i spoczywają na ostrołęckim cmentarzu.

Zadbano też o oprawę artystyczną. Zabawę w "Marco Polo" uświetniała swoimi recitalami jedna z maturzystek rocznika 1955 - Janina Grzelak.

Tadeusz Żyznowski na spotkanie przyjechał z Warszawy. Pochodzi z podostrołęckiej Kamianki. Po maturze poszedł na studia prawnicze. Ukoronowaniem jego kariery była funkcja sędziego Sądu Najwyższego, którą pełnił od 1982 do 1997 roku.
- Nie opuściłem żadnego naszego spotkania - mówi. - Ja tu zawsze lecę jak na skrzydłach. Chociaż przyznam, że z upływem lat, coraz częściej na początku trzeba sobie przypomnieć kto jest kto. Ale zaraz potem wracają wspomnienia i człowiek od razu czuje się te kilkadziesiąt lat młodszy.

Są i tacy, którzy na tych spotkaniach przypominają sobie... własne imię. Tak jak Lalka Mierzejewska-Grabowska, lekarz pediatra, która od prawie pół wieku (od 1962 roku) mieszka i pracuje w Olsztynie.
- Naprawdę mam na imię Irena, ale w domu i szkole wszyscy mówili do mnie Lalka. Można powiedzieć, że to takie ostrołęckie imię. W Olsztynie mam inne, w Ostrołęce inne - śmieje się.
Pani doktor od ośmiu lat jest na emeryturze, ale nie oznacza to, że się nudzi.
- Prowadzę fundację, która pomaga dzieciom niepełnosprawnym. Mam sporo pracy, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie znaleźć czasu na przyjazd na nasze szkolne spotkanie. Byłam pięć lat temu, jestem teraz i będę na kolejnych - zapewnia.

Więcej w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki