Ostatnie pożegnanie wyszkowian, którzy zginęli w wypadku pod Puckiem

Grupa przyjaciół z Wyszkowa i okolic - Andrzej Zaorski, Paweł Płochocki, Adam Raca, Grzegorz Podbielkowski, Piotr Rytel - wybrała się na połowy w rejon Władysławowa. Jechali dwoma samochodami. Około 5.30 jeep cherokee z nieznanej dotychczas przyczyny zjechał nagle na przeciwległy pas ruchu i uderzył w rosnące na poboczu drzewo. Na miejscu zginęło pięciu podróżujących nim mężczyzn w wieku od 49 do 57 lat; trzej mieszkańcy Wyszkowa, dwaj pochodzący z Wyszkowa mieszkańcy Warszawy.

Prokuratura w Pucku wszczęła śledztwo w sprawie przyczyn tragedii. Okoliczności zdarzenia wymagają dogłębnego wyjaśnienia. Samochód jechał prostą drogą, nawierzchnia i widoczność były dobre, na drodze nie było przeszkód ani innych aut. Jeep, którym podróżowali wyszkowianie, był nowy, to auto wyprodukowane w 2012 roku z zaledwie 20 tysiącami kilometrów przebiegu. Trudno zakładać zatem awarię techniczną samochodu, aczkolwiek i takiej wersji nie można wykluczyć. Sprawę będą badać biegli. Wrak auta zostanie poddany ekspertyzie.

Śledczy od razu zwracali uwagę na brak śladów hamowania na jezdni. Stąd pojawiła się najbardziej prawdopodobna według prokuratury hipoteza, że kierowca zasłabł lub zasnął.

- Zlecono sekcje zwłok wszystkich ofiar wypadku, to pozwoli wyjaśnić przyczyny zgonu, choć najprawdopodobniej będą to ciężkie obrażenia wewnętrzne. Sekcje nie odpowiedzą nam natomiast na pytanie, dlaczego auto zjechało z drogi i uderzyło w drzewo. To będzie przedmiotem śledztwa - mówi prokurator prowadzący śledztwo.

Przyznaje, że ze wstępnych ustaleń wynika, iż auto jechało z dozwoloną na tym terenie prędkością, nie więcej niż 80 km na godzinę.

- Ale przy takim uderzeniu, w tak potężne drzewo, bez żadnego hamowania - siła jest potężna - mówi prokurator.

Więcej w papierowym wydaniu Głosu Wyszkowa

Więcej informacji z Wyszkowa i powiatu wyszkowskiego znajdziesz tutajWyszków