MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nauczycielka antystresowa

ar
Agnieszka Białobrzewska w swoim domu
Agnieszka Białobrzewska w swoim domu A.Rusinek
Agnieszka Białobrzewska nie wygląda jak nauczycielka. Zamiast grzecznej fryzury, na jej głowie sterczą, jak małe antenki dredy - poskręcane w sztywne warkoczyki włosy.

Fryzurą walczę z nietolerancją

- Moje włosy to chyba wyraz buntu, trochę może prowokacji, wobec naszej nietolerancji - mówi nauczycielka. - Uważam, że jesteśmy społeczeństwem bardzo nietolerancyjnym. Nie akceptujemy tego co inne, co odbiega od przyjętej normy. Próbuję oswajać ludzi z odmiennością. Mój dyrektor, mądry człowiek, dredy na mojej głowie przyjął w miarę spokojnie. Chociaż powiedział mi na początku roku szkolnego żartem: sprawdzałem w regulaminie, czy mogę cię zwolnić z powodu fryzury. Nie mogę, ale zrób może coś z tymi włosami. Więcej kłopotów miałam wcześniej, gdy przyszłam do szkoły z wściekle pomarańczowymi włosami. To była taka moja prywatna "pomarańczowa alternatywa". Niektóre koleżanki i na poprzednią fryzurę, i na obecną reagują czasem dziwnie. Inne już się przyzwyczaiły. Z pogodą ducha znoszę dziwne spojrzenia, krytyczne uwagi. Mój syn ma także dredy na głowie. Miał nieco kłopotów w gimnazjum, ale udało mi się nauczycielkom wytłumaczyć, że to nie takie istotne, co nosi się na głowie. Włosy, to oczywiście błaha rzecz, ale z takiej drobnej nietolerancji wywodzi się nasza wszelka niechęć do tego co nowe, obce, inne. Próbuję z tym jakoś walczyć. Może jeśli ja, mój syn, ktoś jeszcze będzie chodził z dziwną fryzurą, to ludzie się do tego przyzwyczają. Nie będą wytykać palcami ludzi niepełnosprawnych, homoseksualistów czy ludzi z kolczykami w dziwnych miejscach.

Dzieci bawię nauką

Agnieszka Białobrzewska ma 35 lat. Od 15 lat jest nauczycielką Szkoły Podstawowej nr 6 w Ostrołęce. Do zawodu trafiła za namową rodziców, ojca Zygmunta Glabasa, nauczyciela i dziennikarza, oraz matki, również nauczycielki. Po szkole podstawowej bardzo chciała uczyć się w technikum leśnym w Białowieży, ale rodzice bali się puścić ją daleko od domu. Skończyła więc ostrołęckie liceum, Kolegium Nauczycielskie, a potem nauczanie zintegrowane w kieleckiej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Pracuje z najmłodszymi dziećmi. - Małe dzieci są po prostu wspaniałe - uważa nauczycielka. - Pierwsze lata nauki w szkole to najważniejszy czas. Dziecko jest ciekawe szkoły, chłonie wiedzę. Jest także bezpośrednie, spontaniczne. Można tak wiele mu dać. Kształtować osobowość, stosunek do życia, do ludzi. Jestem szczęśliwa, że pracuję z małymi dziećmi, ze starszymi, które są już sprytne, czasem cwane i zakłamane, trudniej byłoby mi złapać kontakt. Kiedy zaczęła pracować w szkole, chciała przejść z dziewięciolatkami na ty. - Strasznie mi się wtedy dostało od dyrektorki, choć wydawało mi się to takie naturalne - mówi. - Ale teraz moi pierwsi uczniowie już są dorośli i jestem z nimi po imieniu, bo taka bezpośrednia forma kontaktu bardzo mi odpowiada. Od dwóch lat Agnieszka Białobrzewska prowadzi zajęcia wyrównawcze dla dzieci wymagających pomocy w nauce. - Mam około 60 takich uczniów, z najmłodszych klas - mówi. - Staram się im przede wszystkim pomóc uwierzyć we własne siły. I wpoić poczucie własnej wartości. Próbuję je przekonać, że mogą wiele samodzielnie osiągnąć i że nauka nie musi być stresująca. Zajęcia prowadzę w formie zabawy, by dzieci zachęcić do nauki. Nauczanie to nie jedyne szkolne zainteresowania Agnieszki Białobrzewskiej. Jest także "rzecznikiem prasowym" - jak żartuje - szkoły i szkolnym fotoreporterem. - W każdej szkole dzieje się sporo ciekawych rzeczy - mówi. - Chodzi o to, żeby życie szkolne pokazać, żeby szkoła nie była anonimowa, lecz poprzez to co robi, zachęcała uczniów. Dzisiaj w oświacie nie ma rejonizacji, dzieci mogą się uczyć w takiej szkole, jaka im się spodoba. Każda szkoła próbuje zachęcić do nauki jak najwięcej dzieci. Moim zadaniem jest promocja naszej szkoły w środowisku. Agnieszka Białobrzewska zorganizowała niedawno w Ostrołęce charytatywny koncert. Zaśpiewali ludzie z telewizyjnego programu "Idol". Monika Brodka, Kuba Kęsy, Michał Karpacki i inni wystąpili dla jednego z uczniów "szóstki", który dwa lata temu silnie się poparzył i potrzebuje operacji plastycznej twarzy. - Zaproponowałam dyrektorowi szkoły taką akcję charytatywną - mówi inicjatorka koncertu. - Oboje byliśmy tym lekko przerażeni, ale wszystko się udało. Znalazłam ponad 60 sponsorów, wykorzystałam swoje znajomości w środowisku telewizyjnym, z którym utrzymuję kontakty. Ale przez dwa miesiące nie miałam czasu na sen. A pod koniec pracowała przy organizacji koncertu cała szkoła. W rezultacie zebraliśmy sporo pieniędzy z koncertu i potem z loterii, którą przeprowadziliśmy podczas Dni Ostrołęki. Mam nadzieję, że w ten sposób choć trochę pomogliśmy Sebastianowi.

Fotografuję dla radości tworzenia

- Jestem ciepłolubna. Uwielbiam gorące kraje - mówi. - Od lat włóczę się po Afryce. Ostatnio z synem, który jest już na tyle duży, żeby oglądać ze mną świat. Zimą wybieramy się do Kenii, gdzie już kiedyś byłam. Uwielbiam zapachy, kolory i kulturę Afryki. Koleżanki mnie nieraz pytają, jak dwa razy do roku mogę sobie pozwolić na zagraniczne wojaże ze skromnej nauczycielskiej pensji. A ja odpowiadam: fryzurę na głowie mam stałą, więc nie wymaga fryzjera. Nie kupuję sobie modnych ciuchów. Każdy grosz ciułam na wyjazdy, wynajdując tańsze, ale dobre biura podróży. Każdy ma swoje priorytety. Ja lubię mieć poczucie, że świat przede mną stoi otworem. Czuję się wtedy wolna. Fotografowanie natomiast prócz radości tworzenia daje jej poczucie wewnętrznego spokoju. - Zaraziłam się tym przypadkiem - mówi. - Dwa lata temu przed planowaną podróżą do Republiki Południowej Afryki złamałam nogę. Osiem miesięcy leżałam w gipsie, spoglądając tylko z okna na czubki drzew. Cały czas marzyłam o tym, by wyrwać się gdzieś z łóżka. Gdy zdjęto mi gips, nie mogłam sobie pozwolić na dalekie podróże. Kupiłam więc aparat fotograficzny i zaczęłam włóczyć się po okolicy. Robiłam zdjęcia - krajobrazów, zwierząt. Tak rozsmakowałam się w tej przyjemności, że zaczęłam robić fotografie makro - w dużym zbliżeniu. Wstawałam o świcie, by podpatrywać biedronki, motyle, żuczki i inne stwory w okolicznych trawach. Bliskość z naturą bardzo mnie wyciszała, uspokajała. Miałam wtedy bardzo trudny okres w życiu osobistym, rozstawałam się z mężem. I ta nowa pasja bardzo mi pomogła. Wystawiałam swoje zdjęcia na stronach internetowych. Rozmawiałam o nich w internecie z innymi ludźmi. Jednemu z moich rozmówców, dosyć wysoko postawionemu człowiekowi, tak się podobały moje "robale", jak je nazywam, że pomógł mi kupić bardziej profesjonalny sprzęt. Moje zdjęcia publikują różne czasopisma przyrodnicze, m.in. we wrześniowym numerze Chip Foto-Video jest kilkustronicowa publikacja zdjęć moich owadów z poradnikiem fotografowania. Fascynujące zdjęcia owadów można oglądać także na prywatnej stronie internetowej Agnieszki: www.atamanka.pl Pasją Agnieszki Białobrzewskiej jest także kultura - teatr, film, malarstwo, muzyka. Bywa na wszelkich imprezach kulturalnych w Ostrołęce. Jeździ do Warszawy. Ostatnim telefonem łapiemy ją na wystawie malarzy flamandzkich w Muzeum Narodowym. A poprzedniego dnia była na premierze filmu "Szeptem" Kingi Dębskiej, przy którym współpracowała jako charakteryzatorka i scenografka. Ma propozycję współpracy przy następnym filmie. Robiła też oprawę fotograficzną kilku przedstawień Janusza Józefowicza w Teatrze Buffo. A w ostrołęckim Studio Fotograficznym Kontrast wykonała sesję zdjęciową do nowej płyty Szymona Wydry. Czy jej zdjęcia znajdą się na okładce płyty, jeszcze nie wie. Wie już natomiast, i jest to wiadomość z ostatniej chwili, że jej "robale" zostały zdjęciem miesiąca w internetowym konkursie fotograficznym na japońskich stronach www.photography-unlimited.jp, w kategorii "Natura" i przeszły do następnego etapu, w którym będzie wyłonione zdjęcie roku. Niemałą w tym zasługę mieli ostrołęccy internauci, którzy głosowali na zdjęcia Agnieszki. Dorobek fotograficzny Agnieszki Białobrzewskiej będzie można obejrzeć niebawem w Ostrołęckim Centrum Kultury, gdzie 13 października będzie otwierana wystawa "Mikroświat w makrofotografii". - Bardzo lubię swoją pracę w szkole - mówi Agnieszka Białobrzewska. - Ale życie to nie tylko praca zawodowa, ja chcę spełniać się głębiej, w swoich zainteresowaniach. Przekazuję je swoim uczniom, staram się ich zarazić pasją życia, już od najmłodszych lat.

O Agnieszce Białobrzewskiej powiedzieli nam:

Ojciec nauczycielki, Zygmunt Glabas, niegdyś także nauczyciel, potem wieloletni dziennikarz "Warmii i Mazur", "Naszej Wsi", "Głosu Pracy": - Agnieszka zawsze była ciekawa świata i ciekawa książek. Czytała po nocach. Wszędzie też z nami jeździła po Polsce, zabierałem ją nawet na seminaria dziennikarskie. Wybierała się zresztą na dziennikarstwo, w ostatniej chwili zrezygnowała. Ale dziś ma wszechstronne zainteresowania - literackie, muzyczne, plastyczne. Rysuje, maluje, fotografuje z dużą pasją. Kiedyś była także niezłą sportsmenką. Cieszę się, że odnalazła takie fascynacje poza pracą zawodową.
Andrzej Niedziółka, dyrektor SP nr 6: - Pani Agnieszka Białobrzewska pracuje w naszej szkole od 1996 roku jako nauczycielka nauczania zintegrowanego. Wyróżnia się stylem życia i pomysłowością w różnych działaniach. Dzięki zaangażowaniu i umiejętności pracy zespołowej całego grona pedagogicznego inwencja twórcza pani Agnieszki ma szansę się urzeczywistniać. Dyrekcja szkoły zawsze kieruje się możliwościami i umiejętnościami nauczycieli w przydziale zadań dodatkowych, toteż pani Agnieszka otrzymała, ze względu na swe fotograficzne pasje, zadanie fotografowania ważniejszych wydarzeń z życia szkoły. Piękne fotografie pozwalają jej prowadzić bardzo ciekawą kronikę szkoły. W związku z działaniami Agnieszki Białobrzewskiej, promującymi naszą szkołę wystąpiłem do prezydenta miasta o nagrodę dla ich inicjatorki z okazji Dnia Edukacji Narodowej.
Uczniowie Agnieszki Białobrzewskiej. Kinga Kamińska, uczennica klasy VI: - Pani Białobrzewska uczyła mnie w młodszych klasach. Prowadziła świetnie lekcje, dużo rzeczy dotąd pamiętamy. Można było z nią o wszystkim porozmawiać. Opowiadała nam ciekawe rzeczy o swoich podróżach. Pokazywała fotografie, które robiła. Ostatnio oglądałam wystawę jej fotografii w "Oczku". Fajnie jest mieć takiego zwariowanego nauczyciela, można się zarazić od niego różnymi zainteresowaniami, jakąś pasją. Dredy na jej głowie mi nie przeszkadzają, to chyba sprawa fantazji. Może to się wzięło z podróży do Afryki? Marta Kopka, z tej samej klasy: - Pani Agnieszka jest bardzo fajną nauczycielką. Była naszą wychowawczynią. Lekcje u niej nigdy nie były "sztywne", wymyślała różne rzeczy, żebyśmy się nie nudzili. Poza tym zawsze można było z nią porozmawiać o wszystkim. Kiedy złamała nogę i długo przebywała na zwolnieniu, odwiedzaliśmy ją w domu, żeby pogadać. To bardzo ważne, móc porozmawiać z nauczycielem o wszystkim. Uczeń klasy II gimnazjum: - Jest odlotowa. Ma odwagę nosić dredy na głowie. Już dlatego nam się podoba. A poza tym ciekawie prowadziła lekcje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki