MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie po to kupiliśmy, by sprzedać

Aldona Rusinek
Florian Śmieciński, kierownik wydziału automatów tokarskich, pamięta czasy, gdy na wydziale pracowało 60 ludzi. Dziś pracuje 14 osób
Florian Śmieciński, kierownik wydziału automatów tokarskich, pamięta czasy, gdy na wydziale pracowało 60 ludzi. Dziś pracuje 14 osób A. Rusinek
Fabryka Elementów Złącznych "Bolt" przed laty była jednym z największych zakładów pracy w Makowie Mazowieckim. W najlepszych czasach, czyli w latach 80. zatrudniała ponad 600 osób. W latach 90. nie zdołała jednak udźwignąć konkurencji wolnego rynku. Państwowy zakład zaczął chylić się, w tempie dosyć gwałtownym, ku upadkowi. Jedyną szansą wydawała się prywatyzacja.

W 2001 roku znaleźli się nabywcy upadającej firmy - właściciele warszawskich spółek MGT Plast i MGT Group - Tomasz Komorowski i Eugeniusz Panek. Współpracowali z makowskim Boltem już wcześniej. Zlecali tutaj wykonanie elementów na potrzeby własnych zakładów. Proces prywatyzacji trwał około półtora roku, a Bolt wciąż jechał w dół. Notarialny akt przejęcia firmy przez nowych właścicieli podpisano 30 października 2003 roku.
- Przejęliśmy firmę z całym dobrodziejstwem inwentarza - załogą, w tamtym momencie 140-osobową, z przestarzałym parkiem maszynowym, a przede wszystkim z długami - u dostawców materiałów, u pracowników, wobec skarbu państwa - które równały się cenie kupna firmy, oszacowanej na ponad 4 mln złotych - mówi Eugeniusz Panek, współwłaściciel Boltu. - Chcieliśmy tę firmę uratować, więc zostawiliśmy jej nazwę i podpisaliśmy pakiet socjalny.

Związki zawodowe - branżowe i solidarnościowe - wynegocjowały przede wszystkim to, że do maja 2005 roku (termin wygaśnięcia pakietów socjalnych) zwolnieni pracownicy otrzymają rekompensatę w wysokości półrocznych poborów.
Dotychczas nikogo z Boltu nie zwolniono (z wyjątkiem trzech pracowników zwolnionych dyscyplinarnie), choćby dlatego, że firma musiałaby ponosić koszty z tego tytułu.
Eugeniusz Panek uspokaja:
- Nie po to kupiliśmy Bolt, by go sprzedawać. Za dużo nas to kosztowało. Fabryka ma dla nas wartość wówczas, gdy produkuje. Chcemy rozwijać produkcję, zwiększać asortyment i rynek zbytu, choć konkurencja jest silna. Na rynku działa kilka firm polskich i niemieckich, dużo większych niż Bolt. Mimo to będziemy starali się utrzymać.

Bolt produkuje śrubki oraz okucia do okien drewnianych i plastikowych.
- Mankamentem firmy jest to, że nie produkuje pełnego asortymentu okiennych opraw. W przyszłym roku będziemy chcieli produkować kompletne wyposażenie, poprawiając jednocześnie jakość produkcji, o którą od początku walczymy. Zatrudniliśmy trzech nowych konstruktorów w biurze konstrukcji, którym od lat kieruje doświadczony konstruktor Jan Kruszewski - mówi Eugeniusz Panek.
Właściciele zdają sobie sprawę z trudnej sytuacji firmy i jej pracowników.
- Sukcesem jest to, że od połowy roku zakład nie przynosi strat, ale zysków na razie także nie. Mamy jeszcze niewiele środków obrotowych. Staramy się inwestować je przede wszystkim w produkcję, stąd opóźnienia w wypłatach, zaległości w podatkach. Ale bez takich inwestycji firma nie przetrwa. Kłopoty z wypłatami biorą się również z tego, że odbiorcy naszych towarów płacą nam nieterminowo - tłumaczy właściciel.

Pracownicy dostają od wielu miesięcy pensje w ratach. Twierdzą, że z dużym opóźnieniem. Jak mówią, w październiku były jeszcze zaległości z sierpnia.
- A przecież - skarżą się - mamy rodziny na utrzymaniu. Z czego mamy żyć?

Eugeniusz Panek zapewnia, że ani on, ani Tomasz Komorowski, jako członkowie zarządu firmy nie pobierają poborów. Pensje dostają tylko dyrektorzy, dwaj pozostali członkowie zarządu - Ryszard Stępień, ostatni dyrektor starego Boltu i Stefan Orliński, nadzorujący firmę z ramienia właścicieli.
- Ludzie na produkcji dostają wypłaty bardziej regularnie, choć też nie w zagwarantowanych terminach. Z największym poślizgiem otrzymuje pobory kierownictwo i pracownicy administracji - mówi Jan Wilkowski, przewodniczący zakładowej "Solidarności". - Trzeba jednak przyznać, że firma dba o ludzi, którzy mają bardzo trudną sytuację życiową, rodziny wielodzietne, chore dzieci. Oni dostają pieniądze bez opóźnień. Trzeba też zrozumieć niełatwą sytuację właścicieli. Zainwestowali w Bolt duże pieniądze, muszą spłacać zadawnione długi przedsiębiorstwa. A kondycja firmy jest jeszcze nie najlepsza. Musimy poprawić jakość i wydajność pracy, zdobyć lepszą pozycję na rynku, jeśli chcemy przetrwać. To wymaga dalszych inwestycji, a przede wszystkim zmiany świadomości ludzi. Przeciętnego pracownika interesuje przede wszystkim to, żeby dostał pieniądze na czas, bo musi nakarmić rodzinę. Ja to rozumiem, ale staram się rozumieć także właścicieli, którzy borykają się z poważnymi problemami. A dla nas najważniejsze być powinno, żeby zakład trwał, bo to jest praca dla 140 ludzi. Gdzie znajdziemy ją w Makowie, jeśli firma upadnie?
Atmosfera w Bolcie jest nerwowa. Ludzie boją się zmian, nieodzownych dla funkcjonowania firmy w nowych warunkach. Boją się także zwolnień po wygaśnięciu pakietu socjalnego.
- Pretensji byłoby mniej, gdyby pracownicy dostawali pieniądze na czas - mówi Danuta Kozicka, szefowa związków branżowych. - A są ponad miesięczne opóźnienia. W połowie grudnia były dopiero wypłacane do końca pensje za październik. Tuż przed świętami pracownicy dostali po 300 złotych za listopad. Jak za to żyć, jak zrobić święta? Ludzie mają nie płacone rachunki za czynsz, za energię.
W czwartek, 16 grudnia przedstawiciele związków zawodowych negocjowali z właścicielami Tomaszem Komorowskim i Eugeniuszem Pankiem warunki układu zbiorowego. Starano się zagwarantować w nim obecny poziom płac, utrzymać premię motywacyjną, dodatek za pracę w warunkach szkodliwych.
- Naszym majątkiem jest firma, którą mamy zamiar wyprowadzić na prostą i kiedyś na niej zarabiać - mówi Eugeniusz Panek. - W związku z tym nie przewidujemy zwolnień w przyszłym roku, mamy raczej nadzieję na zwiększenie zatrudnienia. Chcemy natomiast zmienić system wynagrodzeń na bardziej motywacyjny. Teraz jest tak, że pracownicy z dużym stażem zarabiają więcej od tych, którzy pracują krócej, a którzy robią to samo, tyle samo, nieraz lepiej. Jest to dosyć demoralizujące i musi się zmienić. Będziemy płacić za rzeczywiste efekty pracy, także jakościowe. Wiąże się to z wdrażanym obecnie systemem jakości ISO, który ma ułatwić firmie funkcjonowanie na rynku.

Czy Bolt się utrzyma? Właściciele wierzą, że idzie ku lepszemu. Pracownicy mają tej wiary mniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki