Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Suchecki z Chudka okrąża na rowerze Bałtyk. Opowiedział nam o swojej wyprawie. 24.07.2023

Beata Dzwonkowska
Beata Dzwonkowska
Jarosław Suchecki pochodzi z Chudka. Obecnie mieszka z żoną pod Olsztynem, ale to Chudek okazał się miejscem startu jego wyprawy, czyli okrążenia Bałtyku na rowerze. Przed nim ponad 4500 km trasy.

Jarosław Suchecki pochodzi z Chudka w gminie Kadzidło. Tam się wychował i spędził większość swojego życia. O tym, jak ważne jest jego pochodzenie może mówić fakt, że ślub brał w stroju kurpiowskim. Jego małżonka natomiast ubrana była w tradycyjny dla strój warmiński. Obecnie mieszkają pod Olsztynem razem z dwoma psami. Do pracy dojeżdża rowerem, to jego środek transportu, ale też wielka pasja.

Kiedy zaczął Pan jeździć na rowerze dłuższe dystanse? Dlaczego akurat rower?

Pierwszy dłuższy dystans zrobiłem na miejskim rowerze w 2011 r. Liczył wtedy 160 km w jedną stronę. Po powrocie na drugi dzień myślałem, że umrę. Byłem tak obolały, że nie mogłem się ruszyć z łóżka. Ale co nie zabije to wzmocni. Uznałem to wtedy za coś niesamowitego, bo wcześniej nigdzie dalej niż za gminę nie wyjechałem rowerem. W kolejnym roku poznałem żonę, zdziwiła się, że nigdy jeszcze nie byłem nad morzem, mimo ponad 20 lat na karku. Wtedy zaplanowaliśmy pierwszą rowerową wyprawę z namiotem. Zmieniłem też rower miejski na trekkkingowy, którym jeżdżę obecnie. Wyprawa była ciężka choć wesoła, wydłużyła się przez deszcz o kilka dni, byliśmy przemoczeni i zmęczeni, ale było warto. Od tamtej pory zacząłem bardzo często jeździć długie dystanse. Najpopularniejsze to były Chudek- Toruń i Chudek - Olsztyn.

W 2018 roku wyruszyłem na wyprawę dookoła Polski. Pierwsze dni były bardzo ciężkie. Co chwilę coś mi się psuło albo okazywało się, że w trasie zupełnie inaczej to wygląda niż bym chciał. Ponadto dochodziło przemęczenie. Było tak gorąco, że z przegrzania wyłączał mi się telefon, który mnie nawigował. Potem trafiłem na szlak GreenVelo i wszystko zaczęło się układać. Nie potrzebowałem nawigacji tak często. Po drodze były punkty, by zrobić sobie przerwę i coś zjeść. Zacząłem się przyzwyczajać do takiego trybu i w kolejnych dniach podróż sprawiała mi już tylko przyjemność. Do czasu aż dotarłem do gór. Nigdy wcześniej też nie byłem w górach. Pierwszy raz i to na rowerze to spore wyzwanie, ale udało się przejechać wszystkie pasma aż do końca. Reszta trasy nie sprawiła większych problemów. Ostatecznie zajęło mi to cały lipiec. Przejechałem ponad 3600 km, spędziłem 24 dni na rowerze i 7 dni pauzując z powodu deszczu.

Rower to jedna z moich ulubionych form spędzania wolnego czasu. Czuję na nim wolność i niezależność. Paliwo do niego to tylko siła moich mięśni. Prosta konstrukcja sprawia, że serwis można wykonać we własnym zakresie. Można jeździć w miejsca niedostępne dla większych pojazdów jednocześnie zachowując prędkość nieosiągalną przy turystyce pieszej. Dlatego właśnie lubię rower

- wyjaśnia swoje zamiłowanie do roweru pan Jarek.

Skąd pomysł na wyprawę wokół Bałtyku? Jak wyglądały przygotowania do niej?

Pomysł na wyprawę dookoła Bałtyku wpadł podczas ostatniego etapu podróży dookoła Polski. Byłem taki nakręcony, że już kończę przygodę, że jak tylko zobaczyłem informację tym, ze szlak Eurovelo R-10, którym obecnie jadę biegnie dookoła Bałtyku od razu chciałem tam jechać. Ochłonąłem i wróciłem po okrążeniu Polski do domu, jednak pomysł pozostał w mojej głowie.

Teraz po 5 latach nadszedł w końcu czas na realizację. Aktualnie (informacja z piątku 21.07.2023) pokonałem 1800 km przez Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię i jestem w Finlandii. Na trasie mam dwa miejsca gdzie nie będę jechał rowerem i wykorzystam w tych przypadkach prom. Pierwsze już jest za mną. Nie dało się inaczej ze względu na Rosję. Drugie to Zatoka Botnicka, na której ominięcie nie mam wystarczająco czasu. Będę ją odcinał od morza przez fiński archipelag na wysokości wysp Alandzkich. Dalszą drogę już wyłącznie rowerem.

Przygotowania do okrążenia Bałtyku opierały się głównie na poprawieniu błędów z wyprawy dookoła Polski. Bardzo dużo rzeczy też usprawniłem, które wtedy okazały się problematyczne. Kondycję wyrobiłem jeżdżąc wszędzie tam, gdzie mogłem rowerem jak najrzadziej używając auta. Do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem i nie mam żadnych powodów, by obawiać się o niepowodzenie.

Ile km liczy Pańska trasa, jak ona dokładnie przebiega i jak długo potrwa?

Plan liczył prawie 4500 km. Ciągle jest jednak zmieniany. Czasami coś dodam, jak na przykład przylądek Kolka na Łotwie. Zrobiłem około 150 km dodatkowo, żeby się tam znaleźć, ale czasami też sobie coś skrócę jak widzę że to będzie tylko objazd i nic po drodze. Mam też plany awaryjne zakładające krótszą trasę, jednak trzymam się pełnego okrążenia morza Bałtyckiego.

Start tradycyjnie odbył się w Chudku. Potem Olsztyn i w kierunku Litwy. W Korszach wjechałem na szlak GreenVelo, który już znałem.

W Wisztyncu przekroczyłem granicę Polski z Litwą. Obrałem jak najkrótszą trasę nad morze. Tereny przy samej granicy z Rosją wyglądały opustoszale. Od Kłajpedy mogłem już normalnie jechać wzdłuż wybrzeża. Następnie przekroczyłem granicę Litwy z Łotwą, przejechałem przez większe miasta jak Lipawa, Windawa, Jurmała, Ryga i dalej wjechałem do Estonii. Tam przejechałem przez Parnu, Haapsale oraz Tallin i znalazłem się w Helsinkach w Finlandii, gdzie po raz pierwszy od 14 dni nie nocuję pod namiotem i mam dzień przerwy.

Pozostała mi jeszcze Szwecja, Dania, Niemcy i oczywiście polskie wybrzeże jako wisienka na torcie. Całość szacowałem na 30-40 dni. Obecnie mam 14.

Czy ma Pan czas na zwiedzanie, rozmowę z tubylcami? Co się dotychczas Panu najbardziej podobało?

Jestem na urlopie nad Morzem Bałtyckim, z tym że trochę aktywniej niż większość rodaków, więc plażing i smażing to właśnie to co się robi nad morzem. Ale faktycznie, wiele nadmorskich miast, przez które przejeżdżam ma bogatą historię. Nie zawsze udaje mi się poświęcić na zwiedzanie tyle czasu ile bym chciał. Kłajpeda i Lipawa to miasta, do których dotarłem tak późno, że musiałem już szukać miejsca na nocleg gdzieś poza miastem. Pozostałe udało mi się zwiedzić dłużej i mam z nich trochę pamiątkowych zdjęć.

Najbardziej do tej pory podobała mi się infrastruktura turystyczna w Estonii. Dzięki aplikacji bez problemu mogłem znaleźć miejsce pod namiot, z możliwością rozpalenia ogniska, z toaletą, a czasami pitną wodą. Tych punktów na wybrzeżu było tyle że nie musiałem się martwić o nocleg. Niektóre znajdują się nawet kilkadziesiąt metrów od morza, a niektóre w lesie pełnym jagód i malin. Cały estoński odcinek trasy byłem na oznaczonym szlaku, ze ścieżkami lub bocznym pasem na jezdni i tylko raz skorzystałem z nawigacji.

Jakie napotkał Pan trudności w czasie podróży?

Nie było większych trudności. Zdarzały się piaszczyste odcinki, które ciągnęły się bardzo długo, czy burza w miejscu gdzie nie było gdzie się schować. Jednak byłem przygotowany na takie sytuacje i mam nadzieję że nic nieprzewidywanego się nie wydarzy.

Wyprawę rowerową Jarosława Sucheckiego można śledzić na Facebooku:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki