Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokonały raka. Teraz pomagają innym. Niezwykłe kobiety

possowski
Hanna Nosal w górach pokonywała fizyczną słabość
Hanna Nosal w górach pokonywała fizyczną słabość
Jagoda to twarda kobieta, Hanna jest optymistką. Obie pokonały raka. Teraz wspierają inne kobiety w walce z nowotworem piersi.

Rak piersi to najpowszechniejszy rodzaj nowotworu występujący u kobiet. W Polsce notuje się prawie 10 tys. nowych zachorowań rocznie.

- To jest niepokojąca statystyka i powinniśmy się starać ją zmienić - mówi Elżbieta Czapska, prezes makowskich Amazonek.

- Można to robić poprzez szeroko rozumianą profilaktykę. Kobiety, już od najmłodszych lat powinny mieć nie tylko wiedzę na ten temat, ale także nawyk samobadania. Nie wszystkie zmiany w piersi mają charakter nowotworowy, ale to nie powinno nas uspokajać.

Walczyła dla córki

Niewielką wypukłość, blisko brodawki Jagoda zauważyła podczas porannej toalety. Był rok 1986. Miała wtedy 35 lat. To pewnie zmiany hormonalne, pomyślała. Przez wiele lat starała się o dziecko. Ale znajomy ginekolog, któremu o tym powiedziała wyraził wątpliwość i wypisał skierowanie do szpitala na Wawelskiej.

Tam zrobili jej mammografię, potem biopsję. Wynik nie pozostawiał złudzeń. To nie zmiany hormonalne, to jeden z najbardziej złośliwych nowotworów piersi i trzeba go jak najszybciej usunąć - usłyszała. Trzy tygodnie później była już po operacji.

W czasie leczenia Jagoda przeżywała wiele trudnych momentów, ale najgorszy był pierwszy pobyt na onkologii.
- Do dziś mam w oczach widok wyniszczonych chorobą nowotworową dzieci. Po amputacji rąk, nóg, bez włosów i brwi, o twarzach jak kreda - boleśnie wzrusza się kobieta. - Mijaliśmy się na korytarzu, kiedy szły na naświetlanie kurczowo uczepione ręki pielęgniarki. Byliśmy wtedy bezdzietni. Prosiłam Boga: pozwól im żyć. Jeśli musisz kogoś zabrać, to zabierz mnie. Ja już swoje przeżyłam. Daj im szansę. Każdy chory chce żyć, ja też chciałam, byłam jeszcze młoda, ale wtedy naprawdę gotowa byłam zrezygnować z życia gdyby to mogło te dzieci uratować.

Drugi trudny moment przeżyła w 1994 roku. Kiedy myślała już, że choroba jest poza nią i kiedy w domu pojawiło się upragnione dziecko, nowotwór zaatakował drugą pierś.

- To była dla mnie tragedia. Córeczka miała niespełna cztery latka. Było bardzo ciężko. Źle zniosłam operację, źle się po niej czułam. Znowu prosiłam Boga o życie. Tym razem dla siebie. Boże, mówiłam, jeśli już dałeś mi to dziecko, to pozwól mi je teraz wychować. Postanowiłam wtedy, że będę twarda, będę silna, że nie dam się złamać. Będę walczyć, dla córki. Dla tej małej, upragnionej, wytęsknionej istotki.

Wygrała tę walkę. Od tamtego momentu minęło kilkanaście lat. Córka jest już na studiach. Dla chorych koleżanek Jagoda jest wzorem twardej kobiety. Przychodzą do niej po wsparcie, korzystają z rad. Podpowiada im, co mają robić, gdzie szukać pomocy, jak sobie radzić ze stresem.

- W latach osiemdziesiątych o klubach Amazonek mówiło się jedynie w telewizji. Istniały wyłącznie w dużych miastach. Tu, na prowincji musiałyśmy sobie radzić same - mówi. - Dla mnie ogromnym wsparciem była rodzina. Jestem ogromnie wdzięczna mojemu mężowi, że był przy mnie w najtrudniejszych chwilach, że cierpliwie znosił moje nawet bardzo marne samopoczucie. Że nawet jeśli był tym zmęczony nigdy nie dał mi tego odczuć. Mówię o tym dlatego, bo wiem jak jest to ważne dla kobiety i jak wspaniałe przynosi efekty terapeutyczne. I wiem też, że nie każdy mężczyzna ten trudny egzamin zdaje.

Ty jesteś najważniejsza

Hanna Nosal o tym, że musi iść do onkologa dowiedziała się w mammobusie.
- To był 2006 rok. Dostałam zaproszenie na badanie. Poszłam, choć nie działo się nic takiego, co wzbudzałoby mój niepokój. Nie wyczuwałam żadnego guza, nic mnie nie bolało. Może odrobinę wklęśnięta była jedna brodawka, ale to było nieznaczne zapadnięcie - wspomina. - Już w czasie badania powiedziano mi, że w jednej piersi są zmiany.

Kilka dni później dostała skierowanie do Centrum Onkologii na Ursynowie. Pojechała natychmiast. Po biopsji usłyszała diagnozę. Nowotwór. Trzeba usunąć pierś. Przyjęła tę wiadomość spokojnie. Chciała jak najszybciej mieć to za sobą. Kiedy po operacji zaproponowano jej rekonstrukcję piersi odmówiła z obawy przed ewentualnymi komplikacjami. Mąż zaakceptował jej decyzję. "Ty jesteś dla nas najważniejsza, a pierś to tylko fragment ciała, powiedział".

- Wsparcie rodziny jest dla chorej na raka piersi kobiety ogromnie ważne. Moi bliscy, mąż, córki, moja mama zachowali się w tej sytuacji wspaniale. Mąż był przy mnie cały czas. W szpitalu, po operacji pomagał mi się myć. Patrzył jak goi się blizna. Zmieniał opatrunki. Był tak samo czuły jak przed_chorobą. Brak piersi nie był więc dla mnie problemem - mówi kobieta.

Mija pięć lat od operacji Hanny. Wśród Amazonek istnieje pogląd, że jest to najważniejszy okres w przebiegu choroby, wyznaczający dalsze rokowania. Ale kobiety wiedzą, że tak naprawdę nie da się przewidzieć, czy po tym czasie nie nastąpi nawrót, nie pojawią się przerzuty. Różnie sobie z tym radzą.

- To zależy od osobowości - mówi Hanna. Ona jest silna. Nie poddaje się łatwo. To pełna temperamentu optymistka. Zapalony kibic siatkówki i koszykówki. Lubi czytać romanse i oglądać filmy z happy endem, przytulona do córki.

- To taki mój sposób na stres, którym zaklinam rzeczywistość. Może niezbyt ambitny, ale skuteczny, polecam - śmieje się. Uwielbia wędrówki po górach. Do Zakopanego pojechała zaraz po chemii, jak tylko trochę odrosły jej włosy. Ich utratę przeżywała najboleśniej. Płakała, kiedy mąż golił jej głowę do gołej skóry. A on zapewniał: Haniu, bez włosów też mi się podobasz. Uwierzyła.

W górach pokonywała słabość fizyczną. W samotnych wędrówkach wyznaczała sobie coraz trudniejsze trasy.
Myślała tak: jak tam dotrę, to znaczy, że jest coraz lepiej. Wracała do bólu zmęczona. Aż przyszedł dzień, w którym zdobyła upragniony szczyt. Niewysoki, zwykła górka, dla niej to był Mount Everest.

Hanna nie lubi się nad sobą rozczulać.
- Nie jestem jedyną osobą w rodzinie, z rakiem piersi - mówi. - Z chorobą walczy również ciocia, a wiele lat temu z tego powodu zmarła siostra mojego taty. Niepokoję się o córki. Wpraw_dzie są pod systematyczną kontrolą i wszystko jest w porządku, ale spokojna będę dopiero po badaniach genetycznych. U cioci wynik wskazuje, że nie jest to gen dziedziczny. Mam więc nadzieję, że u mnie będzie tak samo.

Aktywne Amazonki

Stowarzyszenie kobiet po mastektomii powstało dwa lata temu z tzw. potrzeby chwili. Założyły je pracownice szpitala.

- Po prostu, przybywało koleżanek, które musiały podjąć leczenie. Choroba dotknęła również mnie. Wspierałyśmy się, pomagałyśmy sobie w trudnych chwilach. Wiedząc jak jest to potrzebne, postanowiłyśmy wyjść do innych. Teraz jest nas blisko trzydzieści. Korzystamy też z pomocy naszych zdrowych koleżanek, pielęgniarek, lekarzy, którzy traktowali nas z ogromną życzliwością i którzy dziś działają jako członkowie wspierający - mówi Elżbieta Czapska.

Amazonki skupione w makowskim klubie żyją aktywnie. Pracują zawodowo, działają społecznie. W wolnym czasie jeżdżą do teatru, kina, na wycieczki. Wspólnie odbywają spacery. Organizują spotkania propagujące pro-filaktykę.

- Zapraszamy wszystkie kobiety dotknięte chorobą nowotworową piersi, aby do nas dołączyły. Razem łatwiej rozwiązywać problemy - zachęca prezes.

Makowskie Stowarzyszenie Amazonki ma swoją siedzibę w SP ZOZ przy ul. Witosa 2.
Telefony kontaktowe:
Elżbieta Czapska - 695-751-062,
Danuta Szymborska - 29-714-22-26 - ZOL,
Iwona Zielińska - 29-714-22-65 - RTG.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki