Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z pogotowia. W ich domu schronienie znalazło 25 dzieci

(mb)
Bożena i Roman Szydlakowie są dla dzieci tymczasowymi rodzicami
Bożena i Roman Szydlakowie są dla dzieci tymczasowymi rodzicami
Tylko czasami dzieci wracają z powrotem do swojej mamy.

Bożena i Roman Szydlakowie z Ostrowi Mazowieckiej, kiedy tylko dorośli ich synowie, postanowili zostać rodziną zastępczą. Decyzję podjęli ponad siedem lat temu.

Po półrocznym szkoleniu dla obojga małżonków w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie Bożena i Roman Szydlakowie są dla dzieci tymczasowymi rodzicami uzyskali dokument, że są zawodową rodziną zastępczą o charakterze pogotowia rodzinnego. Jedyną w powiecie. Do nich miały trafiać na krótko dzieci, które nagle, ale dla ich dobra, trzeba zabrać rodzicom. Najczęściej z powodu alkoholu obecnego w ich domach.

Doskonale pamiętają pierwsze dzieci, które do nich przywieziono. To było rodzeństwo, chłopiec chodził do drugiej, a dziewczynka do trzeciej klasy.

- Pierwsze nasze dzieci pamiętamy dobrze, ale równie dobrze pamiętamy wszystkie następne, bo żadne dziecko nie było nam obojętne - mówi Roman Szydlak. - Zawsze zdajemy sobie sprawę z dramatu, jaki towarzyszy tym przymusowym przeprowadzkom do naszego domu. Często jest tak, że trafiają do nas dzieci w środku nocy, w samej piżamie.

Obecnie mieszka troje. Magda (imiona dzieci zmienione - przyp. mb) ma 16 lat, trafiła do Szydlaków w kwietniu. Sama podjęła taką decyzję, bo miała już dość pijaństwa w jej rodzinnym domu. Nikola ma pięć lat, przebywa w ich domu już półtora roku. Kacper ma także pięć lat, jest u Szydlaków od trzech lat.

- W zasadzie dziecko nie powinno być u nas dłużej niż przez rok, a w wyjątkowych sytuacjach rok i trzy miesiące - mówi Roman Szydlak. - Nowe przepisy obniżą ten czas nawet do czterech miesięcy. Życie jednak, jak widać, weryfikuje tę teorię.

Dzieci w ich rodzinie przebywają do czasu, aż zapadnie decyzja co do dalszego ich losu. Teoretycznie mogą wrócić do swoich rodziców, ale jest to rzadkość. Częściej trafiają do rodzin zastępczych, do domu dziecka, albo są adoptowane.

Dzieci przeważnie mówią do nich "ciociu", "wujku". Zdarza się jednak czasem usłyszeć "mamo" lub "tato".

- Nie zwracamy wtedy dzieciom uwagi, choć delikatnie w rozmowach mówimy o sobie zawsze "ciocia", "wujek" - wyjaśnia Roman Szydlak.

- Być może inaczej jest w rodzinach zastępczych, w których dzieci przebywają przez wiele lat - mówi Bożena Szydlak. - Tam pewnie powstają głębsze więzi emocjonalne. Pobyt dziecka w naszej rodzinie trwa jednak krócej, choć czasami też jest to kilka lat. My je ogarniamy z najgorszego, przywracamy do normalnego życia, a one wtedy odchodzą. Można więc powiedzieć, że jesteśmy swego rodzaju przechowalnią. Akceptujemy to, choć nie zawsze jest to łatwe.

Życie w domu Szydlaków zmieniło się zupełnie, odkąd stali się rodziną zastępczą.

- Teraz przez cały czas ktoś u nas jest - mówi Roman Szydlak. - Inaczej także wygląda nasze życie prywatne.

Nie są w stanie przewidzieć, co się wydarzy następnego dnia.

- Niedawno trafiło do nas siedmiodniowe niemowlę - mówi pani Bożena. - Jestem kobietą w średnim wieku, ale nagle musiałam zostać młodą mamą. Nie było to łatwe, ale na szczęście dziewczynka nie była bardzo kapryśna, zwłaszcza w nocy.
Niemal cały czas zajmują im dzieci, ale starają się - mimo to - żyć w miarę normalnie. Czasem przychodzą do nich znajomi, oni też chodzą do znajomych, choć tylko z dziećmi. Na wakacje jadą też z dziećmi.

- Zazwyczaj jest tak, że starsze wyjeżdżają na obóz albo oazę, a młodsze w tym samym czasie zabieramy ze sobą na jakieś wczasy - wyjaśnia Bożena Szydlak.

Jako rodzina zastępcza Bożena i Roman Szydlakowie mają już spore doświadczenie i mogą wiele powiedzieć o blaskach i cieniach tego, co robią. To praca niewdzięczna, ale potrzebna. Na szczęście lubią to, co robią.

Gdyby więc mieli dziś podejmować decyzję raz jeszcze, pewnie byłaby taka sama, jak przed siedmioma laty.

- Zachęcamy inne rodziny, które mają odpowiednie warunki, aby podjęły się roli rodziny zastępczej - mówi Roman Szydlak. -T a praca daje naprawdę dużo satysfakcji. Dla dzieci, które do nas trafiają w ważnym okresie ich życia, jesteśmy najbliższymi osobami.

Więcej przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki