Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat osttrołęcki. Piekło mężczyzn. Kiedy żona bije męża

Beata Modzelewska
Beata Modzelewska
On - długo milczał, bo się wstydził, ale w końcu powiadomił policję, że żona go bije. Ona - mówi, że to tylko małżeńskie kłótnie i chłopa by nie skrzywdziła. I tak tkwią w piekiełku, które sami sobie stworzyli

Władysław, z gm. Myszyniec, już kilkakrotnie wzywał na pomoc policję. Raz mówił, że żona przecięła opony w jego samochodzie, innym razem, że znęca się nad nim fizycznie i psychicznie. Miała go ponoć uderzyć szklanką w głowę, podrapać po twarzy i rozciąć mu wargę. Zgłaszał też, że pewnej lutowej nocy pod wpływem alkoholu dobijała się do budynku gospodarczego, do którego wyprowadził się z domu. Wybiła cegłą okienko i uderzała czymś w drzwi. Rano, kiedy je obejrzał, stwierdził, że to wyglądało jak uderzenia siekierą.

Taki wstyd

Mała wieś na północy powiatu ostrołęckiego, niespełna 40 dymów. Gospodarstwa oddalone od siebie, tylko niewielka część stanowi zwartą zabudowę. Mimo to, bez problemów docieramy na miejsce. Gospodarstwo jakich wiele - dom, obora, budynki gospodarcze, na pierwszy rzut oka zadbane. Za płotem ujadają małe kundelki. Podchodzimy do bramy. Psi jazgot działa jak dzwonek do drzwi. Na schodach natychmiast pojawia się drobna, niewysoka kobieta. Podchodzi do płotu. Przedstawiamy się, mówimy o celu wizyty. Bez oporu otwiera bramkę i zaprasza nas do środka.

- Oj, po co to wszystko, taki wstyd - mówi wskazując wejście do domu i ciężko wzdycha. Wchodzimy do mieszkania. Gospodyni zaprasza nas do kuchni. Proponuje herbatę. W pomieszczeniu jest czysto, schludnie, choć skromnie. Siadamy przy stole. Pytamy o zdarzenia sprzed kilku dni.

- Zwyczajnie, pokłóciliśmy się - mówi. - A mąż się zdenerwował i poszedł na policję. Głupotę zrobił i tyle - odpowiada. Kobieta ma łzy w oczach, trzęsą jej się ręce.

- Zobaczcie jak ja wyglądam, od wczoraj biorę ziołowe proszki na uspokojenie - mówi łamiącym się głosem. Państwo Kowalscy (nazwisko oraz imiona zmienione - przyp. red.) są małżeństwem od 21 lat. Nie mają dzieci. Ona ma 47, on 52 lata. Utrzymują się z gospodarki. Hodują krowy. Jak mówi pani Hanna, ich pożycie układało się różnie.

Rozmawiamy tylko służbowo

- W zasadzie było dobrze, choć zdarzały się też gorsze dni, a i do rękoczynów dochodziło czasami - na dowód pokazuje miejsce po zębie, podobno wybitym kiedyś przez męża. Poważniejsze problemy zaczęły się trzy miesiące temu, po śmierci jej ojca.

- On łagodził tarcia między nami, było też do kogo się wypłakać, a teraz jesteśmy sami - mówi Hanna.

Chcemy się dowiedzieć, czy to prawda, że bije męża.

- Gdzie ja bym tam chłopa skrzywdziła - mówi.

- Po tym zgłoszeniu na policję, pogodzili się państwo? - pytamy dalej.

- Właściwie tak - odpowiada.

- Rozmawiacie ze sobą? - drążymy.

- Tylko służbowo - kiedy to mówi dostrzegamy na jej twarzy cień uśmiechu.

- A gotuje pani dla męża? - chcemy podtrzymać ten nieco weselszy ton rozmowy.

- Gotuję, ostatnio kapustę - mówi. - Ale nie wiem, czy on je, na pewno nie przy mnie - dorzuca. Zdradza nam, że rozmawiali o rozwodzie, ale do sądu, przynajmniej na razie, w tej sprawie nie pójdą. Pytamy, czy Władysław jest w domu.

- Chyba gdzieś jest w obejściu. Pójdę go poszukać - deklaruje. Po chwili wchodzą razem. Władysław, podobnie jak żona, jest drobnej budowy ciała i niewielkiego wzrostu. Siada przy piecu i nie odzywa się. Rozmawiamy więc na tzw. luźne tematy: o gospodarstwie, zwierzętach, pracy na roli, unijnych dopłatach. Władysław wyraźnie ożywia się, kiedy pytamy, czy kiedykolwiek myślał o opuszczeniu wsi.

- Nie - odpowiada. - Tak się jakoś człowiek przyzwyczaił, do tych zwierząt i w ogóle - dodaje. Pytamy o relacje z żoną. Mężczyzna milczy. Mówi tylko krótko, że się pokłócili i że raczej wycofa z policji to zawiadomienie. Na twarzach czy dłoniach obojga, a więc na tych częściach ciała, których nie przykrywa odzież, nie widać śladów pobicia. Żegnamy się z Kowalskimi. Odprowadzają nas na podwórko. Hanna wraca do domu, Władysław idzie w kierunku obory. Jedziemy do Myszyńca. Chcemy zapytać policjantów z tamtejszego posterunku, czy coś niepokojącego dzieje się w rodzinie Kowalskich. Na tym etapie zbierania materiałów do artykułu, trudno jeszcze wyciągać wnioski. Zastanawiamy się jednak, czy to faktycznie była zwykła małżeńska kłótnia, skoro wezwana została policja. Jak wynikało z naszych obserwacji, relacje pomiędzy małżonkami, choć wyraźnie chłodne, nie wyglądały na wrogie.

Pije i bije

Myszynieccy policjanci znają Kowalskich. W ostatnich tygodniach odwiedzali ich czterokrotnie. Byli wzywani do interwencji domowych. O pomoc prosił Władysław. Raz mówił, że żona przecięła opony w jego samochodzie, innym razem, że znęca się nad nim fizycznie i psychicznie. Miała go ponoć uderzyć szklanką po głowie, podrapać po twarzy i rozciąć wargę. Zgłaszał też, że pewnej lutowej nocy kobieta była pod wpływem alkoholu i dobijała się do budynku gospodarczego, do którego przeprowadził się z domu. Wybiła cegłą okienko i uderzała czymś w drzwi. Rano, kiedy je obejrzał, stwierdził, że to wyglądało jak uderzenia siekierą. 28 lutego Hanna została przez policjantów zatrzymana… do wytrzeźwienia. Kobieta miała ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Policjanci mówią, że Hanna nadużywa alkoholu i pod jego wpływem staje się agresywna. A Władysław? Jest bezsilny i wstydzi się całej tej sytuacji. Może nie chce podnieść ręki na kobietę, a może się jej zwyczajnie boi. W ocenie funkcjonariuszy, ojciec Hanny, kiedy żył, faktycznie mógł być rozjemcą małżonków, albo też rządził silną ręką i dlatego żadne z nich nie trafiło na policję wcześniej. Na tym etapie postępowania nic więcej nie można powiedzieć - usłyszeliśmy od funkcjonariuszy. Założyli rodzinie tzw. Niebieską Kartę (stosowaną w przypadkach zgłoszenia przemocy domowej - przyp. red.) i zgłosili sprawę gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Sami dokładnie sprawdzą, co się dzieje za drzwiami domu Kowalskich.

Więzienie za znęcanie

Historia Kowalskich nie jest niestety odosobniona, choć można ją uznać za nietypową, bo agresorem jest tu kobieta. Do Prokuratury Rejonowej w Ostrołęce tylko w ubiegłym roku wpłynęły 162 sprawy dotyczące znęcania się fizycznego lub psychicznego nad członkiem rodziny. Takie przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Jeżeli taki czyn połączony jest ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa, sprawca może trafić za kraty nawet na 12 lat. n

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki