Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

JBB jak feniks z popiołów

Jarosław Sender
Tuż po pożarze, kiedy jeszcze zgliszcza JBB dymiły, Bałdyga zapowiedział jak najszybszą odbudowę swojego zakładu. I choć niewielu w to wierzyło, słowa dotrzymał. Zajęło mu to "tylko" cztery miesiące.

To już historia...

To już historia...

29 czerwca 18.45 - www.to.com.pl

JBB w Łysych strawił ogień! Ogromnych zakładów mięsnych już nie ma!

Zakłady mięsne JBB strawił ogień. To nieprawdopodobne, ale w ciągu zaledwie dwóch godzin spłonęła duża część zabudowań firmy.

Pożar wybuchł około godz. 15.30 i szybko się rozprzestrzeniał. Na miejsce przybywały kolejne zastępy straży pożarnej, w sumie kilkadziesiąt jednostek, m.in. z Ostrołęki i Łomży. Niestety, nad żywiołem trudno było zapanować.

Część pracowników ratowała dobytek, ale niewiele udało się wynieść. Łapano co się dało - monitory, komputery, krzesła, dokumenty.

Większość załogi JBB stała za ogrodzeniem i bezradnie przyglądała się tragedii, niektóre kobiety płakały. Widok płonących zakładów był przygnębiający. Co jakiś czas dochodziło też do eksplozji gazów wykorzystywanych w instalacjach chłodniczych.

Na miejsce przyjechał starosta Stanisław Kubeł.

- To straszne, to straszne - powtarzał starosta. Wstrząśnięty wydarzeniami Kubeł nie był w stanie powiedzieć nic więcej.

Udał nam się porozmawiać z jednym z pracowników JBB.

- Słyszałem, że zapaliło się w pomieszczeniu, gdzie stały plastikowe beczki z ropą. Dlatego tak szybko rozniosło się na resztę, bo ta płonąca ropa się rozlewała - opowiadał. - To dla wielu osób ogromna tragedia. Tu pracowały całe rodziny, co teraz z nami będzie?

1 lipca - www.to.com.pl

Nie zostawię moich ludzi

Na popołudniowym spotkaniu sztabu kryzysowego w Łysych podsumowano dotychczasowe działania służb uprzątających pogorzelisko. Cały czas do utylizacji wywożone są wędliny i inne odpady.

- Wywieźliśmy już około 600 ton zwęglonych wędlin i mięs. Szacujemy, że zostało jeszcze tysiąc ton - raportował Józef Białowąs, powiatowy lekarz weterynarii. Do wywiezienia jest zatem o 400 ton mniej, niż uważano wcześniej (mówiono o dwóch tysiącach), ale okazało się, że część produktów spłonęła całkowicie.

Na miejscu pracuje ciągle 72 strażaków i 300 - 400 pracowników JBB. W nocy, bo praca trwa na okrągło, ich liczba zmniejsza się do 150.

- Dziś ostatecznie ugasiliśmy ogień - poinformował Jarosław Wilga, komendant ostrołęckiej PSP. Dodał też, że podczas prac nie doszło do żadnych wypadków. Jak dowiedzieliśmy się od jednego z ratowników, w ciągu dnia do punktu medycznego zgłosiło się tylko kilka osób z niewielkimi skaleczeniami i bólami głowy. Te drugie, to efekt smrodu i upału.

Na zgliszczach JBB jest prawie stale obecny Józef Bałdyga, właściciel zakładu.

- Całkowicie spłonęła hala produkcyjna i magazyny. Ale już za dwa miesiące stanie nowa hala i część ludzi wróci do pracy - powiedział nam Bałdyga. - Wszyscy pracownicy dostaną również trzymiesięczne odprawy. Przecież ja nie mogę tak zostawić moich ludzi, zawsze powtarzałem, że to także ich zakład. Razem żeśmy go przez siedemnaście lat budowali.

8 lipca - www.to.com.pl

Dbajcie o Józka Bałdygę. Ja zadbam o resztę - mówił w Łysych premier Donald Tusk

Tusk rozmawiał m.in. z właścicielem Józefem Bałdygą, obejrzał zgliszcza po pożarze. Następnie spotkał się z mieszkańcami Łysych, pracownikami JBB i samorządowcami. Sala gimnastyczna Zespołu Szkół wypełniona była po brzegi. Mieszkańcy Łysych tłumnie przyszli na spotkanie z Tuskiem.

- Niektórzy mają prerie, inni mają plaże, morze, a wy macie Józka Bałdygę. Dbajcie o niego. Ja zadbam o resztę i razem jakoś z tego problemu wyjdziemy - powiedział do nich premier. I powtórzył też to, co powiedział wcześniej podczas konferencji prasowej - deklarację pomocy przy odbudowie zniszczonego przez ogień zakładu, który dawał pracę ok. 1500 osobom.

5 sierpnia - www.to.com.pl

Odbudowa zakładu

Na pogorzelisku Zakładu Przetwórstwa Mięsnego JBB w Łysych wre praca.

Pożar strawił JBB ponad miesiąc temu. Dzisiaj na zgliszczach powstaje nowy zakład. Po spalonych budynkach nie ma już prawie śladu. Wywrotki z resztkami poskręcanego w ogromnej temperaturze żelastwa i gruzem co chwila wyjeżdżają z terenu zakładu. Jednocześnie przywożone są elementy konstrukcji nowej hali produkcyjnej.

- Podtrzymuję to, co powiedziałem wcześniej, produkcja ruszy na początku listopada - zapewnia nas Józef Bałdyga, właściciel JBB. - Prace idą zgodnie z harmonogramem, na teren zakładu zwożone są już elementy nowej hali. Czekamy jedynie na formalną zgodę na rozpoczęcie budowy.

Zamówiono również nowe maszyny produkcyjne. W pierwszym etapie zakład będzie wytwarzał około 100 ton wędlin miesięcznie, a zatrudnienie przy produkcji znajdzie 400 byłych pracowników JBB. Bałdyga mówi, że do poziomu sprzed pożaru zakład wróci za dwa lata. Właściciel stara się o to, żeby powrócić na rynek jak najszybciej. Jak się okazuje, czekają na to także jego klienci.

- Z hurtowni w całym kraju dochodzą do mnie sygnały, że ludzie dopytują się, kiedy znowu będzie można kupować wędliny z JBB - mówi Bałdyga.

5 listopada- www.to.com.pl

JBB znowu produkuje!

W zakładzie przetwórstwa mięsnego JBB już ruszyła produkcja...

Pierwszą informację o pożarze w JBB opublikowaliśmy w naszym serwisie www.to.com.pl nieco ponad godzinę od chwili pojawienia się ognia. O samym pożarze i sytuacji zakładu i jego pracowników po tym dramacie, informowaliśmy w naszym serwisie kilkadziesiąt razy. Nasi Czytelnicy mogli obejrzeć kilkanaście galerii zdjęć i filmów dokumentujących ten dramat oraz trud odbudowy JBB.

Odbudowane JBB odwiedziliśmy we wtorek, 10 listopada - produkcja trwa tam od ponad tygodnia.

- Rozpoczęliśmy 2 listopada i już na starcie jesteśmy jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Choć w porównaniu ze stanem sprzed pożaru, produkujemy na 1/3 gwizdka - zachwala Bałdyga.

Bo i ma się czym chwalić. Ogromnym kosztem (odbudowa pochłonęła dotychczas 100 milionów złotych) wzniesiono halę produkcyjną o powierzchni 9 tys. mkw., w której 400 pracowników w trzyzmianowym systemie wytwarza ponad sto ton wędlin dziennie!

- Nową halę budowaliśmy od podstaw, łącznie z kanalizacją. Wszystko tu jest nowiuteńkie: sprzęt, wykonane specjalnie na nasze zamówienie niemieckie maszyny. Część rzeczy sam wymyśliłem, na przykład nową szaro-czerwoną kolorystykę zakładu - opowiada właściciel podczas oprowadzania po JBB.

Bałdyga, pokazując zakład, promienieje. Cieszy się jak dziecko, demonstrując proces technologiczny wyrobu wędlin. Widać, że jest w swoim żywiole.

- To jest moja perełka, sens życia - powtarza wielokrotnie.

Najpierw zwiedzamy halę rozbioru, a potem kolejno: halę porozbiorową, halę produkcyjną, wędzarnię, wychładzalnię, pakowalnię i na koniec ogromny - mieszczący 500 ton wędlin - magazyn wyrobów gotowych.

Co jest podstawą jakości?

Oprowadzając nas po zakładzie, Bałdyga na każdym kroku podkreśla, że największą wagę przykłada do warunków higienicznych w JBB.

- Higiena jest podstawą jakości. Dzięki rygorystycznym przepisom dajemy na nasze wyroby 30-dniową gwarancję. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Punktów sanitarnych jest więcej niż wymagają tego przepisy, warunki są prawie laboratoryjne - tłumaczy Bałdyga.

To prawda. Żeby wejść do hali, pracownicy najpierw myją się w kabinach prysznicowych, przebierają, zmieniają obuwie, jeszcze raz myją dłonie środkiem dezynfekującym i dopiero przechodzą na swoje miejsca pracy. A przed wejściem do przydzielonego działu ponownie myją dłonie i czyszczą obuwie na specjalnych urządzeniach.

- Wszyscy pracują w czepkach. Obowiązuje również zakaz przechodzenia z działu do działu. Najbardziej rygorystyczne przepisy panują w pakowalni - aby się tam dostać, trzeba przejść przez specjalną kabinę odkażającą. W tym dziale każdy musi mieć na twarzy maseczkę zasłaniającą usta. Dla zachowania odpowiednich warunków higienicznych rozdzielono również stołówki - oddzielnie jadają pracownicy techniczni i ci z hali produkcyjnej - opowiada towarzysząca nam podczas zwiedzania Joanna Dąbkowska, kierownik zakładowego laboratorium.

Tajemnice JBB

Zakład ma także własną grupę pracowników sanitarnych, którzy odpowiadają za czystość w JBB. Aby mieli ułatwioną pracę, wykończenia pomieszczeń wykonano w taki sposób, żeby łatwo można było dotrzeć w każde zagłębienie.

- Nawet posadzki są wykonane ze specjalnego gładkiego betonu, takiego który łatwo utrzymać w czystości. Nie zdradzę, jak udało nam się te posadzki wykonać, bo to jedna z naszych tajemnic - mówi, uśmiechając się, Bałdyga.

Sekretów JBB ma więcej. Tajemnicą objęte są oczywiście mieszanki przypraw, ale nie tylko. Wędliny wędzone są w dymie, który uzyskuje się dzięki odpowiedniej mieszance drewnianych wiórków.

- Pięć lat zajęło przygotowanie tej mieszanki. Dzięki temu nasze wędliny mają ten specyficzny, niepowtarzalny i smakowity zapach. Mogę tylko powiedzieć, że wiórki pochodzą z czterech gatunków drzew, w tym jednego owocowego - uchyla rąbka tajemnicy właściciel.

Tajemnicą objęte są także składniki oraz ich proporcje w kiełbasach, pasztetach i tzw. produktach blokowych, m.in. w sztandarowym produkcie JBB - "Tyrolskiej".

- Uzyskanie wyrobu o odpowiedniej jakości jest czasochłonne. Na przykład, zanim wypuściliśmy na rynek pasztet z dzika, zrobiliśmy przedtem około tysiąca prób - mówi Bałdyga.

Tusk chce do Łysych

Choć uruchomienie produkcji w cztery miesiące po pożarze należy uznać za ogromny sukces, to właściciel nie zamierza spocząć na laurach i zapowiada dalszą rozwój JBB.

- Ta hala została wykonana tak, żeby można ją było rozbudowywać. Aż do stanu sprzed pożaru. W maju 2010 mamy zamiar dobudować kolejne pomieszczenia, podwoić produkcję i zwiększyć zatrudnienie do 800 osób. Na razie mamy w asortymencie ponad 60 produktów, ale docelowo będzie ich 200 - zapowiada Bałdyga.

Kiedy na zakończenie przychodzimy do gabinetu właściciela, zaskakuje nas surowy wystrój tego pomieszczenia. Tylko dwa stoły i kilka krzeseł, żadnych półek, ozdób. Dąbkowska, widząc to zaskoczenie, mówi:

- O właśnie. To jest przykład, który dobrze obrazuje, co dla pana Józefa Bałdygi jest najważniejsze. Nie potrzebuje urządzonego z przepychem gabinetu, skoro i tak większość czasu spędza na hali produkcyjnej razem z załogą. Bo on już taki jest, musi wszystkiego dopilnować sam.

Jak udało nam się dowiedzieć, odbudowany zakład w Łysych zamierza niedługo odwiedzić premier Donald Tusk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki