Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy potęgą na kółkach

bm
Mirosław Szczepankowski, prezes Zrzeszenia Przewoźników Drogowych w Ostrołęce
Mirosław Szczepankowski, prezes Zrzeszenia Przewoźników Drogowych w Ostrołęce B. Modzelewska
Powiat ostrołęcki jest zagłębiem mlecznym, a Ostrołęka - potęgą na kołach

- Tak jak na Śląsku górnictwo, tak u nas transport jest wiodącą dziedziną gospodarki - przekonuje Mirosław Szczepan-kowski, prezes ostrołęckiego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych, właściciel firmy transportowej od 25 lat.
W naszym regionie jest największe w Polsce zagęszczenie tirów na metr kwadratowy powierzchni. Transportowcy z Os-trołęki i okolic mają łącznie ponad tysiąc pojazdów. Największą flotę ma ostrołęcki Targor Truck - grubo ponad 100 tirów, większość firm ma kilka-kilkanaście aut.
- Struktura tej branży jest taka, że na 26 tys. firm transportowych w Polsce, 80 proc. to są firmy do 10 samochodów - uzupełnia Andrzej Szabłowski, wiceprezes zrzeszenia. Z transportem, jak mówi, związany całe życie. Pracę zawodową zaczynał w PKS, a od 1993 roku prowadzi firmę transportową. - Tak samo jest na naszym terenie.
Ciężarówki na ostrołęckich tablicach rejestracyjnych krążą po całej Europie. Z lokalnego rynku, jak mówią transportowcy, nie dałoby się wyżyć
- Nas jest tu za dużo, żeby lokalne firmy zapewniły nam pracę - tłumaczy Szabłowski, który wozi m.in. towary lokalnych producentów wędlin.
Przewoźnicy z naszego terenu obsługują głównie rynek wschodni.
- To jest rynek bardzo dynamiczny. Ciągle się rozwija - opisuje Szabłowski. - Jest też nieprzewidywalny. Ale w sumie przywykliśmy, zwłaszcza ci z nas, którzy jeżdżą chłodniami, że Rosjanie co jakiś czas wstrzymują import owoców z Holandii czy mięsa z Niemiec. I wtedy musimy dopasowywać się do nowych realiów. Dzisiaj na tym rynku zaczynają dominować Rosjanie, choć kiedyś "obrabiali" go głównie Polacy.
- Dla naszego regionu jest to bardzo ważny kierunek - dodaje Szczepankowski. - Polska jest liderem transportowym w Europie, ale z ekspansją rosyjskich firm możemy przegrać. Z racji kosztów funkcjonowania tych firm, dzisiaj nie wiemy, czy będziemy w stanie sprostać konkurencji ze Wschodu. Przykład? Paliwo. My nie możemy sobie odpisać Vat-u z zakupu tam paliwa, Rosjanie mogą to zrobić. A więc już na starcie mają ok. 20 proc tańsze paliwo niż my. Poza tym wszystkie koszty, także pracownicze, w Rosji są zdecydowanie niższe. Nam będzie ciężko się z tym mierzyć.
- Nie tylko z Rosją mamy problemy, również z Białorusią - uzupełnia Ryszard Sidorzak, także ostrołęcki transportowiec ze zrzeszenia. - Odczuwamy głód zezwoleń białoruskich. A nasz rząd, nic nie robiąc, chroni rynek przewoźników ze Wschodu.

Wschodnie realia

Kierowcy nie bardzo chcą też jeździć na Wschód. Polacy jeszcze to robią, ale namówić np. Niemca - na to już potrzeba cudu.
- Kierowca niemiecki nie pojedzie do Rosji, przecież tam na każdym kroku łapówka. Jak można dać kierowcy kilkaset euro bez rachunku, żeby wydał je po drodze? - Niemiec nie jest w stanie tego zrozumieć. W Rosji zwykle wygląda to tak: jest kontrola drogowa, dajesz funkcjonariuszowi paszport. On patrzy i mówi: to nie twój paszport, bo niepodobny jesteś i oddaje dokument. Czyli nie przejadę. Więc wkładam w ten paszport 20 dolarów, a on: "no, tepier pochożyj", czyli podobny. I wtedy jadę dalej - opowiada Szabłowski.
- Ale to jest najniższy szczebel łapownictwa - dodaje Szcze-pankowki. - Ja mam kontrahentów z Ukrainy. I oni opowiadali, jak się u nich załatwia pozwolenia importowe. Jest w Kijowie biurowiec. Jak się tam wchodzi, sprawdzają czy nie ma podsłuchów, zabierają telefony i kierują do pewnego pokoju. Tam za stołem siedzi kilku polityków. Co trzeba? - pytają. Zezwolenia na tysiąc ton wołowiny z Anglii. To kosztuje 12 tys. euro. Przedsiębiorca na miejscu płaci i słyszy: za dwa tygodnie dostaniesz pocztą. Następny. Nie do uwierzenia, prawda? Ale tak to w tym świecie wygląda.
Kierowca poszukiwany
Największym problemem branży transportowej jest brak kierowców.
- Od co najmniej 10 lat brakuje w Polsce kierowców. Dzisiaj kierowca to musi być wysokiej klasy specjalista. To nie może być przypadkowy człowiek z ulicy - argumentuje Mirosław Szczepankowski. - Mamy w Polsce kilkadziesiąt statków handlowych, a szkoły morskie szkolą kilkuset marynarzy rocznie. Mamy 140 tys. samochodów w ruchu międzynarodowym i 100 tys. w ruchu krajowym, a nie ma ani jednej szkoły, która przygotowuje kierowców! I szkoły morskie szkolą marynarzy dla bander zagranicznych, bo u nas pracy nie ma, a w transporcie, gdzie praca jest - nie ma szkół. Paradoks.
Kolejna bolączka branży to system szkoleń, które musi przejść kierowca, po otrzymaniu prawa jazdy.
- Żywcem zaadaptowano je na polski rynek z unijnego. Szkolenie trwa 280 godzin, podczas gdy w innych unijnych krajach - 140. U nas górna granica. Czym to skutkuje? W Polsce jest mnóstwo ośrodków, które zajęły się drukowaniem blankietów i pobieraniem pieniędzy. Nie szkolą nikogo. My mamy ośrodek szkoleń w Ostrołęce. Tylko u nas nie ma blankietu za nieobecności. I nie mamy chętnych. Nie chcą przychodzić, bo trzeba się uczyć. To jest problem ogólnopolski. I jakim fachowcem będzie osoba, która ukończy fikcyjne szkolenie? A czy ktoś pomyślał, jakie taki kierowca stwarza zagrożenie dla innych użytkowników dróg? - irytuje się Szczepankowski.
- Narzekamy na komunę. Ale wtedy młody kierowca, zanim zasiadł za kółkiem, miał półroczny staż, obok doświadczonego kolegi - dodaje Szabłowski. - Koła naprawiał, samochód mył, uczył się w warsztacie. A teraz jest tylko teoria. Kiedyś szkoliło też kierowców wojsko. My piszemy do ministra, jednego, drugiego, do premiera - i nic. A to bardzo łatwo można zorganizować przecież. Wystarczy półroczny staż - podpowiada Andrzej Szabłowski.
Wiele firm transportowych, również z naszego regionu, posiłkuje się kierowcami zza wschodniej granicy: z Białorusi (tych jest ponad połowa), Litwy, Ukrainy, także Rosji, Kazachstanu. W niektórych firmach obcokrajowcy stanowią nawet do 80 proc. załogi. A ostatnio przyjeżdżają też do Polski kierowcy z Filipin!
- W Polsce, gdzie są dwa miliony bezrobotnych, nie mamy kierowców - mówi z goryczą Szczepankowski. - No ale którego młodego człowieka stać na to, by wydać do 15 tys. zł na uzyskanie stosownych uprawnień? - podaje kolejny absurd systemu.
A tymczasem polski transport jest w stanie wchłonąć rocznie nawet 20 tys. nowych kierowców.
- W ub. roku udało nam się przekonać dyrektora jednej z ostrołęckich szkół zawodowych, żeby uruchomił kierunek mechanik samochodowy. Niestety, zgłosiło się tylko czterech chętnych. Uczą się w klasie wielozawodowej. Przychodzą do mnie na praktyki, dwa dni w tygodniu - mówi Szczepan-kowski. - No ale 20 lat temu sugerowano, że wszyscy mają zostać magistrami. I przychodzą do mnie magistrowie, inżynierowie do pracy w zawodzie kierowcy - po przekwalifikowaniu.

Nawet jednego euro

Z transportu utrzymuje się ok. 2 mln Polaków. Instytut Transportu Samochodowego wyliczył również, że ta branża generuje 8-10 proc PKB w Polsce.
- Jesteśmy trochę jak dojna krowa - mówi Szczepankowski. - Jak ciężarówka przejeździ cały miesiąc, tankując paliwo w Polsce, nawet jeśli przedsiębiorca wyjdzie na zero, państwo zarobi na akcyzie z oleju opałowego między 5 a 7 tys. zł. Państwo swój zysk ma, więc najwyraźniej mu nie zależy, żeby nam choć trochę ułatwić życie. A do tego jeszcze podatek od środków transportowych - płacimy go, czy jeździmy, czy nie. W Ostrołęce jeden z najniższych w Polsce, trzeba przyznać i za to chwała samorządowcom - zaznacza Szczepankowski.
Nasi rozmówcy uważają że branża transportowa jest też traktowana po macoszemu w zakresie unijnej pomocy.
- Dla transportu nie ma ani jednego euro - mówi Szabłowki. - Żadnych dofinansowań. Od2004 roku nic. Rolnicy to w UE 3-4 proc. populacji. I oni biorą 85 proc. unijnych funduszy. My - ja, Mirek - wozimy tylko produkty rolne. Mamy chłodnie: wozimy mięso, owoce, wybory mleczarskie. Rolnik dostaje pieniądze, ja mogę się tylko obejść smakiem. To niech on zawiezie te swoje wyroby ciągnikiem do Moskwy. Jak tak może być!? To normalne? Takie traktowanie przedsiębiorcy w UE?!
- A my, mimo wszystko, potrafiliśmy tak rozbudować transport, że stał się nr 1 w Europie - z dumą o polskich przewoźnikach mówi Szczepankowski. - Osiągnęliśmy to olbrzymią determinacją i ciężką pracą.
Reaktywacja zrzeszenia
W Ostrołęce działa Zrzeszenie Przewoźników Drogowych, jedno z najstarszych tego typu stowarzyszeń w Polsce. Powstało w lutym 1945 roku. Za komuny działało prężnie. W latach 90. przestało być aktywne. W 2010 roku nastąpiła reaktywacja.
- Zaczęliśmy od rejestracji w KRS-ie, od ufundowania i nadania sztandaru - naszego symbolu tożsamości, oraz od kapitalnego remontu siedziby - mówi prezes Mirosław Szczepankowski.
- Tempo tych prac było zawrotne - wspomina Andrzej Szabłowski, wiceprezes zrzeszenia. - Wybory nowego zarządu były na początku roku, a w lipcu zakończył się remont (do transportowców należy połowa kamienicy przy ul. Kilińskiego - red.).
- Co ważne, jako jedno z nielicznych zrzeszeń utworzonych w tym czasie, otrzymaliśmy od Ministerstwa Transportu możliwość dystrybucji zezwoleń na przewozy międzynarodowe - z dumą podkreśla Szabłowski. Tych zezwoleń w Ostrołęce wydawanych jest rocznie 6-7 tysięcy. Od każdego zrzeszenie ma kilkuzłotową prowizję i te pieniądze przeznaczane są na działalność organizacji.
- Nie jesteśmy nastawieni na wypracowywanie zysku. Naszym celem jest obsługa tu, na miejscu, rodzimych przewoźników, żeby nie musieli tracić cennego czasu na wyjazdy np. do stolicy - podkreśla Szczepankowski. - A te marże wkalkulowane są w zakup zezwoleń, dostajemy je z ministerstwa, co nam pozwala na utrzymanie kosztów administracji, czy użytkowania nieruchomości.
- Poza tym świadczymy bezpłatne porady dotyczące np. problemów ubezpieczeniowych czy zdarzeń drogowych - mówi Ryszard Sidorzak.
Na początek czerwca planują konferencję poświęconą m.in. problemom branży, w dniu św. Krzysztofa, patrona kierowców, 26 lipca, robią imprezę plenerową w Nowogrodzie dla ludzi związanych z transportem.
- Akcentujemy naszą obecność w różnego rodzaju uroczystościach - uzupełnia Szczepankowski. - Staramy się angażować w przedsięwzięcia adresowane do młodzieży. Współpracujemy też z samorządem.
Ostrołęckie zrzeszenie skupia 130 transportowców.
W naszym regionie przewoźnicy to duży pracodawca - zapewniają byt około ośmiu tysiącom ludzi. Dopominają się o pracowników, służą pomocą w zdobyciu uprawnień zawodowego kierowcy. Taki kierowca może zarobić 3-5 tys. zł. Nie na czarno, jak mówią przewoźnicy. Praca to nielekka, tysiące godzin za kółkiem, życie na walizkach, długie godziny oczekiwania na granicach - ale która dzisiaj jest lekka, łatwa i przyjemna?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki