Pan Józef miał 44 lata. Mieszkał w Kuskowiźnie, mieszkał z bratem i rodzicami. W tę tragiczną niedzielę, 26 lipca, matka braci pojechała do kościoła do Ostrowi, a Józef chciał, żeby brat Grzegorz poszedł z nim na piwo do sklepu, bo on nie miał pieniędzy.
- Józek był po wczorajszym, więc w końcu kupiłem mu piwo - wspomina Grzegorz Brzostek. - To było już po południu. Brat został w sklepie, a ja poszedłem do sąsiada. Dopiero potem dowiedziałem się, że Józek leży na ziemi, naprzeciw sklepu. Gdy przybiegłem, już go reanimowali.
Właścicielka sklepu nie chce mówić, jak to było tej niedzieli. Byli klienci, ale kto i co kupował, tego nie jest w stanie spamiętać. Nie wie też, jak to się stało, że pan Józef znalazł się po drugiej stronie drogi, gdzie - dokładnie naprzeciw sklepu - obok płotu posesji stoi prosta drewniana ławeczka. Najpierw siadł na niej, a potem spadł i leżał na ziemi.
- Nikt się nim bardzo długo nie interesował, choć to jest w środku wsi - twierdzi mieszkaniec wsi, który dzień po zdarzeniu zatelefonował do redakcji. - Nie wiem, ile tak leżał na tej ziemi, ale na pewno długo. To po prostu znieczulica. W końcu ktoś zwrócił uwagę na niego. Mąż właścicielki sklepu jest ratownikiem medycznym i pracuje w ostrowskim szpitalu, więc to on próbował go reanimować. Było jednak za późno.
- Mąż reanimował go, bo miał taki obowiązek - mówi sklepowa. - Niestety, bez skutku. Nie rozumiem, jak ktoś może obwiniać nas o to. Gdy go widziałam, nie był pijany. On w sklepie na pewno nie pił, a to stało się po drugiej stronie drogi. Mocno wszyscy to przeżyliśmy, a ja ze sklepu nie widzę, co się dzieje poza moją posesją.
Kiedy przyjechała karetka pogotowia, lekarz stwierdził zgon z powodu zachłyśnięcia się.
Więcej przeczytasz w aktualnym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?