Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec alkoholik wyzywa mnie od głupków. Dlaczego ubezwłasnowolniono Piotra?

Aldona Rusinek
Piotr chciałby żyć normalnie, jak jego znajomi i przyjaciele
Piotr chciałby żyć normalnie, jak jego znajomi i przyjaciele Fot. A. Rusinek
Piotr J. Lat prawie 30. Upośledzony w stopniu umiarkowanym. Mieszka z rodzicami. Matka upośledzona w stopniu głębokim. Ojciec dotknięty alkoholizmem. Piotr od 2002 roku jest częściowo ubezwłasnowolniony. Z tym problemem przyszedł do redakcji. Bardzo go to ubezwłasnowolnienie boli.

- Ludzie się ze mnie śmieją. Ojciec nalatuje na mnie, wyzywa od głupków. A przecież nie jestem głupszy od niego. Potrafię sobie w życiu poradzić. Załatwić swoje sprawy, zrobić zakupy. Sam pobieram rentę, nie zgodziłem się, żeby rodzice ją zabierali, bo muszę mieć na ubranie, na potrzebne mi rzeczy - pokazuje nowe buty i garnitur, które kupił ostatnio. - Ten mój tata mnie wciąż krytykuje, że tak dbam o siebie, że siebie szanuję. A ja chcę, żeby inni mnie szanowali, więc muszę sam siebie szanować - Piotr, choć z orzeczonym przez fachowców deficytem intelektualnym, formułuje podstawową prawdę o człowieku. Sam może tego nie wymyślił, ale zapamiętał w każdym razie.

Żeby inni go nie skrzywdzili

Piotr do 18 roku życia przebywał w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Makowie, gdzie zdobył zawód stolarza. Po osiągnięciu pełnoletności wrócił do rodzinnego domu - pokoju z kuchnią, w którym mieszkali rodzice i młodszy brat, zdrowy. W domu, pełnym konfliktów i agresji ojca trudno było wytrzymać. Piotr zgodził się na umieszczenie w Domu Pomocy Społecznej w Ostrołęce. Przebywał tam 13 miesięcy. Ale, jak wspomina, nie było mu dobrze. Skradziono mu magnetofon, został pobity, nikt się nim nie interesował. Tak mówi.

W 1999 r. Powiatowy Zespół do Spraw Orzekania o Stopniu Niepełnosprawności w Ostrołęce uznał go za niepełnosprawnego w stopniu umiarkowanym, ale trwałym. Wskutek tego Ośrodek Pomocy Społecznej w Różanie w roku 2000 przyznał mu rentę - wówczas w wysokości 406 zł, obecnie około 500 złotych. Ponieważ w domu rodzinnym wciąż było ponuro, Piotr znów wyraził chęć zamieszkania w domu pomocy społecznej. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie skierowało go w maju 2001 roku do DPS w Przasnyszu. Tutaj wytrwał tylko dwa miesiące. W końcu sierpnia opuścił placówkę i zamieszkał u obcych ludzi w Tłuszczu, w gminie Czerwonka.

I tu zrodził się niepokój ośrodka pomocy społecznej.
- Z naszych kontroli wynikało, że Piotr jest wykorzystywany przez rodzinę, u której zamieszkał, choć mówił, że jest mu tam dobrze, że ma prawdziwy dom - mówi pracownica OPS, sprawująca wówczas opiekę nad Piotrem. - Ale naszym zdaniem kobieta, u której mieszkał korzystała z jego renty. Kiedy renty zabrakło, wyganiała go z domu, po pieniądze. Renta, naszym zdaniem była marnotrawiona. On nie potrafił bronić swoich spraw. Dlatego wystąpiliśmy do prokuratora o ubezwłasnowolnienie.

- Może było to na wyrost, ale dla jego dobra - przekonuje Jan Szufleński, kierownik GOPS w Różanie. - Piotrek jest zbyt łatwowierny. Ludzie z łatwością go wykorzystują. Choć faktycznie stara się. Zaczął dbać o siebie. Z naszą pomocą wyremontował mieszkanie. Boję się jednak, że gdyby odzyskał tę wolność i ruszył gdzieś w świat, ludzie mogą go skrzywdzić.

Ucieka do wolności i dobrych ludzi

Ale Piotr J. marzy o tej wolności. Z szacunku dla samego siebie przede wszystkim. Ubezwłasnowolnienie przeżywa najbardziej w czasie wyborów, jak mówią zaprzyjaźnieni z nim ludzie. Bo jednak ma przyjaciół. Właściwie dwa zaprzyjaźnione domy w Różanie. Dobrych ludzi - jak mówi. Choć ojciec i matka krzywo na to patrzą.

- Ale dzięki nim lepiej mi się żyje - zapewnia Piotr. - Mam dokąd pójść. Mam z kim porozmawiać. Czasami coś pomogę. Oni mi pomagają, podpowiadają, co mam robić, jak robić. Nie jestem dzięki nim samotny i czuję się bezpieczniej.

- Przychodzi do nas na kawę, w święta - mówi zaprzyjaźnione z Piotrem młode małżeństwo. - Ani to rodzina, ani krewny. Człowiek po prostu, któremu potrzeba pomocy, serdeczności, wsparcia. Przychodził kiedyś do naszego sklepu, teraz przychodzi do domu. Radzi sobie jak może. Z renty daje część matce na czynsz. Do renty sobie tu i ówdzie dorobi. Często chodzi do kościoła. Pomagał siostrom zakonnym, czasami służy do mszy. Lubi przychodzić do nas, bo może się wygadać. Jest bardzo wrażliwy. Cierpi we własnym domu, bo ojciec go nęka. A matka psychicznie chora, ciągle za nim chodzi. Denerwuje się, gdy go ktoś lekceważy, uważając za nienormalnego. A jaki on jest nienormalny, skoro potrafił sobie założyć konto w banku, ma telefon komórkowy, na poczcie zastrzegł żeby nie przynosić korespondencji adresowanej na niego do domu, bo matka ją czyta. A on utrzymuje kontakty z ludźmi z Makowa, z którymi spotyka się w grupach samopomocy. Pisują do siebie. Ma prawo do intymności, do własnej korespondencji, do własnego życia. Mimo że faktycznie może wolniej myśli. Gdyby go ktoś zatrudnił, do prostych prac, choćby urząd gminy do zamiatania ulic, na pewno świetnie by się z tego wywiązał. Sam nie ma inwencji do pracy, ale solidnie wykona wszystko, o co go się poprosi.

- Gdyby był w innej rodzinie, na pewno życie lepiej by mu się ułożyło - uważa Ireneusz B., który też przygarnia Piotra. - Ze trzy lata temu zastałem go siedzącego w krzakach nad Narwią, drugi raz. Powiedziałem, Piotruś przyjdź do nas. I tak przychodzi. Mówi, że ma lepiej niż w domu. Dostanie obiad, latem w polu mi coś pomoże. Zimą siedzi sobie w starym, drewnianym domu na naszym podwórku. Przynajmniej nie wałęsa się po ulicach. Jak mu się coś poleci i wytłumaczy jak zrobić, zrobi. Sam z siebie, nie za bardzo. Jest dosyć powolny i bardzo wrażliwy. Chce, by traktować go normalnie. Ciągle narzeka, że ludzie go obrażają, traktując jak nienormalnego. Tłumaczę mu, że ludzie głupio gadają. A on faktycznie nie jest taki, za jakiego go biorą. Potrzebuje tylko zrozumienia. Gdyby miał inną rodzinę, byłby zupełnie innym człowiekiem - podkreśla raz jeszcze Ireneusz B.

Kurator nie pomaga

Ani Piotr, ani jego znajomi nie rozumieją, po co mu kurator. Częściowe ubezwłasnowolnienie wymaga ustanowienia kuratora, który powinien opiekować się człowiekiem. Małgorzata O., kuratorka Piotra nie bardzo się nim jednak przejmuje. Tak twierdzi Piotr. Tak wynika również z jego akt rejestrowanych w Sądzie Rejonowym w Przasnyszu. Ze mną kuratorka rozmawiać nie chciała. "Chcę mieć święty spokój" oznajmiła w progu domu, zanim zdołałam się przedstawić.

Piotr złożył wniosek o zniesienie ubezwłasnowolnienia. Musi przejść ponowne badania. I nie wiadomo, jakie będzie orzeczenie sądu.
- Ale proszę panią, ja wierzę, że sąd będzie sprawiedliwy. Ja tak bardzo chciałbym zagłosować w wyborach, do których nigdy nie mogłem pójść. Nie wiem dlaczego. Przecież słucham radia, telewizji, znam miejscowych ludzi, którzy startują na radnych. Dlaczego nie mam takich praw jak inni? Dlaczego zepchnięto mnie na margines życia? - Piotr J. zupełnie sprawnie potrafi formułować myśli, wyrażające jego czysto ludzkie ambicje. Czy sąd to uzna - nie wiadomo. Choć trudno powiedzieć co daje takie częściowe ubezwłasnowolnienie. Skoro kurator nie pomaga mu w życiu specjalnie, a podopieczny nadal mieszka w domu, w którym, zdaje się, jest najbardziej zdrowy.

Więcej na ten temat przeczytacie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki