Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest zgon, nie ma karty

Robert Majkowski
Ostrów Maz. Wiesława Bednarczyk przez cały dzień wydeptywała ścieżki do szpitala, przychodni, policji i prokuratury, by móc pochować zmarłego z przyczyn naturalnych siostrzeńca. Lekarze nie chcieli wypisać karty zgonu, mimo że mieli taki obowiązek

Wiele starszych i schorowanych osób nie chce umierać w szpitalu, marzą o tym, aby zakończyć życie we własnym łóżku.

Zmarł nagle

Nie wiemy, czy tak właśnie o swojej śmierci myślał Janusz N., 49- letni mieszkaniec Ostrowi Mazowieckiej. Prawdopodobnie nie, bo nie był ani stary, ani zbytnio schorowany. Miał jednak drugą grupę inwalidzką i z tego tytułu brał z MOPS comiesięczny zasiłek. Renty nie mógł otrzymywać, bo od dawna był bezrobotny.

Mężczyzna mieszkał sam, odkąd kilka lat temu umarli rodzice. Od pewnego czasu rzadko wstawał z łóżka, bo trudno mu było chodzić.

- Nawet nie wiem, dlaczego nie chodził, bo on był bardzo skryty - mówi Wiesława Bednarczyk, ciotka Janusza N. - U lekarza bywał rzadko. Ja go widziałam chodzącego kilka tygodni wcześniej, ale moje koleżanki widziały siostrzeńca na ulicy tydzień przed śmiercią.
Pani Wiesława mieszkała z siostrzeńcem w tym samym domu, do Janusza N. wchodziło się przez tę samą sień, co do niej. Zanosiła mu co parę dni coś ciepłego do jedzenia.

W środę, 22 stycznia, weszła do niego i spytała, czy chce zupy. Kiwnął głową, że tak.
- Przyniosłam mu, potem za jakiś czas zajrzałam, to zjadł połowę - wspomina pani Wiesława. - Gdy przyszłam następnego dnia wieczorem, nie zjedzona do końca zupa wciąż stała, a on w ogóle nie ruszał się. Dotknęłam go, był zimny.

Prokurator odstąpił

Zadzwoniła na policję, ale kazali zatelefonować też na pogotowie. Policjanci przyjechali przed karetką. Stwierdzili, że nie ma żadnych podstaw do stwierdzenia, że śmierć mogła być skutkiem przestępstwa lub samobójstwa.

- Lekarka z pogotowia stwierdziła zgon, wypisała też takie zaświadczenie, że Janusz nie żyje, że okoliczności zgonu są niejasne i kazała się zgłosić na drugi dzień do lekarza rodzinnego po kartę zgonu - wspomina kobieta. - Później ta sama lekarka wypisała taki mały kwit czyli kartę informacyjną, w której stwierdziła, że stwierdzono zgon. Tylko tyle.

Natomiast policjanci powiadomili dyżurnego prokuratora, który odstąpił od wszczynania czynności w tej sprawie.

Od Annasza do Kajfasza

Aby dokonać pochówku ciała zmarłego, niezbędna jest karta zgonu wypisana przez lekarza. Przepisy mówią, że lekarz powinien to zrobić w ciągu12 godzin od momentu śmierci.

Następnego dnia rano - w piątek 24 stycznia - ciotka zmarłego poszła do przychodni lekarskiej przy ul. Okrzei, gdzie swojego lekarza rodzinnego miał zmarły kuzyn. Ostatnim razem był u lekarza w październiku. Rejestratorka powiedziała pani Wiesławie, że sprawa nie jest prosta, bo jeśli była policja, to muszą mieć zaświadczenie od niej.

- Poszłam więc na policję, ale tam powiedzieli mi, że żadnego zaświadczenia nie wystawią, bo nie ma takiej potrzeby - mówi Wiesława Bednarczyk.

Także prokurator rejonowy Andrzej Krystosiak powiedział nam, że żadne procedury nie wymagają wystawiania takich zaświadczeń. Tymczasem Wiesława Bednarczyk wróciła do przychodni i tym razem rozmawiała z kierowniczką.

- Pani doktor zatelefonowała gdzieś i po rozmowie stwierdziła, że to sprawa kryminalna i że nie będą się w to mieszać - mówi pani Wiesława. - Zaproponowałam, żeby uzgodnili to między sobą, ale usłyszałam, że z policją rozmawiać nie będzie. Wyszłam więc i wróciłam do domu. W międzyczasie zatelefonowałam na policję pod numer podany mi przez zastępcę naczelnika wydziału i powiedziałam, co się stało. Za chwilę miałam telefon z policji, żebym poszła z interwencją do dyrektora szpitala. Poszłam tam, ale dyrektor był w delegacji, a zastępca operował. Miłe panie w sekretariacie skierowały mnie na SOR, gdzie mieli mi pomóc. Lekarz jednak gdzieś zatelefonował i powiedział, że nie mogą karty zgonu wystawić.

Pani Wiesława ze szpitala idzie do prokuratury, tam rozmawia z prokuratorem rejonowym.
- Prokurator zatelefonował na policję - wspomina pani Wiesława. - Za chwilę podjechał samochód z policji i zawieźli mnie na komendę. Była już godzina trzynasta. Tam zastępca komendanta telefonował najpierw do kierowniczki przychodni, a potem do Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Najpierw zatelefonowałem do przychodni - mówi kom. Krzysztof Szymański, zastępca komendanta powiatowego policji. - Rozmowa z kierowniczką nie przyniosła efektów. Zatelefonowałem więc do ostrołęckiej delegatury NFZ, która jest płatnikiem. Od zastępcy kierownika usłyszałem, że lekarz rodzinny jest zobowiązany do tego, wkrótce więc wystawi kartę zgonu. Był mróz, więc zawiozłem tę starszą kobietę do przychodni. O wszystkim poinformowałem prokuratora.

Pogrzeb opóźniony

Wydawało się, że na tym będzie koniec. Faktycznie, wkrótce lekarka, która leczyła Janusza N., udała się do domu zmarłego, ale… nie wystawiła karty zgonu, tylko zaświadczenie lekarskie o zgonie, w którym napisała, że jest "podejrzenie przyczyn kryminalnych". Nie rozwinęła jednak tego wątku. Na komendzie policji dowiedzieliśmy się, że lekarka prawdopodobnie na ciele denata zauważyła otarcia naskórka.

- W sytuacji nagłego zgonu podejmujemy czynności procesowe, nawet jeśli jest cień podejrzenia, że w grę może wchodzić przestępstwo - mówi prokurator Andrzej Krystosiak. - Tymczasem w zaświadczeniu lekarskim lekarza pogotowia jest stwierdzenie "niejasne okoliczności zgonu". Użył sformułowania, którego nie ma w żadnym przepisie. Jeśli chodzi o zgon Janusza N., to nie ma wątpliwości, że nie mieliśmy tu do czynienia z przestępstwem, nie mogę więc zrozumieć, dlaczego lekarka nie chciała wystawić karty zgonu, zwłaszcza że nie ma obowiązku podawania przyczyny zgonu. To był piątek, nadchodził weekend i żeby po ludzku pomóc kuzynce zmarłego, która cały dzień poświęciła na załatwianie tej sprawy i nic nie wskórała, postanowiłem podjąć czynności procesowe, choć to nie miało żadnego uzasadnienia. Ciało zmarłego trafiło do prosektorium, w sobotę wynajęty przez nas lekarz dokonał wymaganych w takich sytuacjach oględzin i wystawił kartę zgonu.

Ciało wydane zostało rodzinie po weekendzie, w środę, 29 stycznia, odbył się pogrzeb Janusza N.

To nie pierwszy raz

Jak powiedziano mi w prokuraturze i na policji, ten przypadek - choć drastyczny - nie jest pierwszym tego typu w Ostrowi.

- Jestem zastępcą komendanta od niedawna, ale szybko zorientowałem się, że w Ostrowi takie przypadki zdarzają się częściej niż w Ostrołęce, gdzie wcześniej pracowałem - mówi kom. Krzysztof Szymański. - Tutaj w większości takich wypadków angażowana jest policja i prokuratura. A przecież każdemu wolno jest umrzeć bez policji…

Co mówią przepisy

Tę sprawę reguluje ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 31 stycznia 1959 roku, wydane na jej podstawie rozporządzenie ministra zdrowia z 3 sierpnia 1961 roku w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny, ale także ustawa z 5 grudnia 1996 roku o zawodach lekarza i lekarza dentysty.

- Część tych aktów prawnych jest dość stara, ale precyzyjnie regulują ten problem - mówi Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy. - Język tych przepisów nie zawsze odpowiada stosowanym dziś sformułowaniom, ale co do zasady wiadomo, że wystawianie karty zgonu to obowiązek przede wszystkim lekarza rodzinnego. Wiem jednak, że w całym kraju zdarzają się kłopoty z egzekwowaniem tego obowiązku.

Przepisy mówią, że lekarz rodzinny ma obowiązek wystawić kartę zgonu, jeśli zmarły był jego pacjentem, a ostatnia wizyta miała miejsce nie później niż 30 dni przed śmiercią. Zmarły Janusz N. ostatni raz był u swojej lekarki trzy miesiące wcześniej To mogło posłużyć jako pretekst do nie zajęcia się tą sprawą, a późniejsza postawa lekarki - już po interwencji policji w NFZ - była swego rodzaju demonstracją. Chyba że lekarka miała faktyczne podejrzenia, ale wówczas potwierdziłby je przecież lekarz, który z prokuratorem dokonał oględzin zwłok. Nic takiego się nie stało.

- Moim zdaniem, zawiniła lekarka z pogotowia - uważa Wiesława Bednarczyk. - Gdyby napisała w swojej karcie informacyjnej, że zgon był z przyczyn naturalnych, albo że zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa, to wtedy wiadomo byłoby, co robić. Nie napisała tak i były potem kłopoty.

Starosta o wszystkim wie

Problem jest ważny, bo każdy może znaleźć się w sytuacji Wiesławy Bednarczyk. W ocenie prokuratora i policji, w Ostrowi jest tak, że w przypadku zgonu w domu czy na ulicy, lekarze mają skłonność zrzucania sprawy na policję i prokuraturę, choć większość tych śmierci nie ma żadnego związku z przestępstwem.

- Sprawa dotyczy przede wszystkim lekarzy szpitala, więc we wrześniu 2012 roku napisałem w tej sprawie do dyrektora szpitala w Ostrowi, ale bez efektów - mówi prokurator Andrzej Krystosiak.

Po opisywanym przez nas bulwersującym przypadku, 27 stycznia prokurator napisał do starosty. Oto fragment pisma:
Zobowiązani do wydawania kart zgonu lekarze, głównie publicznej służby zdrowia SPZOZ w Ostrowi Mazowieckiej, w sposób nieuprawniony, bezzasadnie, wbrew - co najmniej - obowiązkom moralnym związanym z wykonywanym zawodem, nie chcąc brać odpowiedzialności za podejmowane decyzje, odmawiają członkom rodzin osób zmarłych wystawiania kart zgonu, odsyłając ich w tej sprawie do innych instytucji, zwłaszcza do prokuratury.
Prokuratora nie jest jednak zobowiązana, a nawet uprawniona, do podejmowania działań, jednak w wielu sytuacjach, chcąc zaoszczędzić dodatkowych cierpień osobom najbliższym zmarłych, podejmowała czynności procesowe, mimo braku podejrzenia przestępnego spowodowania śmierci, de facto tylko w tym celu, aby powołany przez nią biegły po dokonaniu oględzin zwłok wystawił kartę zgonu. (…)
Zgodnie z unormowaniami obowiązujących aktów prawnych stwierdzenie zgonu, udokumentowanie tego faktu poprzez wystawienie karty zgonu w sytuacji braku uzasadnionego podejrzenia co do przestępnego spowodowania śmierci i przy ustalonej tożsamości osoby zmarłej, jest obowiązkiem lekarza, który stwierdził zgon lub lekarz podstawowej opieki zdrowotnej - lekarza rodzinnego.

W niektórych miastach władze samorządowe zatrudniają lekarza, który wystawia kartę zgonu w sytuacjach, kiedy lekarz rodzinny z jakichś powodów nie chce tego zrobić, jeśli zmarły nie miał lekarza rodzinnego, albo jeśli zmarły jest spoza miasta. Samorząd płaci lekarzowi za tę usługę.

Podobne rozwiązanie zaproponował prokurator rejonowy w piśmie przesłanym do starosty. Tak jest np. w Ostrołęce, gdzie prezydent podpisał umowę z lekarzem i płaci mu za każdą wypisaną kartę zgonu. Być może podobne rozwiązanie wybierze także starosta ostrowski.

Dyrektor szpitala: Zgodnie z etyką i przepisami!

O ocenę postępowania lekarzy w tej sprawie poprosiliśmy ich przełożonego. Oto obszerny fragment pisma, które po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego nadesłał nam Andrzej Sawoni, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Ostrowi Mazowieckiej:

Lekarz Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej w dniu 23 stycznia oraz lekarz Podstawowej Opieki Zdrowotnej w dniu 24 stycznia w wyniku oględzin zwłok zgodnie stwierdzili, iż istniały niejasne okoliczności śmierci pacjenta, w związku z czym w obydwu przypadkach została powiadomiona policja. Zgodnie z par. 7 rozporządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 3 sierpnia 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny, lekarz powinien powstrzymać się od wystawienia karty zgonu.
Dodatkowo par. 2 pkt 3 wskazuje, że w takim przypadku kartę zgonu wystawia lekarz, który na zlecenie sądu lub prokuratora dokonał oględzin lub sekcji zwłok. Na uwagę zasługuje również fakt, że wystawienie karty zgonu w tym przypadku nie było obowiązkiem lekarza POZ, gdyż w okresie 30 dni przed dniem zgonu nie udzielał on choremu świadczeń leczniczych (…) Mimo to lekarz POZ wykazał dobrą wolę i dołożył wszelkich starań, żeby wystawić kartę zgonu. (…) W związku z nieotrzymaniem zarówno przez lekarza NiŚOZ, jak i lekarza POZ, żadnej pisemnej informacji, czy wykonano lub odstąpiono od oględzin czy sekcji zwłok (…) należy powstrzymać się od wystawienia karty zgonu.
W przypadku otrzymania wskazanej informacji, zaistniała sytuacja nie miałaby miejsca (…) Z danych statystycznych szpitala za 2013 rok wynika, że w niewielkim procencie przypadków stwierdzenia zgonu przez lekarza NiŚOZ została powiadomiona policji lub prokuratura, wobec czego nie wystawiono tym samym kary zgonu. Natomiast w pozostałych przypadkach karta ta zawsze była wystawiana. Według naszej opinii pracujący personel, lekarze, w tej sprawie postąpili zgodnie z zachowaniem etyki lekarskiej i przepisami obowiązującego prawa.

- Dziękuję panom z policji i prokuratury za naprawdę ludzkie podejście do sprawy - mówi Wiesława Bednarczyk. - Noszę się z zamiarem napisania skargi na lekarzy, zwłaszcza na lekarkę z pogotowia, do Narodowego Funduszu Zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki