Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary wody i nierozwagi

Jarosław Sender
Kolejny młody człowiek utopił się. Tym razem w Brzózem

Brzóze, gmina Rzewnie. Poniedziałek, 14 lipca, godz. 10.40. Nurkowie z PSP w Ma-kowie Mazowieckim po godzinnych poszukiwaniach wyławiają z wody ciało młodego mężczyzny. Na brzegu z bólu zwija się w niemym krzyku jego ojciec. Obok płacze jego ojciec chrzestny.

- To syn siostry. Taki był młody, taki dobry. Przywiózł tu kolegów samochodem. Chcieli odpocząć. Umiał pływać. Chyba skurcz musiał go złapać - łka mężczyzna.

To kolejna już ofiara tegorocznych letnich kąpieli. Kilka tygodni temu, w tym samym zalewie, po drugiej stronie mostu utonął osiemnastolatek. W Orzycu, w Makowie Mazowieckim, utopił się dziewiętnastolatek, w Węgierce, w Krasińcu, skacząc do wody "na główkę" zginął 17-latek. Ilu jeszcze młodych ludzi pochłonie woda, zanim skończy się lato, które zaledwie się zaczęło? Ile apeli i ostrzeżeń policji potrzeba, by rozbudzić w młodych głowach rozsądek i odpowiedzialność? Odpowiedzialność za własne życie. Bo tych tragedii mogłoby przecież nie być.

Przyjechali odpocząć

Mateusz D. z Amelina przyjechał w niedzielę późnym popołudniem nad zalew w Brzózem z kolegami. Pięciu chłopców, trzy dziewczyny. Przyjechali odpocząć i się zabawić Popołudnie było duszne i parne. Szła burza. Niektórzy chłodzili się piwem. Do kąpieli ruszyli wszyscy. Ale część została przy brzegu. Mateusz z dwoma kolegami zdecydował się wypłynąć dalej. Wszyscy trzej umieli pływać. I - jak twierdzi policja - byli trzeźwi.

Jak zeznawał na policji jeden z kolegów, Piotr W., odpłynęłi najwyżej dziesięć metrów, gdy Mateusz powiedział, że wraca, bo nie ma sił płynąć dalej. Więc zawrócili. Piotr płynął pierwszy. Kiedy odwrócił głowę, zobaczył, że Mateusz rozpaczliwie macha rękami i krzyczy. Zaczął tonąć. Piotr rzucił mu się na ratunek. Ale, jak każdy tonący, chwytając się rozpaczliwie życia, Mateusz zaczął wciągać go pod wodę. Podpłynął drugi kolega, do wody rzuciła się także jedna z dziewcząt. Rzucili tonącemu koc, ale go nie uchwycił.

Nie zdołali go uratować. Strażacy z Różana przez trzy godziny szukali ciała. Nie znaleźli. Z brzegu nie można było odciągnąć rozpaczającej matki.

Wyłowili go nurkowie

Następnego dnia, rano, w poniedziałek wezwano ekipę płetwonurków z PSP w Makowie Mazowieckim. Wiedzieli, że ciało musi być w pobliżu utonięcia, bo woda w zalewie jest stojąca. Nurkowali prawie godzinę, zanim znaleźli ofiarę.

- Był w głębokim, co najmniej pięciometrowym rowie - mówi dowódca ekipy, st. kpt Tadeusz Ciak. - Obok jest znacznie płycej, a tutaj był taki głęboki uskok. Widoczność była bardzo zła, bo dno zalewu jest zamulone, w dodatku wody w tej chwili kwitną. Ale wiedzieliśmy, że musi tam być i że musimy go znaleźć. Niestety, zbyt późno. Ten zalew jest bardzo zdradliwy. Znam go bardzo dobrze, bo wielokrotnie tu nurkowałem - ćwicząc, ale także, niestety, po to, by wyłowić ofiary, jak dziś. To ciężkie doświadczenie - mówi wyraźnie zdenerwowany kapitan.

Dla wszystkich nurków takie zdarzenie to straszne przeżycie.

- Poczęstuje mnie pani - prosi jeden z nich, sięgając rozdygotanymi rękami po papierosa.

Nerwowo zaciąga się, odwracając wzrok od brzegu wójt gminy, Wiesław Oborski.

Zalew jest zdradliwy

- Co roku to samo - mówi. - Stawiam tu zakazy kąpieli, bo wiem, że zalew jest niebezpieczny. Tu jest strasznie nierówne dno, a na nim w dodatku pełno złomu i betonu po dawnym żwirowisku. Nic nie pomaga, zrywają znaki i kąpią się, gdzie popadnie. Przyjeżdżają tutaj każdego lata, by się zabawić, odpocząć. I… utopić. Gdyby zwłok nie wyławiano, ten zalew byłby jak zbiorowa mogiła.

- Nie zakazy trzeba stawiać, ale kąpielisko wyznaczyć, ratownika zatrudnić, ludzi uczyć pływać - komentuje słowa wójta wczasowicz, lekarz z Ostrołęki, który nad zalewem ma domek letniskowy.

- Kupiłem boje, na ten tydzień umówiony byłem z komendantem PSP w Makowie na wytyczenie kąpieliska po drugiej stronie mostu, gdzie jest stosunkowo najbezpieczniejsze, łagodne zejście do zalewu - tłumaczy wójt. - Ale co to da? Jak upilnować tych, którzy kąpią się tutaj w najróżniejszych miejscach? Gmina nie ma możliwości zatrudnienia strażnika, który pilnowałby kilku kilometrów brzegu przez całą dobę. Bo tu kąpią się w dzień i w nocy. Mogę zrobić plażę niestrzeżoną, z wytyczonym kąpieliskiem i kołem ratunkowym. Za resztę musi odpowiadać zdrowy rozum.

Lekceważymy zagrożenie

Kąpiąc się zapominamy, że woda jest bardzo niebezpiecznym zywiołem. Lekceważymy zagrożenie. Zapo-minamy o podstawowych zasadch bezpieczeństwa. Dlatego policja po raz kolejny już tego lata apeluje:

- nigdy nie wchodźmy do wody po wypiciu alkoholu;

- dzieci powinny się kąpać pod opieką dorosłych;

- kąpiemy się tylko w miejscach do tego wyznaczonych, nie pływamy w wodach niesprawdzonych;

- nie wchodzimy do wody, jeśli nie wiemy, jak ukształtowane jest dno zbiornika (glinianki, stawy itp. często mają grząskie, niebezpieczne dno, niekiedy też głębokie uskoki, a rzeki w niektórych miejscach bardzo wartki nurt i tak zwane, bardzo groźne, wiry);

- pod żadnym pozorem nie wchodzimy do wody w miejscach oznaczonych zakazem kąpieli;

- w trakcie kąpieli w kąpielisku strzeżonym dzieci mają obowiązek słuchać ratownika i osób dorosłych, pod opieką których przebywają;

- należy uważać na wzajemne bezpieczeństwo podczas zabaw w wodzie;

- osoby nie czujące się w wodzie zbyt pewnie, powinny używać koła ratunkowego lub "rękawków".

Przestrzegając podstawowych zasad bezpieczeństwa na pewno uniknie się niepotrzebnej tragedii.

Policja zapowiada też częstsze kontrole nad zbiornikami wodnymi. n Aldona Rusinek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki