MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pogryzł go pies sąsiadów

A. Kowalewska
Rodzeństwo Mateusza ze swoim psem Kubą
Rodzeństwo Mateusza ze swoim psem Kubą A. Kowalewska
Najprawdopodobniej zbyt żywiołowa zabawa z psem stała się powodem nieszczęśliwego wypadku, do jakiego doszło w Lubielu Starym w gminie Rząśnik. Pięcioletni Mateusz Rutkowski pogryziony przez psa sąsiadów trafił do szpitala z szarpanymi ranami twarzy i głowy. Pies był szczepiony.

Do zdarzenia doszło późnym wieczorem, 17 sierpnia. Na podwórku Agnieszki i Dariusza R. bawiła się jak zwykle grupka dzieci: pięcioletni Hubert, syn właścicieli posesji i dzieci sąsiadów, siedmioletnia Sylwia i pięcioletni Mateusz Rutkowscy. Dzieci bawiły się z psem, który wydostał się ze swojego ogrodzenia. Zwierzaka dobrze znały, wcześniej często się z nim bawiły. Był spokojny i potulny, nigdy agresywny.
Pies rzucił się nagle na Mateusza, prawdopodobnie chłopiec ścisnął go lub szturchnął. Pies pogryzł dziecku głowę i twarz. Przerażony chłopiec pobiegł do domu, dwie posesje dalej. Natychmiast wezwano karetkę, Mateusz trafił do wyszkowskiego szpitala. Na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Z naszych ustaleń wynika, że już wcześniej dzieciom zdarzało się bawić z tym psem na posesji państwa R. i nigdy dotychczas nie wykazywał oznak agresji. Prawdopodobną przyczyną agresywnego zachowania psa mogło być ściśnięcie go przez dzieci podczas zabawy, co pies odebrał jako zagrożenie ze strony dziecka. Chłopiec doznał szarpanych ran twarzy i głowy. Jego życiu już nic nie zagraża. Pies był szczepiony - mówi rzecznik wyszkowskiej policji, Stanisław Białousz.

Tylko nie blizny

Rodzinie Rutkowskich z Lubiela Starego trzy lata temu wichura, która wówczas szalała w okolicy, zniszczyła część dobytku. Odwiedziliśmy ich potem, przywożąc świąteczne paczki. Mieszkają w małej, skromnej, ale przyjemnej chałupce w pobliżu szkoły. Kiedy teraz tam przyjechaliśmy, w domu były tylko dzieci, opowiadały, że mama i babcia są u Mateusza, a tata w pracy w polu.
- Mateusz bał się sam w szpitalu, płakał, nie dał sobie podłączyć kroplówki, więc mama do niego pojechała i siedzi z nim, żeby mu nie było smutno - wyjaśnia rezolutnie Sylwia. Była z bratem wtedy na podwórku sąsiadów. Mówi, że często chodzili się tam bawić. Opowiada, jak pies skoczył do Mateusza i gryzł go w głowę.
- A ty się nie bałaś? - pytamy. Dziewczynka wzrusza ramionami. Dzieciaki mówią, że brat czuje się już trochę lepiej, ale jest mocno pogryziony. Czekają na nowe wiadomości, aż mama przyjedzie, bo nie mają telefonu. Najstarsza siostra martwi się, czy aby Mateusz nie zostanie oszpecony, pyta, czy tam, gdzie będą blizny, wyrosną Mateuszowi włosy. Czy blizny mu pozostaną…
Dzieci przyznają, że psa sąsiadów dobrze znają, dotąd nikomu nie zrobił krzywdy.
- Mateusz biegł i krzyczał, sam do domu przybiegł i jeszcze powiedział, że go pies pogryzł. Pani Agnieszka i pan Darek przybiegli za nim, wszyscy bardzo się przestraszyli i zdenerwowali - relacjonują mali Rutkowscy bawiąc się z własnym kundelkiem, Kubą.
- Ten pies prawie zawsze siedział w klatce, teraz jakoś wyszedł, ale nawet jak chodził, nikogo nie gryzł - rzucają dzieci jedno przez drugie. Opowiadają, że sąsiadka po tym wszystkim gotowa była psa uśpić, ale policja nie kazała. Był szczepiony, został więc w swojej klatce.

Nieszczęśliwy wypadek

Dariusz R. początkowo nie chce o sprawie rozmawiać. Wskazuje klatkę, w której znajdował się pies, który od tamtej pory siedzi w budzie i nie chce z niej wychodzić. Mężczyzna prosi, żeby dać psu spokój, nie próbować go na siłę wywoływać.
- Pies jak pies, pilnuje gospodarstwa, nikomu dotąd krzywdy nie zrobił. I nasze dzieci się z nim bawią i dzieci sąsiadów przychodzą i nic się ani razu nie stało. Może w tej zabawie go jakoś szarpnęły, czy co. No mój Boże, stał się nieszczęśliwy wypadek - tłumaczy.
Jego żona, Agnieszka nie może dojść do siebie po tragedii sprzed kilku dni.
- Pani wie, jak to na wsi, dzieci się razem bawią, ja ich tu wszystkich nie upilnuję. Dotąd nic złego się nie stało, nasze dzieci też z psem się bawiły i żadnemu krzywdy nie zrobił - tłumaczy pani Agnieszka.
Oboje nie ukrywają, że cała sytuacja wstrząsnęła nimi. Wiedzą, że życiu Mateusza nic nie zagraża, ale martwią się, czy nie będzie oszpecony.
- Aż mnie serce boli, jak pomyślę, że mogłyby mu zostać jakieś szramy na twarzy, człowiek by patrzył na tę buzię i co by go spotkał, to by żal było, chociaż myśmy tu naprawdę nie zawinili, pies z podwórza się nie ruszał - mówi pani Agnieszka. Martwi się, czy rodzice Mateusza nie będą mieli do nich żalu.
- Wydaje mi się, że nie mają, rozmawiałam z mamą Mateusza - mówi pani Agnieszka.
Pies było zdrowy i szczepiony, potwierdzają gospodarze.
- Nawet policja go nie zabrała, nie kazała uśpić - opowiadają.
Odwiedzili Mateusza w szpitalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki