Blok przy ul. Sosnowej jeszcze pachnie nowością. Jego mieszkańcy nie szczędzili grosza, by żyć tu komfortowo i spokojnie. Jednak któregoś dnia z przerażeniem zauważyli, że ściany w ich mieszkaniach zaczynają pękać. Winą za to obarczyli Roberta Merkiewicza, który w kupionych przez siebie lokalach zaczął wyburzać ściany. I zaprotestowali. Nie chcą w swoim bloku żadnych gabinetów lekarskich i mają za złe młodemu lekarzowi, że nawet ich nie poinformował o swoich planach. Z kolei Robert Merkiewicz ma żal, że sąsiedzi utrudniają mu realizowanie planów zawodowych.
Od remontów pękają ściany
Robert Merkiewicz jest dentystą. Od 12 lat przyjmuje w bloku przy ul. Sosnowej 4.
- Tutaj nigdy nie miałem problemów z sąsiadami. Co więcej, cieszyli się, że mają lekarza pod ręką - opowiada. - Jednak ten gabinet wydawał mi się za mały. Kupiłem więc trzy mieszkania w nowym bloku i po uzyskaniu zgody ze spółdzielni na wyburzenie ścian i drobne zmiany, zacząłem remont. Prace nadzorowała spółdzielnia. W styczniu ubiegłego roku sąsiedzi uznali, że przez moje remonty pękają im ściany.
Co więcej, poszła plotka, że w "dziewiątce" ma powstać przychodnia dla chorych na AIDS. Robert Merkiewicz tę plotkę stanowoczo dementuje. Zapewnia, że chodziło jedynie o gabinet stomatologiczny. I zastanawia się co ma zrobić z kredytem, który wziął na kupno lokali. - Będę chyba walczył do końca - mówi.
Będą waciki i krew na schodach
Tymczasem mieszkańcy "dziewiątki" twierdzą, że pomieszczenia były już przygotowane na dwa inne gabinety, a nawet zaczął już tam przyjmować ginekolog.
- Sam widziałem wywieszoną kartkę z informacją dla pacjentek o godzinach przyjęć - mówi Lech Osiński, który z żoną mieszka nad pomieszczeniami, w których miały powstać gabinety. To właśnie Osińscy wprowadzili się do bloku jako pierwsi, w grudniu 2007 roku i jako pierwsi zauważyli, że piętro niżej trwają prace budowlane.
- Przez 38 lat pracowałam w szpitalu. Nie mam zamiaru spotykać na klatce pacjentów oraz natykać się na waciki i krew na schodach - mówi oburzona pani Teresa. - Poza tym, jak mogło do tego dojść, że budynek przeznaczony tylko i wyłącznie na lokale mieszkalne nagle ma służyć do prowadzenia działalności.
Nie przyjął mandatu
Lokatorzy wystąpili do spółdzielni o nakaz zaprzestania prac w ich bloku, a także zwrócili się do inspektora nadzoru budowlanego o przeprowadzenie kontroli.Pierwsza wizja lokalna odbyła się w lutym ubiegłego roku.
- Sprawdziliśmy pomieszczenia na parterze i stwierdziliśmy, że roboty budowlane prowadzone przez pana Merkiewicza nie zagrażają zdrowiu i życiu mieszkańców - stwierdził powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, Mieczysław Wódkiewicz. Po kolejnych pismach od mieszkańców, inspektor postanowił bliżej przyjrzeć się sprawie. Następna kontrola obyła się w kwietniu. Tym razem inspektor sprawdził także stan mieszkań, w których właściciele zauważyli pęknięcia na ścianach.
- Blok jest nowy, osiada, dlatego ściany mają prawo pękać. Nie sądzę, że przyczyną są prowadzone roboty budowlane - orzekł inspektor. Jednak, ze względu na nadużycia jakie poczynił Robert Merkiewicz w związku z wprowadzanymi zmianami i remontami, inspektor nałożył 200 zł kary. Pan Merkiewicz bowiem oprócz rozbiórki ścian działowych, wykonaniu otworów drzwiowych, podpiął także sieć teletechniczną w posadzce oraz wykonał wyprowadzenie sieci wodno-kanalizacyjnej do piwnicy.
- Nie przyjąłem mandatu, ponieważ nie czułem się winny. Miałem zgodę spółdzielni - mówi stomatolog i pokazuje decyzję spółdzielni pozwalającą na roboty budowlane. Decyzja istotnie była, ale nie dotyczyła zmian warunków użytkowania lokali. Wniosek o ukaranie lekarza trafił do Sądu Rejonowego, ten jednak go odrzucił.
Więcej na ten temat przeczytacie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Przasnyskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?