Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłosz Greiss miał być sławny i bogaty. Trafił do aresztu

Piotr Ossowski
Fot. archiwum
Twarz Miłosza Greissa z Ostrołęki miała reklamować Coca-Colę w Londynie. Dostał za to czeki, które zrealizował w banku. Następnie spędził pięć miesięcy w areszcie...

Miłoszowi Greissowi, 29-latkowi z Ostrołęki grozi 10 lat więzienia. Kilka miesięcy spędził w areszcie. Jest podejrzany o wprowadzenie do obrotu fałszywych czeków. Prokuratura postawiła mu pięć takich zarzutów. Chodzi o niebagatelną kwotę kilku tysięcy euro. Miłosz potwierdza: realizował w ostrołęckim banku fałszywe czeki.

Ale do żadnej winy się nie poczuwa. Wręcz przeciwnie - czuje się ofiarą. Godzi się na publikowanie jego danych.
- Chcę oczyścić się z zarzutów - mówi. I dodaje - I ostrzec innych.

Twarz za 10 tys. Euro

Miłosz jest błyskotliwym, inteligentnym młodym człowiekiem. Mieszka w Ostrołęce z babcią, wcześnie stracił rodziców. Jest ubiegłorocznym absolwentem Akademii Obrony Narodowej. Studiował na tej elitarnej uczelni ekonomię. Jak sam twierdzi, zamierza kontynuować karierę naukową, robić doktorat. Tyle, że chwilowo te plany niweczą, ciążące na nim, prokuratorskie zarzuty.

Jak to się stało, że trafił na kilka miesięcy do aresztu i grozi mu wieloletni wyrok? Wszystko zaczęło się - jak twierdzi nasz bohater - we wrześniu ubiegłego roku
- Przez jeden z portali społecznościowych, nawiązał ze mną kontakt pewien Anglik. Przedstawił się jako Gregg Miller. Zainteresowało go moje zdjęcie, które umieściłem na portalu - opowiada Miłosz. - Przedstawił się jako konsultant firmy Coca-Cola i napisał, że jest zainteresowany wykorzystaniem mojego wizerunku do celów reklamowych.

Trafił dobrze. Miłosz z pewnością nie należy do osób skromnych. Znajomi mówią o nim wprost: "Narcyz". Szybko uwierzył, że jego twarz nadaje się do tego, by być wizerunkiem Coca-Coli. Miała - oczywiście w towarzystwie charakterystycznej czerwonej puszki - zawisnąć na billboardach na lotnisku Heathrow w Londynie. Tak przynajmniej utrzymywał Gregg.

Czeki American Express

A ściślej: że tak utrzymywał Gregg, mówi Miłosz.
- Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Sprawy potoczyły się szybko - opowiada ostrołęczanin. - Gregg napisał do mnie, że potrzebuje więcej, bardziej profesjonalnych zdjęć. Zrobiłem sobie takie. Gregg szybko przedstawił mi szczegóły swojej propozycji: za wykorzystanie mojego wizerunku dostanę wynagrodzenie. Przyśle mi je w czekach podróżnych American Express.

Wynagrodzenie nie byle jakie, trzeba dodać - na początku była mowa o 10 tysiącach euro! Mało prawdopodobne? A jednak już kilka tygodni od pierwszego kontaktu Miłosz dostaje na swój ostrołęcki adres (wszystkie dane wysłał wcześniej przez internet swojemu nowemu "pracodawcy') czeki. Na początek na 3 tysiące euro.

Miłosz pieniądze ze zrealizowanych czeków miał odesłać pod wskazany przez Gregga, angielski adres. Zachowując dla siebie niewielką tylko część. Cała operacja miała go - Miłosza - uwiarygodnić jako przyszłego pracownika. Miał wkrótce otrzymać dokument umowy, która sformalizowałaby cały interes...

Więcej na ten temat przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki