- Jestem po siedemdziesiątce – mówi. - Od młodości rower był moją pasją. Dzięki niemu lepiej się czuję, mam więcej energii do życia. Ale to nie jedyna moja pasja.
Pan Stefan do 1977 roku mieszkał w Jarocinie, gdzie - po skończeniu technikum drzewnego - pracował w fabryce mebli. W tamtym czasie podobne fabryki wybudowano też w Białymstoku i Ostrowi Mazowieckiej.
- W ostrowskiej fabryce były wtedy trudności i oddelegowano mnie, żeby wykonać tu pewną samodzielną robotę – wspomina Stefan Werner. - Okazało się, że zaproponowano mi mieszkanie służbowe i dlatego zostałem tu na dłużej. W pracy, jak to w pracy, było różnie, nie brakowało stresów. Nabawiłem się nawet nerwicy. W jej pokonaniu bardzo pomogło mi malowanie.
To najważniejsza pasja pana Stefana. Talent odkrył w nim jeden z nauczycieli technikum.
- To dzięki niemu zacząłem rysować i malować, a po maturze podjąłem studia w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu – mówi. - Niestety, nie ukończyłem jej. Pasja jednak pozostała.
Funkcję pracowni malarskiej pełni od lat mały pokój. Centralne miejsce zajmują w nim sztalugi. Do tego pędzle i cały ekwipunek malarski. Całą ścianę pokrywają dzieła pana Stefana. Jest autoportret, jest portret żony i wizerunki znanych – żyjących i nieżyjących – artystów, są postaci biblijne. Pod ścianą stoi duży portret Jana Pawła II, z okresu tuż po zamachu. Kilka razy wypożyczał go na wystawy związane z Wielkim Polakiem.
Jego obrazy można zobaczyć w ostrowskim ratuszu. W sali reprezentacyjnej wiszą t portrety siedmiu przedwojennych burmistrzów. Wykonał je mając do dyspozycji stare fotografie.
Kilkanaście lat temu wykonał też duży portret rotmistrza Witolda Pileckiego. Od tamtej pory wisi w izbie pamięci szkoły w Kozikach, która nosi jego imię.
Mały pokój – pracownia malarska spełnia też rolę… garażu. Pan Stefan trzyma tu rower. Wcześniej stał tu polski Orkan - wyścigówka, od pięciu lat oparta o ścianę jest wyścigówka marki Wheeler, o 6 kg lżejsza od poprzedniej.
- Zawsze jeździłem na rowerze, a po skończeniu szkoły uprawiałem kolarstwo w KS Wiktoria w Jarocinie, wcześniej to był klub Kolejarz – mówi. - Wtedy miałem dwa klubowe rowery i jeden swój.
Jeździ przez większość dni w roku, za każdym razem przemierza po 30 – 40 km, ale bywa, że i ponad 50 km. Ma swoje ulubione trasy. Najchętniej jeździ ulicą Broniewskiego do Kuskowizny, a potem przez Dudy i Grabownicę do szosy brokowskiej, którą przecina i przez Turkę jedzie do Broku, a potem tę samą trasą pokonuje z powrotem.
Więcej przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?