Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełne kino i długa dyskusja. "Pokłosie" w Ostrołęckim Centrum Kultury

Redakcja
Podczas obu poniedziałkowych seansów Dyskusyjnego Klubu Filmowego, na których wyświetlane było "Pokłosie" sala OCK wypełniona była po brzegi.

Stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego to najgłośniejszy i najszerzej komentowany ostatnio polski film. A po drugie dlatego, że sprawa emisji tego filmu w Ostrołęce wywołała swego czasu spore emocje. Przypomnijmy, że film pierwotnie miał być wyświetlony w grudniu, ale w tajemniczych okolicznościach "zniknął z repertuaru" DKF-u. Dopiero po medialnej burzy film zdecydowano się wyświetlić w styczniu.

Wyjątkowo poniedziałkowym projekcjom towarzyszyła dyskusja prowadzona aż przez trzech zaproszonych gości. Poza stałymi bywalcami DKF-u - krytykiem Wojciechem Kałużyńskim i filmoznawcą Krzysztofem Kornackim - w dyskusji wziął udział historyk Leszek Żebrowski - specjalizujący się w tematyce niepodległościowego podziemia zbrojnego w czasie II wojny światowej i w okresie powojennym, publicysta "Naszego Dziennika".

Mimo, że dyskusję przewidziano po drugim seansie (o godz. 19) Leszek Żebrowski postanowił "zapowiedzieć" także pierwszy seans filmu.

Porównał w nim "Pokłosie" do hitlerowskich i sowieckich filmów propagandowych z lat 40. ubiegłego wieku. Poza tym - co nie wszystkim widzom się spodobało - zdradził zakończenie filmu.

Po drugim seansie dyskusję rozpoczęli krytycy. Jak jednak było do przewidzenia, nie udało im się zbyt długo skoncentrować na kwestiach artystycznych i warsztatowych. Zwłaszcza, że właściwie zgodzili się w ocenie filmu - uznali go za zbyt uproszczony, czarno-biały obraz.

Po wprowadzeniu do dyskusji, przyszedł czas na głosy widzów. Pierwszy z tej okazji skorzystał poseł Arkadiusz Czartoryski.

- Podniosłem pierwszy rękę, ale dowiedziałem się z prasy, że między innymi za moją przyczyną przeniesiono film z grudnia na styczeń - mówił poseł.

I dalej - utrzymując się w tej ironicznej konwencji:

- Trochę poczułem się zagrożony, ponieważ jak byłem prezydentem wydaliśmy tu piękny album poświęcony Żydom ostrołęckim. Zastanawiam czemu nikt mi tu, na prowincji nie chciał zrobić mi nic złego, nie chciał mnie ukrzyżować, nie rzucił żadnego kamienia. Wręcz przeciwnie, doznałem wielu gestów sympatii. I teraz pytanie: Czy film nie jest zamierzonym kłamstwem?

Po pośle Czartoryskim głos zabrał prezydent Janusz Kotowski, który też dostrzegł analogie między filmem Pasikowskiego a tym co działo się niedawno w Ostrołęce - podczas ponownego pochówku szczątków wykopanych podczas budowy ul. Korczaka przebiegającej przez teren byłego cmentarza żydowskiego.

Przypomniał, że władze miasta dołożyły wszelkich starań, by uszanować teren byłego cmentarza żydowskiego i zorganizowały ponowny pochówek wykopanych szczątków z poszanowaniem żydowskiej tradycji. Janusz Kotowski wspomniał też, że osobiście został zaproszony do zasypania grobu, w którym spoczęły szczątki.

- To myślę, dla nieżywa było szczególne wyróżnienie. Pozwoliłem sobie na to przypomnienie. To dla mnie było ważne przeżycie, dużo ważniejsze niż te ostatnie głupawe doniesienia w Tygodniku czy Mojej Ostrołęce jakoby to prezydent czy poseł zakazali tego filmu w Ostrołęce - mówił Janusz Kotowski.

Po tych wystąpieniach, dyskusja znów wróciła do spraw historii relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej. Choć oczywiście nie zabrakło różnego rodzaju dygresji.

Po blisko dwóch godzinach publiczność opuściła kino. Zdania na temat filmu były podzielone - choć dominowały głosy krytyczne. Opinie na temat: "Czy warto dyskutować o historii?" były jednoznaczne. Warto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki