Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary lisiej wścieklizny

Aneta Kowalewska
Sylwester Kalisz z Kamieńczyka oskarża powiatowego lekarza weterynarii w Wyszkowie, że nadużył swoich uprawnień usypiając trzy jego psy, u których podejrzewano wściekliznę, zamiast próbować im pomóc. Szef wyszkowskiej weterynarii zapewnia, że postąpił zgodnie z prawem.

Sylwester Kalisz mieszka w Kamieńczyku-Rafie, pośród lasów, prawie nad samą rzeką, na obrzeżach powiatu wyszkowskiego. 22 kwietnia na jego posesji pojawił się wściekły lis.
- Była szósta rano, gdy zaniepokoiło mnie szczekanie psów, szybko ubrałem się i wyszedłem na podwórko. Psy biegały wokół stery desek koło obory i ujadały. Podszedłem bliżej. Pod deskami dostrzegłem lisa. Już na pierwszy rzut oka oceniłem, że ten lis chyba jest wściekły. Natychmiast zabezpieczyłem psy i zawiadomiłem policję w Wyszkowie. Było jednak bardzo wcześnie i dyżurny powiedział mi, że mam pilnować tego lisa do czasu przyjazdu funkcjonariuszy, a ci przyjadą po ósmej. Tak też zrobiłem, usiadłem i pilnowałem tego lisa - opowiada pan Sylwester.
Kiedy wreszcie na posesję pana Kalisza przybyli policjanci okazało się, że bez myśliwego są praktycznie bezradni.
- Tłumaczyli, że oni nie mogą odstrzelić tego lisa, że musi to zrobić myśliwy, a to teren łochowskiego, a nie wyszkowskiego koła łowieckiego. To ja mówię: ?dzwońcie na policję do Łochowa, niech oni szukają jakiego myśliwego, dzwonią do nadleśnictwa, czy gdzieś?. Wreszcie po tych moich apelach policjanci usłyszeli od dyżurnego, że mamy czekać, bo myśliwy już jedzie. Przyjechał, odstrzelił tego lisa, podpisał potrzebne papiery policji i odjechali wszyscy, każąc mi czekać na powiatowego lekarza weterynarii i pilnować lisa. Więc znowu usiadłem i dalej go pilnowałem - relacjonuje pan Sylwester.
Minęło kilka godzin. Przed trzynastą w pilnowaniu lisa nastąpiła zmiana warty, Kalisza zmieniła jego matka, a on pojechał po swoje dzieci do szkoły. Wracając do domu spotkał ekipę wyszkowskiej weterynarii.
- Powiedzieli mi, że zabrali lisa, że jutro będzie wiadomo, czy był wściekły, czy nie. Następnego dnia od powiatowego lekarza weterynarii pana Mateya dowiedziałem się, że rzeczywiście, lis był wściekły co potwierdziły badania. Zapytałem, co w tej sytuacji będzie z moimi psami. Lekarz powiedział, że trzeba będzie je odizolować i wprowadzić kwarantannę - opowiada pan Sylwester. Przyznaje, że trzy psy: dwa kundle i wilczur nie były szczepione.
- Tak, jak nakazał szef weterynarii, odizolowałem psy i wprowadziłem kwarantannę, pobudowałem specjalne zabezpieczenia ? relacjonuje Kalisz. ? Po tygodniu zjawił się u mnie pan Matey z drugim jeszcze weterynarzem i zdecydowali, że psy trzeba uśpić. Nawet nie dociekali, czy one są zarażone i czy mogły być zarażone. Po prostu uśpili je i już. I jeszcze kazali mi je trzymać przy tym usypianiu, a potem zostawili mi je na podwórku, żebym je zakopał. Nie wzięli ich do badania. A wcześniej lisa brali - mówi rozgoryczony właściciel uśpionych psów.
Zdaniem Sylwestra Kalisza z uśpieniem psów można było się wstrzymać. Według niego nic nie wskazywało na to, aby psy miały jakikolwiek kontakt z wściekłym lisem.
- Przecież wykonałem wszystkie polecenia szefa weterynarii, wyizolowałem psy, otoczyłem podwójnymi płotami. A skoro on podejrzewał, że te psy mogą być zakażone, to czemu mnie narażał, każąc mi trzymać je podczas usypiania i pozostawiając je na moim podwórku. Z jednej strony nadużył swoich uprawnień, z drugiej nie dopełnił obowiązków - oburza się pan Sylwester. Wydaje mu się, że to mało prawdopodobne, by psy mogły się zarazić. Lis schował się tak, ze psy nie miały do niego dostępu, biegały tylko wokół i ujadały, nie było też żadnych ran na futrze lisa wskazujących na to, że psy mogły go pokąsać.
- Do tej pory nie wiem, jak to powiedzieć dzieciom, że psy zostały uśpione. Cały czas są przekonane, że pieski są u pana doktora i niedługo wrócą. Nie wiem, jak pogodzą się z ich śmiercią - opowiada zdenerwowany pan Sylwester.
Bulwersuje go, że decyzje o uśpieniu jego psów podjęto bardzo szybko, natomiast zabrakło czasu i chęci, by poinformować całą okolicę, że panuje tam wścieklizna.
- Kilka dni później widziałem w lesie kolejnego wściekłego lisa. Czemu nigdzie nie wiszą żadne ostrzeżenia ani komunikaty? Co do moich psów weterynaria wykazała się wyjątkową skrupulatnością, ale później już nie - skarży się Sylwester Kalisz.
Powiatowy lekarz weterynarii w Wyszkowie Edmund Matey zapewnia, że nie miał innej możliwości, jak tylko uśpić psy. Skoro nie były zaszczepione prawo nakazuje je uśpić i nie przewiduje żadnej innej możliwości.
? Gdyby psy były zaszczepione, wówczas mógłbym podjąć decyzję o zarządzeniu kwarantanny, za zgodą właściciela psów i na jego wyłączny koszt. Być może obserwacja wykazałaby, że zwierząt nie trzeba usypiać. Ale w sytuacji, gdy psy nie były zaszczepione takiej możliwości nie było - tłumaczy Edmund Matey.
Także zgodnie z obowiązującym prawem uśpione psy pozostają na posesji właściciela i to jego obowiązkiem jest je zakopać.
- My nie mamy żadnych możliwości zabierania i zabezpieczania martwych zwierząt, ich zabezpieczenie to obowiązek właściciela. Pan Kalisz został przez nas dokładnie poinstruowany, uzyskał wszelkie informacje, jak postępować - tłumaczy szef wyszkowskiej weterynarii.
Zapewnia również, że psy wcale nie musiały pogryźć lisa, by zarazić się od niego wścieklizną. Zarażenie mogło nastąpić np. poprzez ślinę czy mocz. Wszelkie prawdopodobieństwo kontaktu nieszczepionych zwierząt z wściekłym osobnikiem oznacza jedno - uśpienie tychże zwierząt. Prawo określa to jednoznacznie.
Nie po raz pierwszy w okolicach Kamieńczyka pojawia się problem wścieklizny i weterynaria jest na ten teren wyjątkowo uczulona.
W tym roku w powiecie wyszkowskim pojawiły się cztery ogniska wścieklizny, a w gminie Wyszków jedno - właśnie to w Kamieńczyku. Szef wyszkowskiej weterynarii twierdzi, że wszelkie niezbędne działania związane z pojawianiem się niebezpieczeństwa wścieklizny zostały podjęte.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki