Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda handel w Ostrołęce? Małych sklepów coraz mniej... (RAPORT)

Piotr Ossowski
Obraz handlu w Ostrołęce zmienił się radykalnie. Na niekorzyść dla małych sklepów. - Sytuacja w handlu stała się masakryczna - przyznaje prowadzący sklep obuwniczy przy ulicy Głowackiego.

Kiedy 10 lat temu w naszej redakcji urządziliśmy debatę na, gorący wówczas temat „Czy wpuszczać do Ostrołęki hipermarkety?”, jeden z jej uczestników, Wacław Karolak - ówczesny przedsiębiorca i członek zrzeszającego przedsiębiorców Ostrołęckiego Forum Gospodarczego (a dziś odpowiadający za marketing w Galerii Bursztynowej) - powiedział:

- Przed naszą dyskusją obszedłem wszystkie sklepy w Ostrołęce i doszedłem do wniosku, że w Ostrołęce sieć handlowa jest dostatecznie rozwinięta. Są różne sklepy, jest „Biedronka”, jest też hipermarket czyli Minimal (dziś E.Leclerc - przyp. red.).

Po 10 latach od tamtej dyskusji obraz handlu w Ostrołęce zmienił się radykalnie. Mamy dużą galerię handlową z hipermarketem i marketem przemysłowym; drugą, znacznie mniejszą galerię; około 20 supermarketów i dyskontów; halę targową z blisko dwustoma punktami handlowymi i domy handlowe w rejonie ulic Prądzyńskiego, Kopernika, Gorbatowa („Zorza”, „Kupiec”, „Handlowiec”). Żeby wymienić tylko te największe obiekty handlowe w centrum miasta.

A z drugiej strony - na wielu sklepach w centrum miasta, zwłaszcza przy - dawniej tradycyjnie handlowych - ulicach Kilińskiego i Głowackiego pojawiają się kartki z napisami „sprzedam” lub „wynajmę”. Działający tam kupcy przeżywają trudne chwile.

Zdaniem Krzysztofa Olszewskiego, prowadzącego sklep obuwniczy przy ulicy Głowackiego, nie wynika to jednak ze specyfiki handlu w Ostrołęce.

- Obroty spadają wszędzie - mówi Krzysztof Olszewski. - Po prostu za dużo jest sklepów. Handel jest bardzo rozdrobniony. Zarabiamy na utrzymanie, ale porównując to z tym co było kiedyś, to teraz sytuacja w handlu stała się masakryczna. Powinno się wprowadzić jakąś blokadę, bo przy takiej ilości handlujących w efekcie nie zarabia nikt - podsumowuje.

Inny przedsiębiorca, z ulicy Kilińskiego, przyczynę mniejszej opłacalności swojego biznesu łączy wprost z powstaniem w Ostrołęce dużej galerii handlowej.

- Otwarcie galerii sprawiło, że obroty spadły nam nawet o 70 procent - przyznaje Paweł Dudzisz, prowadzący sklep z zabawkami Little Big Toys przy ulicy Kilińskiego. - Do tego na Kilińskiego są parkomaty. To nie zachęca ludzi, by parkować tu samochody i robić zakupy. Ulica Kilińskiego gromadzi teraz głównie usługi. W moim odczuciu za mało jest tu teraz sklepów. Gdyby było ich więcej, być może handel znów by ożył.

Prezes ostrołęckiego „Społem” Powszechnej Spółdzielni Spożywców Wiktor Bednarczyk także w powstaniu dużej galerii handlowej widzi główną przyczynę zmiany obrazu ostrołęckiego handlu. Z racji swojej funkcji Bednarczyk ma, należy zakładać, dobry ogląd lokalnego handlu. Jego firma prowadzi w Ostrołęce zarówno supermarkety („Gama” i „Stodoła”) jak i mniejsze, w tym branżowe, sklepy.

- Galerie handlowe w sposób znaczący zmieniły handel ostrołęcki. Przede wszystkim przejęły znaczną część klientów pozostałym sieciom handlowym. W efekcie przechodząc ulicami Głowackiego, Kilińskiego i innymi pomniejszymi, zauważamy mnóstwo pustostanów po sklepach różnej branży - mówi Wiktor Bednarczyk. - Można przyjąć, że część z nich, raczej marginalna, przeniosła swoją działalność do lokali w „galeriach”, ale w znacznej części zamknięto je z przyczyn ekonomicznych bezpowrotnie. Traci na tym zwłaszcza biznes mały i średni, głównie z kapitałem polskim, rodzinnym - dodaje.

Dużo więcej na ten temat w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki