Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrów Mazowiecka: Po upadłej "Kamie" zostały długi

Mieczyslaw Bubrzycki
M. Bubrzycki
Wskutek upadku "Kamy" pracę straciło ostatnich kilkadziesiąt osób, a były pracodawca winien jest im po kilka tysięcy złotych

Ostatni raz maszyny w ostrowskiej "Kamie" pracowały 21 listopada 2013 roku. Szyły mundury na zlecenie żyrardowskiej firmy Arlen. "Kama" była podwykonawcą, własnej produkcji nie miała już od paru miesięcy.

22 listopada i w dni następne maszyn już nie włączano. Nie było pracy, więc wszystkich pracowników zwolniono - wypowiedzenia kończą im się z końcem stycznia. W grudniu sąd ogłosił upadłość likwidacyjną PPH "Kama".

Byli pracownicy "Kamy" skontaktowali się w styczniu z naszą redakcją.

- Los naszej firmy jest już przesądzony, po prostu upadła - mówi była pracownica "Kamy". - Pracę straciło kilkadziesiąt osób, ale firma nie zapłaciła nam zaległych wynagrodzeń, a także odpraw i odszkodowań. Jeśli chodzi o wynagrodzenia, to ludzie nie dostali po 4 - 5 tysięcy złotych. Boimy się, że nigdy tych pieniędzy nie odzyskamy.

Najgorszy był 2013 rok.

- Od stycznia do czerwca płacili nam w kratkę, ale przeważnie nie płacili - mówi inna pracownica. - Bywały miesiące, że dostawaliśmy tylko po 150 - 200 zł. Od czerwca szyliśmy dla firmy Arlen, czasami po 10 - 12 godzin dziennie i w soboty, ale też nam za wszystko nie zapłacono, a składki na ZUS też nie były opłacone. Można powiedzieć, że obecnie jesteśmy na głodowej śmierci… Ja mam pożyczone od ludzi ponad 4400 zł i nie mam już od kogo pożyczyć..

Wszyscy byli pracownicy, którzy zgłosili się do redakcji, pracowali w "Kamie" co najmniej od kilkunastu lat.

PPH "Kama" powstała ponad 20 lat temu. Utworzył ją Krzysztof Miękina, biznesmen z Wybrzeża. Firma szybko stała się jednym z liderów rynku odzieży dla służb mundurowych (wojska, policji, straży granicznej).

W 2007 roku zlikwidowano powszechny pobór do wojska. Zapotrzebowanie na mundury drastycznie spadło, do podziału był znacznie mniejszy tort, a na krajowym rynku wzrosła też konkurencja. Dochodzi wtedy w "Kamie" do różnych perturbacji, znika spółka "Karlen", ale potem na ich miejsce pojawiają się nowe, dla których pracowali pracownicy "Kamy".

W październiku 2010 roku właściciel "Kamy" popełnia samobójstwo w swoim domu w Ostrowi Mazowieckiej - niedaleko firmy "Kama". Nie wiadomo, co było powodem tego desperackiego kroku. Być może nietrafione inwestycje w Toruniu, gdzie kupił zakład "Torpo", który potem upadł.

- Dopóki żył właściciel, wszystko było dobrze - zapewniają byli pracownicy. - Były premie, było płacone socjalne. Potem pojawili się nowi właściciele nie wiadomo skąd i zaczęły się kombinacje.

Majątek nie żyjącego biznesmena został podzielony na jego troje dzieci, "Kamę" przekształcono w spółkę.

W marcu 2013 roku, ówczesny prezes "Kamy" Andrzej Ziętkiewicz złożył w sądzie wniosek o upadłość układową spółki. Sąg ogłasza ją 14 maja.

Na początku grudnia 2013 roku sąd ogłosił upadłość likwidacyjną spółki.

Upadła "Kama" zadłużona jest na ponad 10 mln zł. Wśród wierzycieli są banki, ale jest także Urząd Skarbowy i ZUS, bo "Kama" nie płaciła składek za pracowników od grudnia 2012 roku. To oznacza, że pracownikom mogą nie zaliczyć tego czasu do okresu składkowego przy wyliczaniu emerytury.
Od stycznia 2013 roku pracownikom nie wypłacano też zasiłków chorobowych. W zeszłym roku pracownicy poinformowali o tym wszystkim inspekcję pracy. PIP skierował sprawę do sądu, pracodawca został ukarany, a pracownicy otrzymali wypłaty za ostatnie trzy miesiące z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

- Gdyby nie te wypłaty, umarlibyśmy z głodu - mówi jedna z pracownic. - Ale wciąż jeszcze dużo nam zalegają.

Postanowienie sądu o upadłości likwidacyjnej "Kamy" jest wciąż nieprawomocne, bo zażalenie złożył prezes zarządu "Kamy". Dlatego syndyk nie może podjąć żadnych kroków likwidacyjnych.

- Jako nadzorca w tej sprawie wnioskowałem o stwierdzenie upadłości likwidacyjnej, bo nie ma żadnych przesłanek na to, żeby spółka mogła istnieć - mówi syndyk mec. Krzysztof Nejman. - Na razie musimy czekać na decyzję sądu, bo postanowienie o upadłości jest jeszcze nieprawomocne. Jeśli sąd odrzuci zażalenie na postanowienie o upadłości likwidacyjnej, w ciągu miesiąca od tej decyzji wystąpię do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o wypłatę byłym pracowników odpraw i odszkodowań za skrócony okres wypowiedzeń.

Pozostanie problem zaległych wynagrodzeń. Syndyk ma nadzieję, że przynajmniej część z nich pracownicy otrzymają. Będzie to jednak możliwe dopiero po sprzedaży majątku spółki, bo żadnych pieniędzy spółka nie ma (są tylko zobowiązania).

Więcej o "Kamie" przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki